środa, 25 stycznia 2017
Świat zaginiony. Odc.1
Są takie rzeczy, które są, są, są... i nagle, któregoś dnia - czarna dziura.
Jedziesz, patrzysz przez okno i coś się nie zgadza. Coś tu było od zawsze, wrosło w krajobraz tak, że nikt już istnienia nie zauważał i nagle - o, pustka. Patrzysz i myślisz: zaraz. Tu coś było. Jeszcze niedawno. Coś. Ale co?
No tak. To. Nie ma, wyburzyli. Wywieźli. Posprzątali. Wymienili na nowoczesne.
A miałam przyjść, zdjęcia zrobić. Ech.
Więc zanim wywiozą, posprzątają, wymienią...
Nieczynny przystanek kolejowy, Nowa Huta, rzut beretem ( z antenką) od cmentarza Grębałów.
Miejsce, gdzie od lat nikt nie wysiada, pociągi nie wożą już ludzi do pracy w hucie. Ale jeszcze jest.
Posłużyło jako tło do sesji dwóch wybitnie utylitarnych męskich swetrów.
Dzisiaj pierwszy z nich.
Mój mąż już dawno zapragnął mieć sweter z prawdziwej wełny, udziergany przez swoją niezwykle zdolną żonę ;-). Czy trzeba to dziewiarce dwa razy powtarzać? Zwłaszcza, jeśli wie, że zazwyczaj panowie nie są zbyt skłonni do noszenia ręcznych udziergów ;-)
Postanowiłam spełnić marzenie, wybraliśmy wzór, kupiłam włóczkę i....
No cóż. Pierwszy sweter, który zaczęłam, skończył jako trup w szafie. Z winy włóczki.
No dobra, nie skończył, póki co, hibernuje. Wrócę do niego i wtedy opiszę wszystkie perypetie.
Ale jest zimno. Zima nie odpuszcza, więc sweter potrzebny na już.
Najlepiej ciepły, gruby, prosty i szybki do zrobienia. Z naciskiem na prosty :)
I bezszwowy.
Ten warunek akurat był mój, same rozumiecie - warunek szybkiego ukończenia ;-)
Stanęło na Purl Soho Pullover, którego forma wydała się najbardziej zbliżona do wyobrażeń o swetrze idealnym. Nie obyło się oczywiście bez modyfikacji, ale konstrukcja zasadniczo pozostała bez zmian.
W wyniku dyskusji nad kształtem swetra zrezygnowaliśmy z udziwnień: zawijających się brzegów na rzecz klasycznych ściągaczy, dól korpusu został zwężony o kilka oczek, zamiast "chomąta" powstał zwyczajny ciepły golf. Wymagało to trochę kombinowania z podkrojem szyi - nie jest może idealnie, ale użytkownik nie ma zastrzeżeń co do wygody, a to najważniejsze :)
Robiłam tylko częściowo z dołu do góry: z "żywych oczek" nabranych na wysokości klatki piersiowej i ramion, po zrobieniu golfu przeszłam do rękawów, dziergając od góry , po czym podobnie dół korpusu aż do ostatniego motka. Rękawy celowo za długie, żeby było ciepło w nadgarstki :)
Włóczka to poczciwy Nepal, zużyłam tylko 13 motków.
To znacznie mniej, niż zakłada projekt, ale ilość była kupiona pod całkiem inny wzór, a ten wskoczył na druty niejako przez przypadek.
Sweter jest fajny, bo można go nosić na obie strony i udawać, że ma się dwa ;-)
Na obu stronach wygląda równie dobrze.
Idealny dla roztargnionych i niefrasobliwych ;-)
I jeszcze kawałek tego magicznego industrialu ;-)
Ziom.
Hutas.
Bo co? ;-)
Aha. Sweter ma już za sobą ponad miesiąc bardzo intensywnego użytkowania. I ani raz nie była w użyciu golarka. Natomiast alpaka gubi włoski - ale jest nadzieja, że będzie ich stopniowo coraz mniej.
Cdn.
Niebawem.
Dopingujcie ;-)
E.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hutas, Hutas, żona. Tylko się nie pomyl ;-P
OdpowiedzUsuńNo weźże nie zdziwiaj, no, Hutas ;-)
UsuńMój wymarzeniec. Golf nie Hutas. Bezskutecznie szukam takiego od kilku lat.
OdpowiedzUsuńWpadnij na nauki, w Rynku (Twoim, nie moim) masz sklep z fajnymi włoczkami. ;-)
UsuńA serio, to jak chcesz, to mogę Ci dać namiary na świetną dziewiarkę, która realizuje zamówienia. Napisz na priv, jakby co.
Hutasa nie oddam, mój ci on ;)
A mnie urzekły ściągacze, właśnie dlatego ze klasyczne.
OdpowiedzUsuńZ takim "mocnym" ściągaczem ten wzór nabiera całkiem innego charakteru. Zresztą jest świetną podstawą do modyfikacji. Konstrukcja bez zarzutu, tylko ten podkrój szyi wymaga jeszcze dopracowania.
UsuńHuta jest piękna i niech nikt nie myśli inaczej :-) Sweter super, no i zazdroszczę, że możesz coś Mężowi zrobić, bo mój to mi ciągle peroruje, że nie chce ode mnie poświęceń..... :( Skarpetki mu robię i wkładam potajemnie do szuflady, żeby sie nie zorientował, że nowe.... Serdecznie pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział robótkowej opowieści :-)
OdpowiedzUsuńOjej, takie skarpetki jak robisz, POTAJEMNIE ??! No żeż! Toż to zgroza! Na jego miejscu chciałabym więcej i więcej.
UsuńA Huta ma klimat (jeszcze). Oby go nie straciła, tak jak Zabłocie, które miało szansę być dzielnicą loftów, a staje się zwykłym deweloperskim slumsem. Wiem, że pewne rzeczy muszą zniknąć, zostać zagospodarowane, że to nieuniknione, ale strasznie szkoda, że z porządkowaniem przestrzeni nie idzie w parze zachowanie klimatu danego miejsca.
O żesz!!! Sweterek rewelka, Męzunio model na medal i do tego te zdjęcia, te klimaty...no miodzio Pani Kochana, Miodzio:)
OdpowiedzUsuńDzięki :)))
UsuńStaraliśmy się wszyscy: sweter, model, sceneria i fotograf. Nie starał się tylko aparat, chyba już zaczyna mieć starcze fochy. Ale daliśmy radę, mimo fochów i mrozu ;-)
Jaka Ty jesteś zdolna! Sweter jak marzenie, nie pomyślałabym, ze ktoś sam może coś takiego udziergać. A okoliczności sesji równie interesujące. Ja wciąż sobie obiecuję, że połażę po Pradze, żeby zachować od zapomnienia niektóre miejsca, ale wciąż coś staje na przeszkodzie. Może powinnam zacząć robić na drutach?
OdpowiedzUsuńDziękuję, bardzo mi miło, że mnie odwiedziłaś :)
UsuńJa ostatnio bywając u Ciebie nie znajdowałam słów, żeby komentować, bo mnie zwyczajnie zatykało.
A w dzierganiu czuję się bardzo początkująca i cały czas się uczę. Mimo tego, że pierwsze swetry robiłam -dzieści lat temu. Ale to były inne czasy i inne sposoby zdobywania wiedzy. Internet daje ogromne możliwości wymiany doświadczeń.
A z fotografowaniem znikających miejsc to faktycznie tak jest, że dla nich samych trudno się zmobilizować. Ale jak już można upiec te dwie pieczenie, to nawet mróz przestaje przeszkadzać ;-)
Ja jeszcze nie mogę odżałować starego Ludwinowa, to był taki inny świat, takie międzywojnie w środku współczesnego miasta. "Może kiedyś, może innym razem..." No i spóźniłam się - teraz już stoją apartamentowce.