Sweter z ozdobnym borderem u dołu chodził za mną od dłuższego czasu.
Nie jestem fanką ozdobności i barokowych ażurów, jakoś tak najlepiej mi się noszą zwykłe zwyklaki. Ale ten wzór (klik), zapisany kiedyś w 'Ulubionych' na Raverly, nie pozwalał o sobie zapomnieć.
Włóczki czekały od dawna w koszu z zapasami. Podstawą był szaroniebieski Lace Dropsa (alpaka z jedwabiem), kupiony kiedyś specjalnie w celu połączenia z moherem (Ola, jeśli to czytasz, to dziękuję za inspirację!) trzeba było tylko pokolorować popielaty silkmohair kupiony specjalnie z myślą o farbowaniu i dołączyć trzecią cieniznę - tweedową mieszankę merynosa, jedwabiu, wiskozy i poliamidu o kosmicznej grubości 1500 m w 100g.
Jeśli sweter ma być noszony, a nie tylko zakładany od dzwonu, to dla mnie musi być luźny. Workowaty, elegancko zwany oversizowym. W takich czuję się po prostu najlepiej :)
Z próbek, wyliczeń i mierzenia ulubionych swetrów wyszło mi, że powinnam robić rozmiar L albo nawet XL. Asekuracyjnie wybrałam L, obawiając się z lekka, czy nie będzie opięty pod pachami (szczerze nie cierpię!). Dziergało się bezproblemowo, morze prawych oczek z dodawaniem co kilka rzędów.
I tak, dziergając z trzech oddzielnych motków, klnąc niekiedy cichutko na czepiający się wszystkiego szorstki tweed, dobrnęłam do miejsca rozdzielenia rękawów. I tu napotkałam Nieuniknione.
Nieuniknione (jak to zwykle ono) wylazło nagle z krzaków i jadowicie zasyczało mi prosto w ośrodek wątpliwości w mózgu: "Rób takie wielkie, rób! Założysz i sprujesz. A ja się będę z satysfakcją przyglądało, jak się męczysz z pruciem tego moheru po zblokowaniu. He he he...".
No i stało się.
Wątpliwości wykiełkowały, rozwinęły najpierw liścienie, a potem już całkiem dorodne liście właściwe i łodyżkę. Taką wiotką, wijącą się i kapiącą trującym sokiem przy próbie urwania u nasady ;-)
Odłożyłam. Poleży, może samo zmaleje.
Wszystkie UFOki naprawiają się same od leżenia w szafie ;-)
W międzyczasie napatoczył się test zielonego Ryżego, więc z ulgą mu się oddałam. I wtedy...
Wtedy przyszło wybawienie.
Wybawienie miało postać wpisu na blogu Makunki, z - ni mniej, ni więcej - tylko wielką, puszystą, luźną i obszerną Magnolią! Taaaak, przecież taką właśnie chciałam!!!
Teraz poleciało już błyskawicznie. Z rozmiaru L przeszłam do ilości oczek korpusu jak w XL, dodając równomiernie tyle, aby wpasowały się dwa dodatkowe motywy wzoru. Skróciłam dolny ściągacz do absolutnego minimum i zrezygnowałam z plisy przy szyi, zastępując ją i-cordem.
I co, źle wygląda?!
Foty "wieszakowe" też muszą być ;-)
I border z bliska.
Motyw kojarzy mi się bardziej z pawim piórem, niż z kwiatem magnolii, no ale ja z Krakowa jestem. Może dlatego ;-)
Ale to nie wszystko.
Udziergały się w międzyczasie takie Zapchajdziury przeczekaniowe ;-)
Różową farbowankę już znacie. Swoje 5 minut miała w tych skarpetkach, a tu tylko resztka, na kolor. Szara - wiadomo, też resztkowa Alize, :)
A na koniec, dla wytrwałych, zmiana klimatu.
Żeby tak się całkiem nie zasklepić w dziewiarskiej niszy.
Tym razem w roli głównej takie małe, nieco industrialne kolczyki. Srebro trochę zmaltretowane, oksydowane i z dziewiarskim szyfrem ;-)
A sweterek już miał swoją premierę i chyba się polubimy.
Mam nadzieję ponosić go jeszcze tej wiosny, o ile nie przyjdą jakieś wściekłe upały.
Edit:
Nie wiem, jak to się stało, że nie podałam tu linku do projektu, ale już się poprawiam.
Magnolia autorstwa Camilli Vad, wzór jest płatny, dostępny na Raverly. W pakiecie dostajemy również przepis na wersję letnią z krótkim rękawem.
Pozdrawiam Was serdecznie :)
Piękna Magnolia, kolejna, która przekonuje mnie, że muszm mieć swoją :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńTo piękny, dobrze rozpisany wzór - mimo chwilowych wątpliwości jestem z niej bardzo zadowolona.
Wow, wow, i jeszcze raz wow!!!
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kasiu - i cieszę się, że znowu namierzyłam Twojego bloga, bo mi jakoś umknął :)
UsuńRewelacyjny ten sweter, fantastyczne kolczyki i wszystko pięknie sfotografowane. Gdy czytam o zmaganiach dziewiarskich, o spotkaniach z nieuniknionym i o ośrodkach wątpliwości to jakbym o sobie czytała. Jednak w kwestiach łączenia włókien i nadawania im kolorów jestem że tak powiem zielona, więc tym większy jest mój podziw! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOj, z tymi wątpliwościami i odkładaniem decyzji na potem to chyba większość z nas tak ma. A potem UFOki lądują w szafach. A łączenie różnych nitek w robótce bardzo polecam, bo dużo ciekawych efektów można osiągnąć. Tylko to się często kończy powiększaniem zapasów o nitki, które miały pasować do koncepcji, a w próbce okazało się, że to nie to ;-)
UsuńŁączenie nitek już mi się nie raz dobrze sprawdziło, do niektórych wełen z moich zapasów zamierzam dodać bledszą albo intensywniejszą włóczkę, ale obawiam się że to może tylko te zapasy powiększyć. Mam wrażenie że u Ciebie jest to precyzyjnie zaplanowane. No i to farbowanie! Napisz proszę słówko o tych kolczykach, urzekł mnie nie tyle sympatyczny dziewiarski kod, ucho tez jest i prawe i lewe, ale one są takie...jakby lepione, jakby odciski palców.
UsuńZ tym powiększaniem zapasów to prawda, niestety - mam już sporo takich 'dodatków', które kiedyś do czegoś muszę dopasować. Precyzyjne planowanie to raczej metoda prób(ek) i błędów ;-)
UsuńA co do kolczyków, to srebro jest bardzo plastyczne, więc trochę było kształtowane na zimno, trochę na gorąco, bez specjalnego planu. Palnik, pilniki, papier ścierny i oksyda - to w zasadzie wszystko :)
No to podziw podwójny, po pierwsze dla technicznego warsztatu po drugie dla artyzmu.
UsuńMam tak samo , tylko inaczej ha, ha ... powinnam robić sobie sweterki w rozmiarze XL a robię sobie S-ki ha, ha, ha
OdpowiedzUsuńA Twoja Magnolia oczywiście piękna :):):)
O, reaktywowałaś się, jak super :))) I dziękuję :)
UsuńWażne, że się dobrze w tych swoich-nieswoich rozmiarach czujemy :)(
Jak mi miło się zrobiło, że choć troszkę pomogłam Twojej Magnolii nie zostać UFOkiem! Piękna jest Twoja wersja! Ja też wolę proste swetry, ale ten wzór jest naprawdę bardzo akuratny - nie za dużo, lecz w sam raz :)
OdpowiedzUsuńNawet bardzo pomogłaś - podejrzewam, że bez Twoich zdjęć skończyłoby się pruciem. Twoja wersja jest bardziej 'górska', moja wyszła zdecydowanie 'miejska', ale takie górskie - "terenowe" swetry są mi chyba najbliższe.
UsuńPrześliczny sweter!!!! Poprzez łączenie różnych nitek, uzyskałaś fantastyczny kolor!!! Bardzo mi się podoba, jest taki nieoczywisty, trudny do zdefiniowania. No i fason, luźny, nieopinający. Taki mój.
OdpowiedzUsuńKolczyki są genialne!
Pozdrawiam:)))
Dziękuję bardzo :)
UsuńŁączenie nitek daje przeważnie ciekawe efekty, ale ma jedną wadę - rękawy trzeba robić pojedynczo i dłużą się niemiłosiernie. No i czasem trudno taką robótkę zabierać do torebki, bo trzy motki to już nadmiar szczęścia ;-)
To nie barok, to wręcz rokoko, ale bardzo Ci pasuje, nie siedzę tak dalece w świecie dziewiarskim by orzec, czy ta wersja jest lepsza czy gorsza, ale Ty absolutnie cudnie wyglądasz w tym swetrze :-) Liczyłam co prawda, że kolejny udzierg będzie w czerwieniach, ale ten niebieski świetnie Ci pasuje :-) Zresztą ani skarpetki, ani kolczyki nie idą w konkury z Twoim swetrem, wszystkie prace są na najwyższym poziomie!!!
OdpowiedzUsuńA wiesz, sama się sobie dziwiłam, że się porwałam na takie ażury - i to w dodatku pod sam koniec robótki, wtedy jak normalnie to już się leci bezmyślnie i relaksowo do końca. Ale po skończeniu jest satysfakcja, nie powiem!
UsuńDziękuję za uznanie - a co do czerwieni, to chyba mi trochę wjechałaś na ambit. Ale kolejka jest nieubłagana - w planie kolejny test i czeka już włóczka w zwyczajowych chłodnych odcieniach. No i te zapasy, z których staram się ostatnio dziergać, bo mi już trochę za dużo narosło. A czerwieni (i pokrewnych) w zapasach brak, więc nie obędzie się bez zakupów albo farbowania :)
Świetny Ci wyszedł. Mnie ten motyw przypomina krokusy.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńKrokusy jak magnolie - kojarzą się wiosennie. Hmmm... może trzeba zrobić wersję wiosenną z krótkim rękawem? ;-)
Świetnie opisane rozterki z ufokiem ;) ostateczne dobrze zrobiło mu odleżenie i przeczekanie na swój moment- efekt zmagań jak nanajrbadziej przekonujący.
OdpowiedzUsuńA kolczyki przeboskie- gdzie takie cuda tworzą?
Tak, to prawda - dzięki tej przerwie nabrałam dystansu i nie sprułam impulsywnie (kolejny raz zresztą, bo to nie pierwszy sweter z wątpliwościami, który ostatecznie został moim ulubionym).
UsuńBardzo dziękuję za uznanie pod adresem kolczyków - na zdjęciach są lepiej widoczne niż w uszach, bo z założenia miały być nieduże, do noszenia w zimie, z szyją okutaną szalem albo chustą ;-) Kolczyki sobie zrobiłam osobiście, w ramach ćwiczeń z lutowaniem srebra.
I za słowa uznania pod adresem swetra też dziękuję :)