środa, 26 czerwca 2013

Notesik

zrobiłam. Romantyczny taki.

Przód:


I tył:



 I pod skosem:



Notes (co oczywiste) powstał na podstawie tutorialu Arte Banale, znanego chyba wszystkim. Jeśli jakimś cudem jeszcze go nie znacie, to koniecznie zajrzyjcie tu, a potem obejrzyjcie galerię notesów i kalendarzy na blogu Arte. Są absolutnie genialne!

A mój notesik jest zarazem zakończeniem pewnego istotnego etapu w moim życiu  - to moja ostatnia praca w ramach DT Galerii RAE. Tam też znajdziecie listę materiałów, a tutaj raz jeszcze chciałam podziękować Rae i dziewczynom za te 1,5 roku inspiracji i mobilizacji, jakim było dla mnie to dizajntimowe doświadczenie  :)

Pozdrawiam :)

środa, 5 czerwca 2013

Feniks z popiołów ;-)


Scrapowanie w biegu i na gwizdek nie jest moją mocną stroną. Szybkie scrapy mi nie wychodzą.
Zwłaszcza, kiedy muszę, a nie chcę.

I tak było z pewnym scrapem wyzwaniowym, który był efektem totalnego niedoczasu. I chociaż obiecywałam sobie, że zrobię go od nowa kiedyś-kiedyś (czyli nigdy-nigdy), to powstał praktycznie od razu. Nie mogłam na niego patrzeć i musiałam coś z tym zrobić jak najszybciej.
I któregoś deszczowego dnia rozłożyłam na części i poskładałam od nowa.

Szczegóły? A co ja się będę rozpisywać.  Najlepiej zajrzyjcie sobie tutaj,
wszystko jest opisane na blogu Galerii RAE. Tutaj tylko szybciutko wyjaśnię, że tajemnicza substancja na fotce to kompost - wg mnie kompostowanie to nieodzowny warunek odpowiedzialnego ogrodnictwa.  :)




Nieudany scrap był moją inspiracją na majowe wyzwanie, którego przedmiotem jest właśnie interpretacja powyższego cytatu W.Whartona.





Do zamalowania pierwotnej wersji napisu użyłam m.in. farb akrylowych, zgłaszam więc pracę na mixedmediowe wyzwanie:  "Jak TY używasz farb akrylowych". A najczęściej utylitarnie ich używam, stoi sobie pod stołem taka duża skrzynka, z której w razie potrzeby wyciągam któryś leciwy słoiczek :-)
Akryle są obecne w moim życiu odkąd "system" łaskawie zezwolił na kupowanie ich bez dyplomu i legitymacji - pisałam o tym tu. Tak, były takie czasy...
A, no i jeszcze różyczki!
Jak mogłabym o nich nie wspomnieć? Powstały dzięki kursikowi Joanny z Kartkowego Zacisza.
Oryginalne różyczki Joanny są urocze i doskonałe, moje wyszły bardzo śmieciarsko, ale jako debiut i efekt eksperymentów z posiadanym papierem mogą być ;-)


A teraz... hmmm.
Nie pokazałam na blogu, bo mi wstyd przynosił. Teraz już chyba mogę? ;-)
Wersja pierwotna:




A do udziału w wyzwaniu serdecznie zapraszam - jest jeszcze cały tydzień czasu. Zachęcam, bo temat wcale nie jest taki trudny, jak może się wydawać  :)

Pozdrawiam :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...