Grudniownika ciąg dalszy.
Mówiłam coś, że nie będzie o pierniczeniu, bombeczkach i magii świąt?
Otóż jest. Piernicznęło aż miło.
Szczegółów Wam na blogu oszczędzę, mogę opowiedzieć w realu, ale za dużą (dobrą i słodką) łapówkę ;-)
04-07.12
Jeszcze było normalnie. W miarę.
08.12.
Jaka piękna katastrofa! :
A potem, to już mi się marzyło jedno.
Żeby nic się nie działo.
Nic.
Tak zupełnie.
10-11.12.
Na ostatniej stronie pobawiłam się gesso, embossingiem, maskami i psikaniem.
Tak, miało być tak buro. Tak jak wczoraj za oknem.
Grudzień jest bury, a nie czerwony i zielony. A już na pewno nie złoty. O.
Pozdrawiam :)
PS. Jak się zrobi mniej buro, to obfocę i powieszę zaległości. Jest ich trochę :)
bardzo lubię Twój Grudniownik :)
OdpowiedzUsuńA ja jeszcze lubię Twoje poczucie humoru ;) Bardzo mi się podoba wpis o bombie :D... mam nadzieję że ofiar nie było ;)
OdpowiedzUsuńłączka, moja łączka stemplowa :D
OdpowiedzUsuńmoim ulubionym z tego zestawu na pewno jest cichy tag... też bym chciała tak... mmm... i te detale, faktura... pycha!
boski, boski grudniownik! cmok kochana! i współczuje katastrofy!
OdpowiedzUsuńTo najpiękniejszy z wszystkich najpiękniejszych grudniowników :) a już napewno najorginalniejszy :)))) boski
OdpowiedzUsuńOffca - ja też go zaczynam lubić - bardzo terapeutycznie działają takie wpisy :)
OdpowiedzUsuńRzaba - ofiar nie było (no chyba, że moje nerwy padły ofiarą), katastrofa odbyła się na zimno na szczęście.
Dryszko - łączka (jak pewnie poznajesz) jest craftszołowa, z pokazów; szkoda mi było, jak tak leżała bezczynnie i postanowiłam ją zaprosić do zabawy. mam jeszcze drugą część taga, też się doczeka :)
Miszelko, Justi - dzięki :)