Chłodno się robi - temperatura motywuje do przeglądu włóczek. Coś na skarpetki zawsze się znajdzie. A na dodatek skarpetki są świetnym udziergiem "na przeczekanie". Zawsze jest co przeczekiwać - brak weny, suszące się ufarbki, wędrująca gdzieś tam z daleka przesyłka z włóczką, trudności decyzyjne... I wtedy na ratunek przychodzą skarpetki.
Tym razem na drut poszły resztki po kamizelce. Został mi z niej jeden 100 gramowy motek i przy okazji dojazdu na kilka wrześniowych wycieczek ogrodniczych powstały z niego te oto męskie skarpety:
Tym razem znacznie cieńsze i mniejsze, ale za to dwie pary, dla mnie. Surowcem była skarpetkowa Ciao firmy Mondial, bardzo przyjemna w robocie i noszeniu, niestety już niedostępna. Z obu par zostało mi jeszcze po 1/3 motka, powstanie z nich pewnie jakaś wersja kombinowana.
A na razie dwie bliźniacze (no, prawie) parki.
Fioletowa:
I niebieska:
A skoro to czas skarpetek...
...robią się następne.
Tym razem w własnego uprzędu - ale o nich będzie osobny wpis.
Jak zamknę oczka, zblokuję i zrobię zdjęcia, rzecz jasna :)
Wszystkie powstały wg instrukcji Intensywnie Kreatywnej: Mgliste skarpetki
Pozdrawiam Was ciepło :)
Chyba kiedyś pokombinuję jak zrobić takie szydełkowe skarpetki... na razie jestem na etapie myślenia "to nie może być trudne" ;)
OdpowiedzUsuńSkarpetki są na drutach, a zamiast kombinowania polecam tutoriale Intensywnie Kreatywnej, podlinkowane u mnie w postach o skarpetkach. Są opisy i bardzo dokładne instrukcje widea na yt. Ja zaczęłam od "Razempetek", bo są chyba najprostsze, a kolejne robię już wg instrukcji na "Mgliste".
UsuńAleż fajne zrobiłaś skarpetki! Niby proste, bez szaleństwa wzorów, ale jak dla mnie, która dzierganie skarpetek ma ciągle przed sobą, to mistrzostwo świata.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)))
Nie szalałam z wzorami, bo włóczka gra główną rolę. A męskie - tu wygrywa pragmatyzm - mają być ciepłe i wygodne. I najlepiej żeby były niezniszczalne, ale na to mam tylko częściowo wpływ. Rude mają zawartość 25% jakiejś odmiany poliamidu, więc jest dla nich nadzieja ;-)
UsuńCo tu dużo mówić? Klasa :-)
OdpowiedzUsuńNo, usłyszeć to od Ciebie - duża rzecz! Dziękuję :)
UsuńŚwietne!
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńŚwietne są! Te rude zwłaszcza mi się podobają :) Taki ze mnie typ, że wełnianych skarpet nie noszę, ale podziwiać czyjeś bardzo lubię!
OdpowiedzUsuńTym bardziej mi miło, że je dostrzegłaś :)
UsuńJa noszę głownie po domu, bo jakoś tak wyszło, że zimowe buty mam bardzo dopasowane, ale zamierzam to zmienić. W tym roku z konieczności pewnie zimę przechodzę w butach trekkingowych - na naszej ulicy robią kanalizację, więc błoto już jest po pachy, a jak już dojadą na wysokość naszego domu, to będzie armageddon. A do trekkingów takie skarpety są stworzone :)
Za to mój mąż mógłby przygarnąć dowolną ilość wełnianych grubasów - właśnie grubych, a nie ze standardowego socka. Co ma same zalety - szybko się je robi :)