środa, 22 maja 2019

Wrzesień w maju ;-)

No, to akurat by się zgadzało.

Ale nie, nie o pogodę tym razem chodzi.

Chodzi o nowy sweterek, który miałam przyjemność testować.
Sweet September, projekt Doroty 'Knitolog' Morawiak zwany przez grono testerek pieszczotliwie Septemberkiem. We wrześniu ubiegłego roku, na Drutozlocie, miałam okazję zobaczyć go po raz pierwszy na autorce. Stąd nazwa :)

A dzisiaj Sweet September ma swoją premierę jako wzór na Raverly - klik klik, klik!.
Bardzo ciekawa konstrukcja, która zaczyna się jak raglan od góry, a kończy...
A co ja będę zdradzać szczegóły - zróbcie, to zobaczycie ;-)


Zdradzę tyle, że sweterek ma ozdobny, ażurowy karczek. Z nupkami, a jakże!
U mnie są słabo widoczne, bo tym razem wybrałam melażowe połączenie włóczek, którym zaraziła mnie również Dorota, przy okazji innego sweterka.


Te niteczki to Traumseide Zitrona (100% jedwab) i Lace Lang Yarns (40% jedwab, 60% moher), co dało efekt niesamowity, trudny do opisania i oddania na zdjęciach. Musicie mi wierzyć na słowo - bajka. Tym połączeniem (w tym samym kolorze zresztą!) zaraziła mnie sama Dorota, prezentując na Drutozlocie kolejny piękny sweterek. No i jak się trafiła promocja w e-dziewiarce, to bez namysłu kupiłam te same włóczki.
No i musiałam, po prostu musiałam coś z nich zrobić jak najszybciej. Może ażur nie jest tak wyeksponowany, jak na gładkiej nitce, ale za to całość jest cudownie lejąca. No w końcu jedwab w przewadze! :)



Sam projekt jak to u Doroty, prowadzi za rękę, dając jednocześnie dużo przestrzeni do indywidualizacji dla takich kombinatorów jak ja.
Hmm...  czy ja kiedykolwiek zrobiłam jakiś sweter od początku do końca zgodnie z projektem? Muszę to sprawdzić, ale chyba nie :)

Wersja podstawowa jest dopasowana i taliowana, ale wzór pozwala po oddzieleniu rękawów kształtować linię tułowia wg własnych preferencji. U mnie oversize i ulubiona ostatnio linia A.




Zdjęć na tle majowej zieleni niestety nie udało się zrobić - tegoroczna pogoda nie sprzyjała plenerom fotograficznym. Brrr...


A tak to wygląda z tyłu:


Oczywiście nie obyło się bez przygód, bo co to za dzierganie bez dreszczyku emocji? ;-)

Tym razem po hasłem: trauma z "Traumą"*
Optymistycznie (no dobra, sknera jestem) kupiłam jeden motek Traumseide, który spokojnie mógł wystarczyć na sweterek. Dopasowany. A ja nie dość, że od razu zaplanowałam dwa rozmiary większy, to jeszcze poszerzyłam korpus. No i lipa. W połowie korpusu zaczęła mnie prześladować wizja konieczności zakupu drugiego motka, z którego wykorzystam jakieś 100 m. Czyli 1/8. Super. fantastyczna nitka. Tylko czy koniecznie musi być w tym samym kolorze, jak inne też mi się podobają?! No żeż. Trauma jak nic.

Na szczęście wśród braci (czy jest jakiś "siostrzany" odpowiednik słowa "brać"?) dziewiarskiej panuje niespotykany duch solidarności. Na hasło: "brakuje - kobity, ratujta!" zawsze znajdzie się dobra dusza, która z przepastnych czeluści wydobędzie brakującą resztkę albo motek. Tym razem solidną końcówką poratowała mnie nasza krakowska koleżanka Ewa, której niniejszym bardzo dziękuję za pomoc  :)

Co prawda moteczki okazały się być w innym kolorze (a wydawał się taki sam!), ale od czego mam barwniki?
Efekt "wyrównywania różnic" możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Te dwa precelki to próba dopasowania koloru do zwoju na samym dole zdjęcia.
Czy udana, możecie ocenić po swetrze  :)


A tak wyglądał karczek w trakcie działań. Zdjęcie bardzo robocze, ale ażur jest na nim dobrze widoczny:


I na koniec jeszcze jeszcze zdjęcie "wieszakowe", na którym widać, że udało mi się utrafić w kolor. A raczej - mam nadzieję, że nic nie widać ;)


Pozdrawiam Was coraz cieplej
i coraz wiosenniej :)


*) "Trauma" to takie nasze slangowe określenie tej włóczki, której nazwa handlowa brzmi Traumseide.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...