Kolejny tag na wyzwanie Craft Artwork.
Tym razem uskrzydlać ma nas muzyka. A ponieważ brałam kilka razy udział w "muzycznych" wyzwaniach, rzuciła mi się w oczy pewna prawidłowość. Otóż na pytanie o ulubioną (na jakiś tam, odpowiedni do danego wyzwania sposób), odpowiedzią zazwyczaj są... słowa. Nie muzyka, a tekst, który tej muzyce jest przypisany. Tak jakby muzyka była drugorzędna dla odbiorcy. Zresztą z reguły muzyka w tych wyzwaniach jest utożsamiana z piosenką. Mnie samej zresztą również zdarza się w taki sposób takie wyzwania interpretować.
A teraz do rzeczy, czyli do rzeczonego taga.
Tag jest o muzyce. Nie o tekście do muzyki przypisanym, a o niej samej.
Muzyki słucham raczej trzeźwo - i na trzeźwo. Gdyby nie brak wykształcenia w tym kierunku, słuchałabym pewnie analitycznie. Tu perkusja, tam kontrabas, gdzieniegdzie trąbka, ówdzie oud (a niechby nawet i elektryczny), scena muzyczna dobrze zarysowana (albo i nie), o, tu jakieś przesterowania słychać, a fe, a taka dobra wytwórnia... ;-)
Jednak przy dwóch utworach w życiu zdarzyło mi się wpaść w stan zahaczający o klimaty transowe.
Całkowicie na trzeźwo, żadne tam imprezowe klimaciki, we własnym domku, z monotonną i wielogodzinną pracą manualną w rękach, koniecznym przygotowaniem do bardziej twórczych poczynań.
Przez moment poczułam się tak, jak musieli się czuć nasi przodkowie, słuchając przy ogniu pieśni obrzędowych, wsłuchani w monotonny rytm bębnów. Czar prysł wraz z końcem utworu, ale wrażenie dotknięcia czegoś niesamowitego pozostało.
Oba utwory, choć kulturowo z dwóch przeciwnych biegunów, mają wspólną cechę - pierwotne, tradycyjne, etniczne korzenie. I rytm, podkreślony "czymś' perkusyjnym.
Żeby było trudniej, nie podam tytułów - celowo, bo byłoby to wyznanie zbyt osobiste, jak na internet ;-)
Jedyne, co mogę zdradzić, to tytuły płyt.
Nie będzie też zajawek, empetrójek i jutubów. Jak ktoś zechce słuchać takiego ersatzu, to na własne życzenie. Ja mogę polecić wysłuchanie obu płyt w oryginalnych nagraniach, na dobrym (albo nawet bardzo dobrym) sprzęcie, ustawionym wg zasad panujących w audiofilskim światku. Mając przy tym na uwadze, że to taka muzyka, która się albo kocha, albo nienawidzi.
Te dwie płyty to "Rosensfole" - średniowieczne pieśni norweskie, śpiewane niesamowitym głosem Agnes Buen Garnas, z akompaniamentem Jana Garbarka i "Blue Camel" Rabiha Abou-Khalila, muzyka o arabskich korzeniach.
Oba utwory postrzegam w kategoriach czysto instrumentalnych, bo choć Buen Garnas głosem opowiada stare norweskie historie, ale czyni to językiem całkowicie dla mnie niezrozumiałym, co pozwala traktować jej głos jako instrument muzyczny o szerokich możliwościach.
I to "coś", co łączy dwa całkowicie różne utwory, spróbowałam oddać za pomocą środków plastycznych w wyzwaniowym tagu.
I coś na deser - wielkanocne inchies, zrobione na polkową wymianę z angel (od której z kolei przyleciały do mnie takie cudeńka) .
Pozdrawiam :)
Pięknie to napisałaś! Muzyka jest moja wielką pasją i słucham namiętnie czegoś właściwie cały czas. Może dlatego muzycznych odjazdów miałam znacznie więcej niż ty:) Zafrapowałaś mnie jednak i jako, że kocham wszystko co norweskie zaraz lecę odsłuchać twoje propozycje. Tag natomiast jest nieziemski! Powala mnie twoja "medialność" i strasznie ci jej zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńsądząc po tagu ta muzyka musi naprawdę być niesamowita!!!
OdpowiedzUsuńTag jest niesamowity!!!!!
OdpowiedzUsuńtag jest nieziemski! o zmacaniu sobie teraz pomarzę ;)
OdpowiedzUsuńNa widok taga oniemiałam, jest po prostu... niesamowity i klimatyczny!!! Zauroczył mnie:)))Mam nadzieję, że dane mi będzie go kiedyś zobaczyc z bliska:)
OdpowiedzUsuńTag jest zachwycający:)
OdpowiedzUsuńFantastyczny, swietny klimat, przemyslany i wykonany z kunsztem.Zachwycam sie i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńehh Mistrzyni! tylko wzdychanie mi pozostało ehh... :)
OdpowiedzUsuńtag mnie przytkał...nieziemski!!!:)))
OdpowiedzUsuń