Pokazywanie postów oznaczonych etykietą albumy. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą albumy. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 stycznia 2013

Dzień scrap-bab

No i kolejny minialbumik (nie, nie byłam na żadnym z tych kursów, po prostu mnie wzięło i sobie dłubię, raz wg tutoriali z internetu, innym razem wg własnych pomysłów)  :)

Tym razem w papierki Galerii RAE oprawiłam fotki z grudniowego spotkania u Gizmo (o, tu jest relacja).
Fotki są autorstwa chwilki13 , która dzielnie dokumentowała nasze działania (te poważne i te - hm... wręcz przeciwne ;-)  ).
Chwilko, bardzo dziękuję za możliwość ich wykorzystania :)




Okładka, jak poprzednio, z klapką - bardzo mi się spodobał ten sposób zamykania i pewnie jeszcze nie raz do niego wrócę. Z dwustronnego papieru wychodzi szczególnie efektownie - zwłaszcza jeśli strony to negatyw i pozytyw :)
Tym razem środek po prostu przykleiłam do okładki, zostawiając tochę luzu dla lepszego otwierania:




Środek zrobiony w najprostszy sposób - pojedyncze kartki klejone taśmą dekoracyjną. I tak miało zostać, szybko i bezproblemowo - ale wydało mi się to jakieś takie łyse, niedokończone i "na odczep się" - więc dorobiłam okładkę z klapką i teraz już jestem zadowolona z efektu.

A tak prezentują się strony:











I na koniec zbliżenia - nie ma ich dużo, bo wszystko doskonale widać na zdjęciach ogólnych: tym razem nie było mediów, szarpań, faktur; był ład, porządek i uroda papierów :)





A jakich papierków użyłam, możecie poczytać na blogu Galerii RAE.

Pozdrawiam
PS. Sikorek nie ma. Z całego stada zostały dwie - teraz, przy śniegu i mrozie widać to wyraźnie. Słoninka wisi smętnie, prawie w ogóle nie znika :(
Tym, którzy uważają, że Wajrak jest świrem i przesadza, proponowałabym spojrzeć dalej, niż koniec własnego nosa. Szkoda, że tego typu ludzie przeważnie mają w tymże nosie takie propozycje :(

środa, 2 stycznia 2013

Śnieżny albumik

Pamiętacie ten albumik? Czy raczej bazę, która miała czekać na zimowe zdjęcia?
Otóż doczekała się, całkiem niespodziewanie i szybko, w dodatku.

W pierwszy dzień Świąt wybraliśmy się rodzinnie na lajtową wycieczkę na Luboń. Jak się okazało - w ostatnich podrygach śniegu (dzień później była już prawie-wiosna).
Zdjęcia zimowe oczywiście zostały zrobione - nic, tylko wypełnić albumik.
Są, jakie są - moja drukarka nie jest szczytem techniki, a jazdy do labu w okresie okołoświątecznym niezbyt mi się uśmiechały. Albumik też szybkościowy, chociaż i tak rozrósł się do nieplanowanych rozmiarów.












I trochę szczegółów:






Album jest zrobiony na papierach z galerii RAE, gdzie też zapraszam po materiałoznawstwo.  Z dodatkiem scrapińcowych śnieżynek i strzałkowych stempelków specjalnie (i szybkościowo) przeze mnie wydłubanych na potrzeby tegoż albumu.

Pozdrawiam :)

wtorek, 1 stycznia 2013

Projekt "Grudzień" zakończony!

Taka teraz moda, żeby każdy pomysł na dłubanie, pstrykanie, pisanie nazywać górnolotnie projektem.
Mam więc i ja mój - ha ha - projekt, a co sobię będę żałować. W dodatku ukończony :D

Ostatnie strony antygrudniownika, zapraszam :)






I to by było, kochani, chwilowo. Tyle.
Cisza, spokój, słoneczko świeci, koty odsypiają wczorajsze stresy.
Gdyby nie to, że nie pojawiły się dziś rano sikorki, które codziennie rano repeciły słoninkę za oknem, mogłoby się wydawać, że sielanka. Mam nadzieję, że przeżyły...

Efekt sensownego spędzania Sylwestra pojawi się na blogu (mam nadzieję - o ile cierpliwość dopisze) jutro.

Pozdrawiam z trzynastką w tle :)

Edit: Jak już napisałam i opublikowałam tego posta, dotarła do mnie jeszcze jedna charakterystyczna rzecz związana z Sylwestrem. Tego dnia nie da się ot tak, po prostu, "być w domu". Zwyczajnie, robić to, co się robi zazwyczaj i tyle. Ten dzień trzeba "spędzać". Nawet pójście spać jest "spędzaniem" (o ile ktoś zaśnie przy takiej kanonadzie :/ ).
Wczoraj ubawiła mnie setnie ankieta na pewnym portalu ("jak spędzisz Sylwestra") , gdzie jedyną opcją spędzania Sylwestra w domu była odpowiedź - "w domu, przed telewizorem" (pomijając już fakt, że nie każdy ma telewizor i uwielbia tę rozrywkę). No bo jak można inaczej spędzać, jak nie - czekając na "ten moment"?
Przyznam się, że ja wczoraj "ten moment" totalnie zignorowałam. Wcześniej włączyłam zmywarkę, żeby koty miały w domu znajome hałasy, potem pokazywałam T. moje wieczorne dokonania scrapowe - i o tym, że to już jakoś od kwadransa mamy Nowy Rok, uświadomiło mi większe nasilenie huku. Nikt na nic nie czekał, no może na to, żeby wreszcie sąsiedzi przestali strzelać, bo te dalsze hałasy to już do wytrzymania.
No i teraz pytanie - spędzałam, czy zwyczajnie byłam w domu? :P

Edit2: Wiecie, że ruszyła znowu Galeria Waszych Inspiracji na Scrappo? I że można linkować produkty zakupione przed przerwą?
No to chyba będę pierwsza: na powyższych stronach w grudniowniku użyłam stempelków śnieżynkowych i stempla z "zadrukowanym" ptasiorkiem, właśnie ze "starego Scrappo :)

piątek, 28 grudnia 2012

Grudzień w kawałkach

...czyli na bieżąco z grudniownikiem (co z tego, że do tyłu z życzeniami i co tam jeszcze powinnam była zrobić przed... , skoro grudniownik uzupełniony aż do dnia wczorajszego?)  :D

Nie będę Was oczywiście zamęczać całością, zwłaszcza, że pod koniec zrobił się monotematycznie kulinarny - w tym roku nasze prezenty były nie dosyć, że własnoręcznie wykonane, to jeszcze prawie wyłącznie upieczone (stąd tyle fotek ciasteczek i pierniczków).
Część zdjęć i opisów kryje się w kieszonkach i kopertach - jeśli miejsce (czyt. grubość) pozwoli, dołożę jeszcze trochę zdjęć i przepisów/opisów w kieszonkach do tej pory niezagospodarowanych.
Na razie bardzo się pilnuję, żeby unikać zbyt przestrzennych ozdób, bo jeszcze kilka stron do wypełnienia zostało.

 A całość w tej chwili prezentuje się tak i już się ledwie domyka:





I kilka stron:









Te urocze czerwone choineczki, które przewijają się przez albumik, pochodzą z  the MiNi art .
Mnie, nielubiącą czerwieni w wydaniu świątecznym, całkowicie zauroczyły i omotały  - niespodziewanie dla samej siebie wykorzystałam ich tu już cały arkusik :)
A od MagdyM oprócz formy albumiku zapożyczyłam również upodobanie do nitki wystającej tu i ówdzie.
Nie potrafię jej wprawdzie wywlec z takim wdziękiem, jak robi to Magda, ale przecież ćwiczenie czyni mistrza ;-)

Pozdrawiam :)



środa, 12 grudnia 2012

Gru_dzień_po_dniu. Anty.

Grudniownika ciąg dalszy.
Mówiłam coś, że nie będzie o pierniczeniu, bombeczkach i magii świąt?
Otóż jest. Piernicznęło aż miło.
Szczegółów Wam na blogu oszczędzę, mogę opowiedzieć w realu, ale za dużą (dobrą i słodką) łapówkę ;-)


04-07.12
Jeszcze było normalnie. W miarę.





08.12.
Jaka piękna katastrofa! :


A potem, to już mi się marzyło jedno.
Żeby nic się nie działo.
Nic.
Tak zupełnie.
10-11.12.





Na ostatniej stronie pobawiłam się gesso, embossingiem, maskami i psikaniem.
Tak, miało być tak buro. Tak jak wczoraj za oknem.
Grudzień jest bury, a nie czerwony i zielony. A już na pewno nie złoty. O.

Pozdrawiam :)

PS. Jak się zrobi mniej buro, to obfocę i powieszę zaległości. Jest ich trochę :)

wtorek, 4 grudnia 2012

Antygrudniownik

W ramach przywracania weny.
Tak, ja, zdeklarowana przeciwniczka grudniowników, "magii świąt", czekania na święta, udawania, że grudzień jest super i kończy się 25.12, a potem to już czarna dziura.
Zrobiłam grudniownik.

No, powiedzmy - coś w rodzaju tegoż.
Bo żadnego czekania na święta nie zamierzam tam opisywać - ot, dzień po dniu w miesiącu, a miesiąc - jak każdy inny. Jak mi się zabawa spodoba, to zrobię styczniownik albo marcownik. Bo właściwie dlaczego nie? Wtedy też się dzieją różne rzeczy, w marcu nawet więcej niż w grudniu.

A póki co - wykorzystuję sobie zasoby śnieżynek, choinek, brokacików i starożytnych zimowych papierków, których trochę mi się zaplątało w szufladach, mimo programowego niekupowania.
Wzięło mnie niespodziewanie po spotkaniu u Gizmo, po tym, jak wzięłam do ręki prace Offcy i Mony. Bo na spotkaniu oczywiście kontestowałam, wycinając jakąś masakrycznie skomplikowaną ramkę z UHK-owego papieru, sama nie wiem, po co.
Za to jak wróciłam do domu...

Bazę zrobiłam wg kursu MagdyM, podpatrując efekt u Offcy właśnie.


Ten śliczny pasiasty alfabecik zawdzięczam Monie.
Nie byłabym sobą, nie dodając tuszowanych na buro brzegów i nanizanych na sznurek koralików ;-)





I pierwsze wpisy (właściwie, to nie wiem, czy powinnam je pokazywać, hahaha):



W tym wpis najważniejszy - spotkaniowy (użycie scrapińcowego logo bezczelnie odgapiwszy od Offcy), z chwilkowymi (też dzięks!)  fotami:




Postanowiłam codziennie uzupełniać wpisy, choćby nawet nie działo się nic. Choćby przykleić śnieżynkę i posypać brokatem ;-) W końcu muszę jakoś przełamać to bezwenie, prawda?

Edit:
Spotkałam się z pytaniami, czy mój grudniownik też ma 25 dni i kończy się na Bożym Narodzeniu.
Otóż nie - grudzień ma 31 dni, a mój grudniownik jest zapisem miesiąca, a nie adwentu.
I ma stron 31, jak na porządny art żurnal przystało - z możliwością rozbudowy :)

wtorek, 13 marca 2012

Tarnina

Od zawsze (no, prawie zawsze ;-) miałam idee-fixe przetworów z tarniny.

Widok kolczastych krzewów gęsto oblepionych granatowymi, woskowanymi owockami wywoływał we mnie jakieś atawistyczne instynkty potomka kultury zbieraczej. Za każdym razem na widok urodzaju dojrzewających tarek obiecywałam sobie - "wrócę tu po przymrozkach"* - i oczywiście nigdy mi się to nie udawało. Aż wreszcie ostatniej jesieni zrealizowałam  swoją obsesję.

Z wyprawy na tarninę przyjechały dwa wielkie wiadra, z których część przeobraziła się w nalewki, część w soki, a część w produkty eksperymentalne. Od razu zdradzę, że soki znikają błyskawicznie, nalewki to zabawa dla cierpliwych (ponoć warto czekać nawet i trzy lata), a eksperymenty... no cóż, następna tarnina pójdzie w całości na sok ;-)

A fotorelacja z wyprawy na tarninę została również przetworzona, tym razem scrapowo - w "przymrozkowy" albumik, w którym główną rolę grają stemple od RAE.
Bazą albumu jest wspaniały czarny karton o gramaturze 700 g, który kiedyś udało mi się upolować.

Najpierw okładka, przód i tył:

































Skąd wziął się tam rower?
Ano stąd, że najłatwiej znaleźć zarośla tarniny jeżdżąc na rowerach po polnych drogach :)


























Postanowiłam sobie, że albumik będzie zarazem przepiśnikiem, żeby łatwo było do niego sięgnąć przy następnych zbiorach i znaleźć sprawdzone przepisy na soki i nalewki. Dlatego między zasadniczymi stronami znajdują się przekładki z przepisami:



































Przekładki to również gruby, czarny karton wycięty wykojnikami TH.
Dużo stempli od RAE  (koronki) i ze Scrappo (robale), trochę moich ręcznie dłubanych, gizmowe zawijaski, dużo śmieci, różnych resztek i odpadowego papieru.

I mój ukochany, jak zwykle mocno zmaltretowany, papier w kropki:














































Bindowałam oczywiście ręcznie, wycinając dziurki nitownikiem i ręcznie zaginając sprężynę. Bindownicy nie posiadam i jakoś nie odczuwam potrzeby - ręczne bindowanie trwa może trochę dłużej, ale za to pozwala uzyskać pożądaną precyzję umiejscowienia przekładek :)

Jeszcze kilka detali:


































A po szczegółowe materiałoznawstwo jak zawsze zapraszam na bloga Galerii RAE.

Pozdrawiam :)

*Tarninę zbiera się po przymrozkach. Owoce zawierają nie tylko bardzo dużo cukru, ale też ogromne ilości garbników, które powodują, że ich smak jest straszliwie cierpki. Przemrożenie niszczy częściowo garbniki i dzięki temu owocki zaczynają się do czegokolwiek nadawać. Ale, jak się okazuje, przy tych specyficznych owockach nawet to nie wystarczy, ważny jest też sposób obróbki - tradycyjne metody rozsmażania owoców w całości zupełnie się nie sprawdzają. Za to znaleziony w sieci przepis na sok, mimo mojego sceptycznego nastawienia, okazał się strzałem w dziesiątkę (chociaż nie byłabym sobą, nie poddając go małym modyfikacjom).
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...