wtorek, 31 grudnia 2013
wtorek, 10 grudnia 2013
Pierniczkowate kartki :)
Kartki świąteczne w moim wykonaniu to absolutny ewenement.
Robię je wyjątkowo i w ilościach wręcz homeopatycznych ;-)
W tym roku powstały aż cztery - dwie na spotkaniu u Ludki, gdzie robiłyśmy prace na kiermasz charytatywny, a dwie kolejne na bardzo szczególne zamówienie.
Te pierwsze, robione jeszcze w listopadzie, zdjęć nie mają, zwyczajnie nie było czasu.
Za to dwie najnowsze pokazuję, bo ich przyszli adresaci raczej na mojego bloga nie zajrzą :)
Powszechnie uwielbiane bazy z craftowego kartonu kojarzą mi się właśnie tak "ciasteczkowo", stąd połączenie z białym "lukrem" - gesso, brokaty, perełki i tusze. Tekturki i stemple z the MiNi art, jeszcze z zeszłorocznych zapasów :)
I to w zasadzie wszystko - miało być oszczędne i stonowane- i chyba się udało.
Zdjęcia nadal fatalne, cokolwiek bym z nimi nie zrobiła, blogspot i tak wie lepiej - i paskudzi je niemiłosiernie. Coraz bardziej mnie to zniechęca - jakość zawsze mocno spadała, ale aż tak źle to jeszcze nie było, mam wrażenie, że jest znacznie gorzej niż przed przerwą w publikowaniu.
Czy Wy też macie takie odczucia co do swoich zdjęć?
Robię je wyjątkowo i w ilościach wręcz homeopatycznych ;-)
W tym roku powstały aż cztery - dwie na spotkaniu u Ludki, gdzie robiłyśmy prace na kiermasz charytatywny, a dwie kolejne na bardzo szczególne zamówienie.
Te pierwsze, robione jeszcze w listopadzie, zdjęć nie mają, zwyczajnie nie było czasu.
Za to dwie najnowsze pokazuję, bo ich przyszli adresaci raczej na mojego bloga nie zajrzą :)
Powszechnie uwielbiane bazy z craftowego kartonu kojarzą mi się właśnie tak "ciasteczkowo", stąd połączenie z białym "lukrem" - gesso, brokaty, perełki i tusze. Tekturki i stemple z the MiNi art, jeszcze z zeszłorocznych zapasów :)
I to w zasadzie wszystko - miało być oszczędne i stonowane- i chyba się udało.
Zdjęcia nadal fatalne, cokolwiek bym z nimi nie zrobiła, blogspot i tak wie lepiej - i paskudzi je niemiłosiernie. Coraz bardziej mnie to zniechęca - jakość zawsze mocno spadała, ale aż tak źle to jeszcze nie było, mam wrażenie, że jest znacznie gorzej niż przed przerwą w publikowaniu.
Czy Wy też macie takie odczucia co do swoich zdjęć?
niedziela, 8 grudnia 2013
Nikt nie mowił, że będzie łatwo...
...odmieść bloga z kurzu i pajęczyn ;-)
Dla nabrania wprawy odskrobałam więc najpierw z kurzu i pajęczyn to:
"To" - czyli kufer podróżny, nabyty kilkanaście lat temu za jakieś śmieszne grosze. Atrakcyjna cena wynikała najprawdopodobniej z faktu, że ktoś radośnie kufer "odnowił" - zalepiając całość z zewnątrz grubą warstwą farby olejnej w kolorze... hm... użyję eufemizmu: nieapetycznym musztardowym ;-)
Oczywiście od razu zabrałam się za odnawianie i - zabrakło mi czegoś-tam.
Weny, czasu, koncepcji, a może preparatu do usuwania farby - nie pamiętam.
Dość, że stało sobie takie paskudztwo lat kilkanaście, zapełnione w środku innymi paskudztwami, a mnie otrząsało na samą myśl, co (i jak) trzeba z tym zrobić, żeby zaczęło się do czegokolwiek nadawać.
Kolejne podejście nastąpiło równo rok temu - i ograniczyło się do wyrzucenia/rozdania/przeprowadzki zawartości. I znowu zawisło. Za to koncepcja zdążyła się w międzyczasie ukształtować, a w ciągu kolejnych miesięcy stopniowo nabrać realnych kształtów.
Zdjęć z etapów pośrednich nie będzie, mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
I tak nie miały szans oddać kłębów kurzu unoszących się z odrywanej wyściółki ani trujących oparów "zjadacza powłok lakierniczych". Ani specyficznego zapachu staroci, stęchlizny i strychu-piwnicy, który długo nie dawał się niczym usunąć.
Za to efekt końcowy całkiem mi się podoba i wygląda tak:
Niestety, blogspot robi mi z powyższych zdjęć jakąś kompletną porażkę, zupełnie nie widać faktury płótna, którą to mozolnie odskrobałam spod grubej warstwy farby. Mam nadzieję, że na zbliżeniach będzie to lepiej widoczne.
Naoglądałam się w sieci fotek podobnych kufrów pomalowanych (a właściwie zalepionych) na biało po całości, wraz z okuciami - i wiedziałam, że tego stanowczo nie chcę. Nie chciałam też mocnego kontrastu płótna i okuć, co w moim odczuciu wygląda jak kiepska replika. Dlatego okucia i elementy skórzane zostały tylko lekko przetarte na jaśniejszy odcień. No i nie mogłam sobie odmówić kolejnej edycji numerków (klik), do których dołączył motyw korony zaczerpnięty stąd (klik).
Motywy malowałam ręcznie, lekko tylko posiłkując się ołówkową odbitką. Lekko, bo na grubym płótnie za nic nie chciała się odbić :)))
Środek wykleiłam tapetą - uwaga - 'Hello Kitty' :)))
Wymarzyły mi się pastelowe niebieskie paseczki i taka akurat była dostępna w markecie budowlanym w całkiem przystępnej cenie. Nie, nie ma na niej tych słodkich rysuneczków, mam całą rolkę neutralnych pasków do wykorzystania w kolejnych pracach :)
W środku pozują pokazywane już kiedyś bobinki i piękny lniany woreczek na lawendę, prezent od edyty350 :)
A w kolejce czeka jeszcze jeden, tym razem znacznie większy, kufer podróżny. W stanie równie zachęcającym, co jego mniejszy braciszek.
Może kiedyś, za kolejnych kilkanaście lat... ;-)
Pozdrawiam :)
Dla nabrania wprawy odskrobałam więc najpierw z kurzu i pajęczyn to:
"To" - czyli kufer podróżny, nabyty kilkanaście lat temu za jakieś śmieszne grosze. Atrakcyjna cena wynikała najprawdopodobniej z faktu, że ktoś radośnie kufer "odnowił" - zalepiając całość z zewnątrz grubą warstwą farby olejnej w kolorze... hm... użyję eufemizmu: nieapetycznym musztardowym ;-)
Oczywiście od razu zabrałam się za odnawianie i - zabrakło mi czegoś-tam.
Weny, czasu, koncepcji, a może preparatu do usuwania farby - nie pamiętam.
Dość, że stało sobie takie paskudztwo lat kilkanaście, zapełnione w środku innymi paskudztwami, a mnie otrząsało na samą myśl, co (i jak) trzeba z tym zrobić, żeby zaczęło się do czegokolwiek nadawać.
Kolejne podejście nastąpiło równo rok temu - i ograniczyło się do wyrzucenia/rozdania/przeprowadzki zawartości. I znowu zawisło. Za to koncepcja zdążyła się w międzyczasie ukształtować, a w ciągu kolejnych miesięcy stopniowo nabrać realnych kształtów.
Zdjęć z etapów pośrednich nie będzie, mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
I tak nie miały szans oddać kłębów kurzu unoszących się z odrywanej wyściółki ani trujących oparów "zjadacza powłok lakierniczych". Ani specyficznego zapachu staroci, stęchlizny i strychu-piwnicy, który długo nie dawał się niczym usunąć.
Za to efekt końcowy całkiem mi się podoba i wygląda tak:
Niestety, blogspot robi mi z powyższych zdjęć jakąś kompletną porażkę, zupełnie nie widać faktury płótna, którą to mozolnie odskrobałam spod grubej warstwy farby. Mam nadzieję, że na zbliżeniach będzie to lepiej widoczne.
Naoglądałam się w sieci fotek podobnych kufrów pomalowanych (a właściwie zalepionych) na biało po całości, wraz z okuciami - i wiedziałam, że tego stanowczo nie chcę. Nie chciałam też mocnego kontrastu płótna i okuć, co w moim odczuciu wygląda jak kiepska replika. Dlatego okucia i elementy skórzane zostały tylko lekko przetarte na jaśniejszy odcień. No i nie mogłam sobie odmówić kolejnej edycji numerków (klik), do których dołączył motyw korony zaczerpnięty stąd (klik).
Motywy malowałam ręcznie, lekko tylko posiłkując się ołówkową odbitką. Lekko, bo na grubym płótnie za nic nie chciała się odbić :)))
Środek wykleiłam tapetą - uwaga - 'Hello Kitty' :)))
Wymarzyły mi się pastelowe niebieskie paseczki i taka akurat była dostępna w markecie budowlanym w całkiem przystępnej cenie. Nie, nie ma na niej tych słodkich rysuneczków, mam całą rolkę neutralnych pasków do wykorzystania w kolejnych pracach :)
W środku pozują pokazywane już kiedyś bobinki i piękny lniany woreczek na lawendę, prezent od edyty350 :)
A w kolejce czeka jeszcze jeden, tym razem znacznie większy, kufer podróżny. W stanie równie zachęcającym, co jego mniejszy braciszek.
Może kiedyś, za kolejnych kilkanaście lat... ;-)
Pozdrawiam :)
piątek, 5 lipca 2013
Zbiorówka
czyli efekt wczorajszego spontanicznego scrapowanka z Carrotką.
Wspólnego.
Na jednym arkuszu, a właściwie na jego białej, odwrotnej stronie.
Po dwóch stronach blatu :)
Doskonała zabawa i jeszcze ciekawsze doświadczenie twórcze :)))
Fotki autorstwa Kasi, u której scrap został.
Kasiu, jesteś lepsza niż błyskawica!!!
I detale:
Pozdrawiam :)))
Wspólnego.
Na jednym arkuszu, a właściwie na jego białej, odwrotnej stronie.
Po dwóch stronach blatu :)
Doskonała zabawa i jeszcze ciekawsze doświadczenie twórcze :)))
Fotki autorstwa Kasi, u której scrap został.
Kasiu, jesteś lepsza niż błyskawica!!!
I detale:
Pozdrawiam :)))
środa, 26 czerwca 2013
Notesik
zrobiłam. Romantyczny taki.
Przód:
I tył:
Notes (co oczywiste) powstał na podstawie tutorialu Arte Banale, znanego chyba wszystkim. Jeśli jakimś cudem jeszcze go nie znacie, to koniecznie zajrzyjcie tu, a potem obejrzyjcie galerię notesów i kalendarzy na blogu Arte. Są absolutnie genialne!
A mój notesik jest zarazem zakończeniem pewnego istotnego etapu w moim życiu - to moja ostatnia praca w ramach DT Galerii RAE. Tam też znajdziecie listę materiałów, a tutaj raz jeszcze chciałam podziękować Rae i dziewczynom za te 1,5 roku inspiracji i mobilizacji, jakim było dla mnie to dizajntimowe doświadczenie :)
Pozdrawiam :)
Przód:
I tył:
I pod skosem:
A mój notesik jest zarazem zakończeniem pewnego istotnego etapu w moim życiu - to moja ostatnia praca w ramach DT Galerii RAE. Tam też znajdziecie listę materiałów, a tutaj raz jeszcze chciałam podziękować Rae i dziewczynom za te 1,5 roku inspiracji i mobilizacji, jakim było dla mnie to dizajntimowe doświadczenie :)
Pozdrawiam :)
środa, 5 czerwca 2013
Feniks z popiołów ;-)
Scrapowanie w biegu i na gwizdek nie jest moją mocną stroną. Szybkie scrapy mi nie wychodzą.
Zwłaszcza, kiedy muszę, a nie chcę.
I któregoś deszczowego dnia rozłożyłam na części i poskładałam od nowa.
wszystko jest opisane na blogu Galerii RAE. Tutaj tylko szybciutko wyjaśnię, że tajemnicza substancja na fotce to kompost - wg mnie kompostowanie to nieodzowny warunek odpowiedzialnego ogrodnictwa. :)
Nieudany scrap był moją inspiracją na majowe wyzwanie, którego przedmiotem jest właśnie interpretacja powyższego cytatu W.Whartona.
Do zamalowania pierwotnej wersji napisu użyłam m.in. farb akrylowych, zgłaszam więc pracę na mixedmediowe wyzwanie: "Jak TY używasz farb akrylowych". A najczęściej utylitarnie ich używam, stoi sobie pod stołem taka duża skrzynka, z której w razie potrzeby wyciągam któryś leciwy słoiczek :-)
Akryle są obecne w moim życiu odkąd "system" łaskawie zezwolił na kupowanie ich bez dyplomu i legitymacji - pisałam o tym tu. Tak, były takie czasy...
A, no i jeszcze różyczki!
Jak mogłabym o nich nie wspomnieć? Powstały dzięki kursikowi Joanny z Kartkowego Zacisza.
Oryginalne różyczki Joanny są urocze i doskonałe, moje wyszły bardzo śmieciarsko, ale jako debiut i efekt eksperymentów z posiadanym papierem mogą być ;-)
A teraz... hmmm.
Nie pokazałam na blogu, bo mi wstyd przynosił. Teraz już chyba mogę? ;-)
Wersja pierwotna:
A do udziału w wyzwaniu serdecznie zapraszam - jest jeszcze cały tydzień czasu. Zachęcam, bo temat wcale nie jest taki trudny, jak może się wydawać :)
Pozdrawiam :)
środa, 22 maja 2013
Bejbik ;-)
Przeczytałam niedawno, że scrapy o kwiatkach są nudne.
Nie to, co scrapy o dzieciach.
Cudzych, bo właśnie podglądanie cudzego życia autorka powyższych słów miała na myśli.
A scrapy o maleńkich roślinkach, które niespodziewanie i wbrew wszystkiemu przyszły na świat? Po ponad rocznej suszy i upałach, chociaż są cieniolubne i do rozmnażania potrzebują wody - i chociaż w naszych, polskich ogrodach czynią to wyjątkowo niechętnie.
Taki, na ten przykład, języcznik zwyczajny (Phyllitis scolopendrium).
Dobitny przykład, jak niesłuszna jest obiegowa opinia o paprociach, że "się rozłażą".
Ano, są takie (w mniejszości) które się i rozłażą. Ale większość gatunków nie dosyć, że rozłazić się nie zamierza, to nawet próby zmuszenia ich do tego za pomocą np. podziału kępy mogą skończyć się tragicznie. Dla kępy.
I rozczarowaniem dla ogrodnika.
Pozostają więc zakupy roślin z in vitro, albo czekanie na szczęście.
Otóż aktualnie jestem szczęściarą - po 15 latach natknęłam się w ogrodzie na siewkę języcznika.
A właściwie to być może będę - o ile maleństwo przeżyje. :)))
Scrap na materiałach z Galerii RAE.
A do jego powstania przyczyniła się ta mapka ze Scrap Map - trochę co prawda mnie poniosło, ale szczątki kompozycji gdzieś tam można chyba dostrzec ;-)
Scrap łapie się również (chyba? - a tam, najwyżej mnie wywalą...) na monochromatyczne wyzwanie w Scrapki wyzwaniowo.
A o stopach będzie innym razem* ;-)
No i jak to jest z tymi "bezdzietnymi" scrapami? Nudne są, czy też interesujące? ;-)
*) Scrapy "o stopach" też są ponoć nudne.
Hmm... nie robiłam jeszcze, najwyższa pora to nadrobić. Pomysł już jest. :))))
Nie to, co scrapy o dzieciach.
Cudzych, bo właśnie podglądanie cudzego życia autorka powyższych słów miała na myśli.
A scrapy o maleńkich roślinkach, które niespodziewanie i wbrew wszystkiemu przyszły na świat? Po ponad rocznej suszy i upałach, chociaż są cieniolubne i do rozmnażania potrzebują wody - i chociaż w naszych, polskich ogrodach czynią to wyjątkowo niechętnie.
Taki, na ten przykład, języcznik zwyczajny (Phyllitis scolopendrium).
Dobitny przykład, jak niesłuszna jest obiegowa opinia o paprociach, że "się rozłażą".
Ano, są takie (w mniejszości) które się i rozłażą. Ale większość gatunków nie dosyć, że rozłazić się nie zamierza, to nawet próby zmuszenia ich do tego za pomocą np. podziału kępy mogą skończyć się tragicznie. Dla kępy.
I rozczarowaniem dla ogrodnika.
Pozostają więc zakupy roślin z in vitro, albo czekanie na szczęście.
Otóż aktualnie jestem szczęściarą - po 15 latach natknęłam się w ogrodzie na siewkę języcznika.
A właściwie to być może będę - o ile maleństwo przeżyje. :)))
Scrap na materiałach z Galerii RAE.
A do jego powstania przyczyniła się ta mapka ze Scrap Map - trochę co prawda mnie poniosło, ale szczątki kompozycji gdzieś tam można chyba dostrzec ;-)
Scrap łapie się również (chyba? - a tam, najwyżej mnie wywalą...) na monochromatyczne wyzwanie w Scrapki wyzwaniowo.
A o stopach będzie innym razem* ;-)
No i jak to jest z tymi "bezdzietnymi" scrapami? Nudne są, czy też interesujące? ;-)
*) Scrapy "o stopach" też są ponoć nudne.
Hmm... nie robiłam jeszcze, najwyższa pora to nadrobić. Pomysł już jest. :))))
środa, 8 maja 2013
Gadżeciarsko :)
Tak, jestem gadżeciarą.
Ogrodową :)
Metalowe tabliczki do opisywania roślin marzyły mi się, odkąd zobaczyłam takie w ogrodach w Anglii.
Zamierzałam sobie nawet je wyciąć z blachy ocynkowanej, ale tak mi jakoś schodziło i schodziło. Może to niekorzystna pogoda przez kilka ostatnich lat spowodowała taki rodzaj zniechęcenia. Albo susza od marca, albo afrykańskie upały, albo powódź. W tym roku po raz pierwszy od kilku lat wiosna jest taka, jak być powinna. Trochę słońca, trochę deszczu, ciepło, ale do wytrzymania. Ciekawe, jak długo?
No i w tym roku w zimie trafiłam na takie tabliczki - w Polsce, w znanym sklepie z odpadami po wielkim świecie ;-) A scrap ze zdjęciem upamiętniającym to wydarzenie powstał dopiero wiosną, na papierach Galerii RAE (klik).
Szybko, prosto, minimalistycznie. Stemple i kilka wycinanek.
I gesso :)
Scrapa zgłaszam na wyzwanie Mixed Media Place "Jak TY używasz gesso".
To oczywiście tylko jeden ze sposobów, na jakie go używam, ale fakt - gesso pojawia się w moich scrapach prawie tak często, jak stemple :)
Pozdrawiam :)
Ogrodową :)
Metalowe tabliczki do opisywania roślin marzyły mi się, odkąd zobaczyłam takie w ogrodach w Anglii.
Zamierzałam sobie nawet je wyciąć z blachy ocynkowanej, ale tak mi jakoś schodziło i schodziło. Może to niekorzystna pogoda przez kilka ostatnich lat spowodowała taki rodzaj zniechęcenia. Albo susza od marca, albo afrykańskie upały, albo powódź. W tym roku po raz pierwszy od kilku lat wiosna jest taka, jak być powinna. Trochę słońca, trochę deszczu, ciepło, ale do wytrzymania. Ciekawe, jak długo?
No i w tym roku w zimie trafiłam na takie tabliczki - w Polsce, w znanym sklepie z odpadami po wielkim świecie ;-) A scrap ze zdjęciem upamiętniającym to wydarzenie powstał dopiero wiosną, na papierach Galerii RAE (klik).
Szybko, prosto, minimalistycznie. Stemple i kilka wycinanek.
I gesso :)
Scrapa zgłaszam na wyzwanie Mixed Media Place "Jak TY używasz gesso".
To oczywiście tylko jeden ze sposobów, na jakie go używam, ale fakt - gesso pojawia się w moich scrapach prawie tak często, jak stemple :)
Pozdrawiam :)
poniedziałek, 29 kwietnia 2013
Galeria RAE - to już dwulatka :)
I w związku z tym jubilatka hucznie obchodzi urodziny!
Świętowanie już się zaczęło i będzie trwało cały tydzień!
Aż do końca długiego weekendu, czyli przyszłej niedzieli, 5 maja po wpisaniu kodu 2URODZINY cena papierów w koszyku obniży się o 15%!
W tym tygodniu pojawi się w sklepie też sporo nowości.
I - uwaga, uwaga! - w związku z tym rusza zabawa.
Zapraszamy do udziału i śledzenia pojawiających się informacji - wszystkie szczegóły na blogu firmowym Galerii RAE :)
Świętowanie już się zaczęło i będzie trwało cały tydzień!
Aż do końca długiego weekendu, czyli przyszłej niedzieli, 5 maja po wpisaniu kodu 2URODZINY cena papierów w koszyku obniży się o 15%!
W tym tygodniu pojawi się w sklepie też sporo nowości.
I - uwaga, uwaga! - w związku z tym rusza zabawa.
Zapraszamy do udziału i śledzenia pojawiających się informacji - wszystkie szczegóły na blogu firmowym Galerii RAE :)
środa, 24 kwietnia 2013
Taśmowo
i koronkowo ;-)
Zanim jeszcze galopująca wiosna zabrała mi resztki wolnego czasu, zrobiłam porządki w moich skromnych zasobach wstążkowo-koronkowych. Naoglądałam się w sieci pięknych bobinek i postanowiłam też sobie takie zrobić, a co. Wzór znalazłam tu (klik). A potem nawycinałam się do upojenia jednakowych kształcików z beermaty. Okleiłam wszystko papierami Galerii RAE - na blogu galeriowym, jak zwykle, możecie zobaczyć, których papierów użyłam :)
I jeśli czas pozwoli, wyprodukuję następne.
A póki co, zamiast nożyczek i kleju - szpadel, widły, grabie, sekator plus kilka innych narzędzi, które nazw w języku polskim pewnie nigdy się nie dorobią. Dobrze, że nie widzicie, jak wyglądają moje ręce (mimo rękawic)... ;-)
A tak prezentuje się cały komplecik :)
Pozdrawiam :)
Zanim jeszcze galopująca wiosna zabrała mi resztki wolnego czasu, zrobiłam porządki w moich skromnych zasobach wstążkowo-koronkowych. Naoglądałam się w sieci pięknych bobinek i postanowiłam też sobie takie zrobić, a co. Wzór znalazłam tu (klik). A potem nawycinałam się do upojenia jednakowych kształcików z beermaty. Okleiłam wszystko papierami Galerii RAE - na blogu galeriowym, jak zwykle, możecie zobaczyć, których papierów użyłam :)
I jeśli czas pozwoli, wyprodukuję następne.
A póki co, zamiast nożyczek i kleju - szpadel, widły, grabie, sekator plus kilka innych narzędzi, które nazw w języku polskim pewnie nigdy się nie dorobią. Dobrze, że nie widzicie, jak wyglądają moje ręce (mimo rękawic)... ;-)
A tak prezentuje się cały komplecik :)
Pozdrawiam :)
środa, 17 kwietnia 2013
Lift Project #10. I wyzwanie!
Tym razem w ramach Lift Project Mamajudo na warsztat poszła ta kartka Agnieszki Scrappassion.
Moja interpretacja prezentuje się tak:
Karteczka powstała na papierach Galerii RAE: tym i tym, z borderkiem z tego i z dodatkiem jednego z tych tagów - i z różyczkami, które co prawda wystąpiły już w poprzednim poście, ale nieprędko się od nich uwolnię ;)
A jest ona - uwaga! - inspiracją do kwietniowego wyzwania na blogu Galerii RAE, które tym razem jest kwieciste.
A teraz - dla tych, którym się nie chce klikać w linki ;-) - oryginał autorstwa Agnieszki:
Pozdrawiam i zapraszam do udziału w wyzwaniu :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)