Są takie rzeczy, które są, są, są... i nagle, któregoś dnia - czarna dziura.
Jedziesz, patrzysz przez okno i coś się nie zgadza. Coś tu było od zawsze, wrosło w krajobraz tak, że nikt już istnienia nie zauważał i nagle - o, pustka. Patrzysz i myślisz: zaraz. Tu coś było. Jeszcze niedawno. Coś. Ale co?
No tak. To. Nie ma, wyburzyli. Wywieźli. Posprzątali. Wymienili na nowoczesne.
A miałam przyjść, zdjęcia zrobić. Ech.
Więc zanim wywiozą, posprzątają, wymienią...
Nieczynny przystanek kolejowy, Nowa Huta, rzut beretem ( z antenką) od cmentarza Grębałów.
Miejsce, gdzie od lat nikt nie wysiada, pociągi nie wożą już ludzi do pracy w hucie. Ale jeszcze jest.
Posłużyło jako tło do sesji dwóch wybitnie utylitarnych męskich swetrów.
Dzisiaj pierwszy z nich.
Mój mąż już dawno zapragnął mieć sweter z prawdziwej wełny, udziergany przez swoją niezwykle zdolną żonę ;-). Czy trzeba to dziewiarce dwa razy powtarzać? Zwłaszcza, jeśli wie, że zazwyczaj panowie nie są zbyt skłonni do noszenia ręcznych udziergów ;-)
Postanowiłam spełnić marzenie, wybraliśmy wzór, kupiłam włóczkę i....
No cóż. Pierwszy sweter, który zaczęłam, skończył jako trup w szafie. Z winy włóczki.
No dobra, nie skończył, póki co, hibernuje. Wrócę do niego i wtedy opiszę wszystkie perypetie.
Ale jest zimno. Zima nie odpuszcza, więc sweter potrzebny na już.
Najlepiej ciepły, gruby, prosty i szybki do zrobienia. Z naciskiem na prosty :)
I bezszwowy.
Ten warunek akurat był mój, same rozumiecie - warunek szybkiego ukończenia ;-)
Stanęło na
Purl Soho Pullover, którego forma wydała się najbardziej zbliżona do wyobrażeń o swetrze idealnym. Nie obyło się oczywiście bez modyfikacji, ale konstrukcja zasadniczo pozostała bez zmian.
W wyniku dyskusji nad kształtem swetra zrezygnowaliśmy z udziwnień: zawijających się brzegów na rzecz klasycznych ściągaczy, dól korpusu został zwężony o kilka oczek, zamiast "chomąta" powstał zwyczajny ciepły golf. Wymagało to trochę kombinowania z podkrojem szyi - nie jest może idealnie, ale użytkownik nie ma zastrzeżeń co do wygody, a to najważniejsze :)
Robiłam tylko częściowo z dołu do góry: z "żywych oczek" nabranych na wysokości klatki piersiowej i ramion, po zrobieniu golfu przeszłam do rękawów, dziergając od góry , po czym podobnie dół korpusu aż do ostatniego motka. Rękawy celowo za długie, żeby było ciepło w nadgarstki :)
Włóczka to poczciwy Nepal, zużyłam tylko 13 motków.
To znacznie mniej, niż zakłada projekt, ale ilość była kupiona pod całkiem inny wzór, a ten wskoczył na druty niejako przez przypadek.
Sweter jest fajny, bo można go nosić na obie strony i udawać, że ma się dwa ;-)
Na obu stronach wygląda równie dobrze.
Idealny dla roztargnionych i niefrasobliwych ;-)
I jeszcze kawałek tego magicznego industrialu ;-)
Ziom.
Hutas.
Bo co? ;-)
Aha. Sweter ma już za sobą ponad miesiąc bardzo intensywnego użytkowania. I ani raz nie była w użyciu golarka. Natomiast alpaka gubi włoski - ale jest nadzieja, że będzie ich stopniowo coraz mniej.
Cdn.
Niebawem.
Dopingujcie ;-)
E.