I to już ostatni ogród w trakcie tamtej wyprawy.
Helmingham Hall
(po szczegóły jak zwykle - klik do Marty), ogrody na terenie starej posiadłości.
Zamek z fosą, rozległe tereny parkowo-leśne, w oddali stadami biegające "deery" - takie trochę nierealne klimaty. I otoczony murem ogród o klasycznym układzie rabat, z warzywnikiem w centralnej części.
Dla mnie - najpiękniejsza część tych ogrodów, choć bynajmniej nie najstarsza.
Ale wcześniej - wizyta w szkółce i spełnienie kilku ogrodniczych marzeń. A szkółka również warta obejrzenia - co zaowocowało małą sesyjką fotograficzną i oczywiście dwiema stronami albumu:
Kilka szczegółów:
A to już Helmingham Hall:
I znowu szczegóły:
Ale to jeszcze nie koniec.
Trzeba jeszcze zapakować nabytki i zrobić coś z czasem do odlotu:
Ostatni szczegół, czyli lista nabytego zielska:
Jeszcze tylko odwłok:
I to już wreszcie, naprawdę, definitywny ...
Pozdrawiam :)
środa, 25 stycznia 2012
sobota, 21 stycznia 2012
Odcinek szósty (tak, tak, nie mylicie się). Sissinghurst.
Robię porządki, bo niedługo mikrojubileusz na blogu ;-)
Zwłaszcza że bardzo dawno temu zrobione zdjęcia czekają na publikację na dysku, więc muszę się w końcu zmobilizować.
Kolejna, tym razem bardzo długa, część "albumu mojego życia". ;-)
Sissinghurst.
Jak do tej pory - najpiękniejszy ogród, jaki widziałam.
Genialna kompozycja stworzona przez niepospolitą wyobraźnię Vity Sackville-West.
Co z tego, że mało w nim tak pożądanych przez ogrodników-kolekcjonerów "rarytasów", że nie jest ( jak wiele innych) małym ogrodem botanicznym - ogród Sissinghurst jest wizją artystki, nie musi podobać się każdemu...
Co ja się będę rozpisywać, zapraszam najpierw (koniecznie najpierw, chociaż tam też dużo treści i zdjęć) na spacer po ogrodzie okiem Marty, a zaraz potem na moje albumowe interpretacje.
I pojedynczo:
Mam nadzieję, że "okno widokowe" wycięte w stronie jest choć trochę widoczne?
Fotek jest dużo, bo temu szczególnemu ogrodowi poświęciłam cztery pełne strony i cztery przekładki, a i tak zdjęć, które chciałabym utrwalić w albumie, jest znacznie więcej.
Na szczęście część z nich jest autorstwa Marty, więc możecie je obejrzeć w wersji oryginalnej na jej blogu.
I jeszcze na domęczenie kilka detali.
Napis wycinany przeze mnie nożykiem i mediowany intensywnie - tak, robiło się takie rzeczy, a teraz na łatwiznę: wykrojnik i jazda korbką ;-)
I dwa stempelki, oczywiście mojej roboty, w zbliżeniu:
Jeszcze nie koniec, niestety; ale na dzisiaj pozdrawiam ;)
Zwłaszcza że bardzo dawno temu zrobione zdjęcia czekają na publikację na dysku, więc muszę się w końcu zmobilizować.
Kolejna, tym razem bardzo długa, część "albumu mojego życia". ;-)
Sissinghurst.
Jak do tej pory - najpiękniejszy ogród, jaki widziałam.
Genialna kompozycja stworzona przez niepospolitą wyobraźnię Vity Sackville-West.
Co z tego, że mało w nim tak pożądanych przez ogrodników-kolekcjonerów "rarytasów", że nie jest ( jak wiele innych) małym ogrodem botanicznym - ogród Sissinghurst jest wizją artystki, nie musi podobać się każdemu...
Co ja się będę rozpisywać, zapraszam najpierw (koniecznie najpierw, chociaż tam też dużo treści i zdjęć) na spacer po ogrodzie okiem Marty, a zaraz potem na moje albumowe interpretacje.
I pojedynczo:
Mam nadzieję, że "okno widokowe" wycięte w stronie jest choć trochę widoczne?
Fotek jest dużo, bo temu szczególnemu ogrodowi poświęciłam cztery pełne strony i cztery przekładki, a i tak zdjęć, które chciałabym utrwalić w albumie, jest znacznie więcej.
Na szczęście część z nich jest autorstwa Marty, więc możecie je obejrzeć w wersji oryginalnej na jej blogu.
I jeszcze na domęczenie kilka detali.
Napis wycinany przeze mnie nożykiem i mediowany intensywnie - tak, robiło się takie rzeczy, a teraz na łatwiznę: wykrojnik i jazda korbką ;-)
I dwa stempelki, oczywiście mojej roboty, w zbliżeniu:
Jeszcze nie koniec, niestety; ale na dzisiaj pozdrawiam ;)
czwartek, 19 stycznia 2012
Kratkowane zaległości
Czyli bardzo zaległe ATC z listopadowej wymiany na Scrapujących Polkach.
Z samego epicentrum kryzysu małej formy, który mnie dotknął jakiś czas temu i dłuższy czas trzymał.
Miałam nawet go nie pokazywać - gdyby nie to, że ATC powstało w ramach wymiany i w końcu trzeba było się zmusić i pokazać go w "polkowej" galerii, to pewnie by tkwiło na wiecznym zesłaniu w czeluściach dysku.
Ale skoro kryzys chyba ustępuje, to pokażę, trudno.
Temat: "Kratka" - więc kratka na papierze, podkreślona crackle accent, kratkowy stempel odbity na tle i płatkach kwiatka,kratka w motywie klatki. I bardzo dużo perłowej mgiełki.
Za to ja moją parę stanowiła pshoom, od której dostałam takie misterne arcydziełko (zdjęcie pochodzi z bloga autorki):
Koniecznie zajrzyjcie na bloga pshoom zobaczyć tę śliczną szafę w powiększeniu :)
Pozdrawiam :)
Z samego epicentrum kryzysu małej formy, który mnie dotknął jakiś czas temu i dłuższy czas trzymał.
Miałam nawet go nie pokazywać - gdyby nie to, że ATC powstało w ramach wymiany i w końcu trzeba było się zmusić i pokazać go w "polkowej" galerii, to pewnie by tkwiło na wiecznym zesłaniu w czeluściach dysku.
Ale skoro kryzys chyba ustępuje, to pokażę, trudno.
Temat: "Kratka" - więc kratka na papierze, podkreślona crackle accent, kratkowy stempel odbity na tle i płatkach kwiatka,kratka w motywie klatki. I bardzo dużo perłowej mgiełki.
Za to ja moją parę stanowiła pshoom, od której dostałam takie misterne arcydziełko (zdjęcie pochodzi z bloga autorki):
Koniecznie zajrzyjcie na bloga pshoom zobaczyć tę śliczną szafę w powiększeniu :)
Pozdrawiam :)
poniedziałek, 16 stycznia 2012
Znowu ATC
Na blogu Galerii RAE rusza dzisiaj wyzwanie nr 9 - pod hasłem: "Torebka".
Ja zrobiłam cykl trzech ateciaków, nieco "kolażujących" w charakterze - z motywem torebek wyciętym z kolorowego pisma. Całość powstała na (moim ulubionym ostatnio) dwustronnym papierze "Czerń w kropce", użytym w różnych konfiguracjach.
Cykl prezentuje się tak:
Papier potuszowałam ciemnobrunatnym distressem i obszyłam brzegi białą nitką.
Płaskim wycinankom z gazety dodałam nieco przestrzenności, naklejając je na tekturkę, a napisy na piankę dystansową :
Zapraszam gorąco do obejrzenia pozostałych inspiracji - i oczywiście do udziału w wyzwaniu!
Ja zrobiłam cykl trzech ateciaków, nieco "kolażujących" w charakterze - z motywem torebek wyciętym z kolorowego pisma. Całość powstała na (moim ulubionym ostatnio) dwustronnym papierze "Czerń w kropce", użytym w różnych konfiguracjach.
Cykl prezentuje się tak:
Papier potuszowałam ciemnobrunatnym distressem i obszyłam brzegi białą nitką.
Płaskim wycinankom z gazety dodałam nieco przestrzenności, naklejając je na tekturkę, a napisy na piankę dystansową :
Zapraszam gorąco do obejrzenia pozostałych inspiracji - i oczywiście do udziału w wyzwaniu!
niedziela, 15 stycznia 2012
Kocia wymianka
Tematem grudniowej wymianki ATC na Scrapujących Polkach były "Koty".
No i chyba jasne, że nie mogłam odpuścić takiego tematu, mimo grudniowego braku czasu i świadomości, że trwa u mnie kryzys małej formy. Zgłosiłam się od razu, a potem długo nie mogłam się zebrać, ale w końcu ATC powstało i nawet jestem zadowolona.
ATC znowu wyszło trochę "artowe" - ostatnio mam ogólnie nastrój na porządkowanie przestrzeni wokół siebie - i chyba wkrada się on niepostrzeżenie do moich prac ;-)
Kryzys małej formy chyba też powoli ustępuje :)
Moją partnerką wymiankową była skrzatka, od której przyleciał do mnie ten fantastyczny i niezwykle pomysłowy ateciak (zdjęcie pochodzi z bloga autorki).
Ateciaczek jest składany, czego na blogu autorki nie widać, a mnie bardzo spodobała się mediowa okładka, dlatego muszę ją Wam pokazać:
Prawda, że jest świetny?
Pozdrawiam
i lecę odśnieżać :)
No i chyba jasne, że nie mogłam odpuścić takiego tematu, mimo grudniowego braku czasu i świadomości, że trwa u mnie kryzys małej formy. Zgłosiłam się od razu, a potem długo nie mogłam się zebrać, ale w końcu ATC powstało i nawet jestem zadowolona.
ATC znowu wyszło trochę "artowe" - ostatnio mam ogólnie nastrój na porządkowanie przestrzeni wokół siebie - i chyba wkrada się on niepostrzeżenie do moich prac ;-)
Kryzys małej formy chyba też powoli ustępuje :)
Moją partnerką wymiankową była skrzatka, od której przyleciał do mnie ten fantastyczny i niezwykle pomysłowy ateciak (zdjęcie pochodzi z bloga autorki).
Ateciaczek jest składany, czego na blogu autorki nie widać, a mnie bardzo spodobała się mediowa okładka, dlatego muszę ją Wam pokazać:
Prawda, że jest świetny?
Pozdrawiam
i lecę odśnieżać :)
sobota, 14 stycznia 2012
Chlapa
I nie, nie chodzi o tę za oknem ( chociaż u nas chwilowo biało i znowu trzeba odśnieżać).
Otóż postanowiłyśmy sobie chlapnąć we dwójkę z Offcą, na wyzwanie z bloga scrapki-wyzwaniowo.
W związku z tym (ale nie tylko) spotkałyśmy się na małe wspólne scrapowanie.
Żeby nie ulec pokusie przegadania paru godzin, wybrałyśmy do "obróbki" znalezioną na Art Piaskownicy tę mapkę, w dodatku bezterminową - i postanowiłyśmy tym razem być skuteczne i konkretne .
Odniosłyśmy sukces - udało się efektywnie podziałać i nawet prawie udało się skończyć, chociaż ostateczny szlif layoutowi każda z nas nadawała już osobno.
Do mojego scrapa wybrałam zdjęcie z pewnego, bynajmniej nie plażowego, wyjazdu do Chorwacji.
Beli, maleńkie miasteczko na wyspie Cres.
Położona na szczycie skalistego wzgórza osada, jedna z najstarszych na wyspie (bagatelka - 4000 lat), porównywana do orlego gniazda. Niezwykle malownicza, zabudowana starymi kamiennymi domkami, wymarzone miejsce do wieczornego powłóczenia się z aparatem.
Wybrałam też kolejny papier, który zalegał w szufladzie i zupełnie mi się nie podobał.
Na szczęście był dwustronny - na lewej stronie były tylko stonowane, piaskowe maziaje, też niezbyt ładne, ale wystarczyło trochę tuszu distress i stemplowania, by dodać im charakteru. No i oczywiście, zgodnie z wytycznymi, trzeba było go pochlapać :)
Do "chlapania klasycznego" użyłam mocno rozwodnionego czarnego reinkera distress, zmieszanego z Perfect Pearls, częściowo psikając, a częściowo chlapiąc większymi plamami wprost z rurki atomizerka.
Drugim wymaganym medium stał się czarny Chalk Glimmer Mist, który dał plamy ciemniejsze i bardziej połyskliwe.
Pozostałe efekty są już chlapaniem w stylu dowolnym ;-)
Spod białej papierowej serwetki wystaje wydruk - kopia starego podręcznika, pochlapana złotą farbą, tym razem swobodnymi maźnięciami pędzla.
I ostatni chlapany element, to kwiatkowe ćwieki, w oryginale lakierowane na różowo, u mnie zdarte do gołego metalu papierem ściernym i zachlapane tuszem alkoholowym w kilku odcieniach, techniką "prosto z buteleczki".
Bordery u góry i u dołu strony tworzą wspólnie trzy stemple: grunge'owy pasek Impression Obsession, "Koronka w pełnym słoncu" od RAE i chrząszczyk ze Scrappo.
Journaling - jak przeważnie w moich scrapach - dyskretny, stopiony z dolnym borderem.
A śnieg pada. I jest na plusie. Ale będzie chlapa! :D
Pozdrawiam :)
Otóż postanowiłyśmy sobie chlapnąć we dwójkę z Offcą, na wyzwanie z bloga scrapki-wyzwaniowo.
W związku z tym (ale nie tylko) spotkałyśmy się na małe wspólne scrapowanie.
Żeby nie ulec pokusie przegadania paru godzin, wybrałyśmy do "obróbki" znalezioną na Art Piaskownicy tę mapkę, w dodatku bezterminową - i postanowiłyśmy tym razem być skuteczne i konkretne .
Odniosłyśmy sukces - udało się efektywnie podziałać i nawet prawie udało się skończyć, chociaż ostateczny szlif layoutowi każda z nas nadawała już osobno.
Do mojego scrapa wybrałam zdjęcie z pewnego, bynajmniej nie plażowego, wyjazdu do Chorwacji.
Beli, maleńkie miasteczko na wyspie Cres.
Położona na szczycie skalistego wzgórza osada, jedna z najstarszych na wyspie (bagatelka - 4000 lat), porównywana do orlego gniazda. Niezwykle malownicza, zabudowana starymi kamiennymi domkami, wymarzone miejsce do wieczornego powłóczenia się z aparatem.
Wybrałam też kolejny papier, który zalegał w szufladzie i zupełnie mi się nie podobał.
Na szczęście był dwustronny - na lewej stronie były tylko stonowane, piaskowe maziaje, też niezbyt ładne, ale wystarczyło trochę tuszu distress i stemplowania, by dodać im charakteru. No i oczywiście, zgodnie z wytycznymi, trzeba było go pochlapać :)
Do "chlapania klasycznego" użyłam mocno rozwodnionego czarnego reinkera distress, zmieszanego z Perfect Pearls, częściowo psikając, a częściowo chlapiąc większymi plamami wprost z rurki atomizerka.
Drugim wymaganym medium stał się czarny Chalk Glimmer Mist, który dał plamy ciemniejsze i bardziej połyskliwe.
Pozostałe efekty są już chlapaniem w stylu dowolnym ;-)
Spod białej papierowej serwetki wystaje wydruk - kopia starego podręcznika, pochlapana złotą farbą, tym razem swobodnymi maźnięciami pędzla.
I ostatni chlapany element, to kwiatkowe ćwieki, w oryginale lakierowane na różowo, u mnie zdarte do gołego metalu papierem ściernym i zachlapane tuszem alkoholowym w kilku odcieniach, techniką "prosto z buteleczki".
Bordery u góry i u dołu strony tworzą wspólnie trzy stemple: grunge'owy pasek Impression Obsession, "Koronka w pełnym słoncu" od RAE i chrząszczyk ze Scrappo.
Journaling - jak przeważnie w moich scrapach - dyskretny, stopiony z dolnym borderem.
A śnieg pada. I jest na plusie. Ale będzie chlapa! :D
Pozdrawiam :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)