Dzień drugi.
Głównym punktem programu był ogród rodziny Bloomów w Bressingham, ale jego zwiedzanie poprzedziła wizyta w centrum ogrodniczym w Woodbridge, gdzie obok różnych cudów na kiju, przydasiów i głupawkogennych gadżetów wpadła nam w oko pewna róża. Wpadła i nie dawała spokoju.
Szczególna, bo o niespotykanym kolorze i pojedynczych (no, powiedzmy półpełnych ;-) ) kwiatach.
W posiadłości Bloomów oprócz ogrodu znajduje się też kolekcja parowozów. Kursująca wokół terenu ogrodów kolejka wąskotorowa jest jedną z atrakcji tego miejsca, podobnie jak oryginalna wiktoriańska karuzela. Nie mogło ich zabraknąć na zdjęciach. :)
Strony albumu oddziela stemplowana foliowa przekładka z motywem wiciokrzewu. I obowiązkowego parowozu ;-)
Kolejne dwie strony w całej okazałości:
Bressingham - kilka detali:
I druga strona, z przekładką (na przekładce mostek z Bressingham):
W powrotnej drodze zatrzymaliśmy się w nadmorskiej miejscowości Orford - strona powyżej, z oblazłym morskim widoczkiem ;-) to już zdjęcia stamtąd. I ten fragment okienka również, na przekładce z drugiej strony:
O ogrodach Bressingham można poczytać ( i obejrzeć zdjęcia) tu , a o naszej wizycie tutaj.
Pozdrawiam :)
Przecudna oprawa zdjęć, a ogrodami jestem zachwycona...:)
OdpowiedzUsuńcudna wyprawa!!! a róży szczerze zazdroszczę!!!!
OdpowiedzUsuńEwuś, można tę odmianę już dostać w Polsce, szkółka pana Choduna produkuje.
OdpowiedzUsuńKolejne przepiękne, dopracowane w każdym calu strony:)
OdpowiedzUsuńwizyta godna pozazdroszczenia...album z resztą też...majstersztyk!!:))
OdpowiedzUsuńI ja go oglądałam i macałam...!!! Wciąż uwierzyć nie mogę - CUDO!! :-)
OdpowiedzUsuń