środa, 12 września 2012

Trafia mnie.



Szlag mnie trafia.
Mam taki feler, że kiedy widzę zdjęcie kota w miniaturze bloggera, to zaglądam.
Zaglądam - i mnie trafia, w tym roku jakoś wyjątkowo często :[
Co chwilę u kogoś na blogu pojawia się post o świeżutko urodzonych kociaczkach do oddania.
Z kotki własnej, domowej, nierasowej, niewysterylizowanej. Och, och, jaaakie to słodkie...

Nie, to nie jest słodkie.
To jest nieodpowiedzialne.
I głupie.

Masz kotkę - weź, wysterylizuj.
Nie wymawiaj się brakiem kasy.
Odłóż kasę na zabieg jeszcze zanim dojrzeje i wejdzie w ruję.
Znajdź weta, który sterylizuje młode kotki przed pierwszą rują. Unikaj konowałów, którzy twierdzą, że kotka musi raz w życiu... NIE! NIE MUSI!!! Nie musi rodzić raz w życiu, nie musi rodzić w ogóle.
Może to dla wrażliwych estetek wydać się szokujące, ale można (a wręcz należy) wysterylizować nawet kotkę, która już zaszła w ciążę.

Niech nie rodzi niepotrzebnie kociąt, niech nie powiększa nadpopulacji.
I nie jest żadnym argumentem, że "przecież już mamy dla nich domki".
Kotów jest za dużo, dużo więcej, niż potencjalnych dobrych domów.

Chciałoby się wykrzyczeć wielkimi literami: pozwalając rozmnażać się domowym kotom, zabierasz szansę na dom tym bezdomnym, uratowanym i wyleczonym przez wolontariuszy kociakom.
Tym kociakom, które urodziły się na działkach i w piwnicach; bezdomne, bo nie miał kto wcześniej zadbać, by niechciane nie przyszły na świat.
Dziesiątki wolontariuszy łapią dzikie kocice, sterylizują i wypuszczają z powrotem na wolność, a ich - urodzonym już, niestety, dzieciom szukają domów, dając szansę na lepsze życie. Wcześniej je lecząc, szczepiąc, oswajając, socjalizując, ucząc życia w domu, wśród ludzi. Dla nich cenny jest każdy dobry dom, który pozwoli zrobić miejsce następnym znajdom.

Niestety, zbyt wielu jest jeszcze ludzi, którzy doprowadzają do rozmnażania własnych, domowych kotów. Dla mnie, byłej wolontariuszki, każdy urodzony w domu kociak to bezgraniczny smutek. Nawet, jeśli jest śliczny i beztrosko broi w nowym, kochającym domku.

W czym są "gorsze" kociaki urodzone w piwnicy?
Ten został złapany na trawniku po pewnym krakowskim blokiem. Wystarczy usiąść - już jest na kolanach. Co dzień rano przychodzi pod kołdrę, poprzytulać się do ludzia.  I tak cudownie mruczy.
Ten dwa razy wywinął się śmierci. Wraz z rodzeństwem został uratowany przed zamurowaniem w fundamentach sklepu, przez "miłego" pana sklepikarza. A potem przyjechał do nas, bo "nie wiadomo co mu jest, ale chyba nie przeżyje, może Wy coś wymyślicie".  Przeżył, ale kosztowało nas to wiele nieprzespanych nocy. Wyrósł na wielkiego kocura o psim usposobieniu. Uwielbia jeździć na ramieniu (bagatela, 6,8 kg! ). Przytula się i mruczy.
Ta była dorosła. Zanim do nas trafiła, odchowała kocięta pod śmietnikiem. Kocięta znalazły domy, ona nie - zwykła, stara, nieładna buraska. Z uszkodzonym płucem nie przeżyłaby zimy.

I tak można by długo...


PS. Zdjęcie pochodzi z naszego domowego archiwum, przedstawia jednego z naszych byłych tymczasów, w trakcie dokarmiania strzykawką. Bury dzikusek, złapany na pewnym osiedlu. Łobuz, jakich mało, aktualnie wielki, piękny zadbany kocur w bardzo dobrym domu. Oczywiście wykastrowany, podobnie jak jego brat, z którym dzieli domek :)

PS2. Na blogu u SentiMenti jest bardzo sugestywny rysunek. To dla tych nieprzekonanych, którzy jeszcze uważają, że nic się nie stanie, jeśli jedna kotka urodzi...\

Edit 26.03.2014.
Dla tych, którzy jeszcze są nieprzekonani - przeczytajcie tego posta http://matkatylkojedna.blogspot.com/2014/03/nie-gwacic-kotka-prosze.html#.UzNXR87JD8k

20 komentarzy:

  1. i ja się pod tym podpisuję. Do tego szlag mnie też trafia, kiedy ludzie chcą rasowca bez rodowodu...ale rasowca...bo dachowca nie wypada...grrrrr. To mówiłam ja, Karmeleiro w domu z dwoma kotami z bidulca :)

    OdpowiedzUsuń
  2. cudnie to napisałaś! tylko że ten problem to nie tylko problem kotów... psów też ( no ale po co adoptować psa skoro chce się miec rasowego, posłusznego i ułożonego... wrrrr... )... już nie będę wspominać o królikach które po kilku latach nudzą się właścicielom i są oddawane na karmę dla węży.... są ludzie co ratują takie króliki i szukają im domów... po co adoptować dorosłe króliki skoro te młode w zoologicznych są takie słooodkiee[!] Wszystkie zwierzęta powinno się kastrować! i dawać odmek tym bezdomnym i tym ze schroniska! To mówiłam ja, Wiola, mająca niegdyś psa (śp Puszek), niegdyś kota (śp. Świr), szczęśliwa posiadaczka Królika Kasztanka (zaadoptowanego). Pozdrawiam Cię Ewa!!:* i podziwiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak, oczywiście - to wszystko dotyczy w takim samym stopniu psów, fretek, królików. Napisałam o kotach, bo są mi najbliższe - i to one najczęściej pojawiają się na blogach, "do oddania". Ale jak najbardziej trzeba pisać o wszystkich zwierzakach, których ten problem dotyczy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mądrze, dobitnie, konkretnie. Aż by się chciało żeby ten tekst pojawił się w jakiejś ogólnopolskiej gazecie by uświadomić większości na czym problem polega.

    OdpowiedzUsuń
  5. Swietny tekst, oby dotarlo do jak najwiekszej grupy osob. Pozdrawiam ja i moje 3 wasate mordki (dzikus z rudery, panienka zgarnieta ze snieznej zaspy i dorosly "gratis do mozzarelli" spod sklepu spozywczego - obecnie trzy najbardziej przytulaste zwierzaki jakie znam).

    OdpowiedzUsuń
  6. Nasze koty wszystkie były/są wysterylizowane (2 kocurki (jeden już nieżyjący) i kotka).
    I z większością tego co napisałaś się zgadzam. Ale nie ze wszystkim.
    Nie uważam, że wszystkie, bez wyjątków koty trzeba sterylizować. Ale jeśli ktoś swiadomie (świadomie, a nie bo 'żal' mu kota/tki i że 'krzywdy' zwierzakowi nie będzie robił) decyduje się na to, że zwierzak, za którego ponosi odpowiedzialność będzie się rozmnażal, to powienien stosować zasady hodowlane, czyli między innymi ciąże planowane i ograniczone ilościowo z odpowiednimi przerwami.
    Koty urodzone w piwnicy/pod płotem nie są gorsze od tych w domu, ale bez przesady, te 'domowe' też gorsze nie są tylko dlatego, że domowe ;)
    Ale ktoś kto ma niewysterylizowaną kotkę (kocura zreszta też) wychodzącą jest totalnie niepoważny i nieodpowiedzialny i z tym się zgadzam w 100%. Kotki mogą mieć mioty dwa razy do roku, a niektóre i 3. Kociąt może urodzić się i 9 (przykład z zaprzyjaźnionej hodowli) - już widzę jak rocznie znajdzie się DOBRY dom dla - w skrajności - 27 kociąt. I tak przez parę lat..

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyłączam się do tego apelu wraz z Kropą, którą wygrzebałam z dna wiadra, lekko podduszoną przez pozostałe rodzeństwo, w wigilijne popołudnie na parkingu ikea. Cała mokruśka, zziębnięta z ciężką grzybicą... miała może max 10 dni. Jakaś kobiecina rozpaczliwie szukała tym kociakom domu pukając w szyby samochodów.

    OdpowiedzUsuń
  8. Masz świętą rację. Sama mam trzy koty. Dwa kocury i kochana kotkę, wszystkie wysterylizowane i wykastrowane. Po za tym wszystkie znajdy i uratowane przed przykrym losem.
    Nie rozumiem jak można tak postępować, bo przecież tu chodzi o ich dobro. Jest tyle niechcianych kotów, które szukają domu, i one zasługują na dobry dom miłość i dobroć. Tym bardziej nie rozumiem jak można mieć kotkę w domu, której po urodzeniu młodych zabiera się je i topi - po co w ogóle do tego dopuszczać, zabieg sterylizacji to nie jest aż tak duży koszt. Po za tym zawsze można trafić na akcje dofinansowania sterylizacji i kastracji u nas w mieście są takie przeprowadzane dwa razy do roku.
    Powiem szczerze że odkąd pamiętam zaciągałam do domu zwierzaki,kotów najwięcej bo jakoś zawsze były mi najbardziej przyjazne, zdarzały się i psy. I każdy zwierzak, który trafiała do naszego domu (dzięki wszelkiemu stworzeniu za cierpliwość moich rodziców w tamtym czasie i chęć pomocy) najczęściej zostawał w nim do końca swoich dni lub trafiał w lepsze miejsce lecz był najpierw kastrowany lub sterylizowany. I nie powiem - sama często z rodzicami korzystałam z takich akcji dofinansowujących.

    OdpowiedzUsuń
  9. U nas pies się ostał z klejnotami ale kotkę mamy wysterylizowaną. Nie dość, że by się męczyła, to jeszcze nas irytowało jej ciągłe miauczenie (miała jedną ruję).
    Gdybym miała teraz brać jakieś zwierzę do domu, to z fundacji/schroniska itp. Na żadnych rodowodach mi nie zależy a taki zwierzak, który podrósł ma bardzo dużo plusów, m.in. bardzo praktyczne: nie trzeba uczyć, co to kuweta, zna się charakter zwierzaka (z pewnością wybrałabym jakiś przytulaśny grzejnik!;)) itd...
    Psa wzięliśmy od znajomych, kocurzycę od jakiś dziewczyn z bloku, których kocica miała młode.

    OdpowiedzUsuń
  10. Masz rację. My mamy 4 kociątka...miały być dwa - znalezione u pewnej pani w piwnicy, ale po 2 miesiącach przyplątały się do nas dwie kolejne malutkie znajdy. Są tak ufne, tak wspaniałe, uwielbiam wszystkie cztery, ale zwierzak to nie tylko "milusi, malutki kotek" tylko żywa istota, która musi jeść, pić, mieć ciepłe, bezpieczne miejsce, otrzymywać czułość, troskę, opiekę zdrowotną. Nasze zwierzaki uderzą nas trochę po kieszeni (mamy też 4 psiaki-przygarniaki), ale sterylizacja za jakieś 2 miesiące x 4 istotki jest nieodwołalna i priorytetowa. Zaraz po szczepieniach i odrobaczaniu. My przygarniemy, ale ile jest takich osób, którym los zwierzaków jest obojętny...Błąkają się takie biedaki później po wsi i co rusz któregoś rozjeżdża auto...A tak niewiele wystarczy, by temu zapobiec...

    OdpowiedzUsuń
  11. nic dodać nic ująć, zgadzam się na 1000% więc nie będę się rozpisywać, dodam tylko, że od kilku dni jestem bardzo w temacie więc są mi to bliskie sprawy;
    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tez kiedyś napisałam coś w tym stylu:
    http://chihauhau.republika.pl/rodowod.html

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. skąd wziął się mit o tym że suczka/kotka musi mieć małe?
    Moja suczka nie była wysterylizowana - ale z psami jest łatwiej - po prostu chodziła na smyczy i była pilnowana.
    Pamiętam do dziś jak na jednym z takich spacerów podbiegł pies sąsiadki. Powiedziałam, żeby wzięła go na smycz, a ona mi wykład, że nasza suczka jeszcze nie miała małych, że zdziczeje przez to na starość i ładne by były, może by miały uszka jak jej spanielek, bo on jeszcze nie był tatusiem, ale powinien sie wyszaleć.
    Mnie zatkało i w dość mocnych słowach powiedziałam jej co myśle o jej teorii i o jej uszach spaniela.( btw z jej rasowego nierodowodowego spanielka wyroslo coś pomiędzy spanielem a jamnikiem) )
    Namawial mnie też na wakacjach dziadek i jego sąsiad, że chcieli by szczeniaki od Iris, bo ona tak dobrze szczeka i broni posesji.
    Problem w tym, że nie dałabym do tej wsi żadnego zwierzęcia. Tam są traktowane jak rzeczy: psy są przedmiotami do szczekania, koty do łowienia myszy. Nie będę się rozpisywać w szczegóły, bo to długi i smutny temat.

    Zawsze śmiałam się, że moja suczka znajda- ktoś wyrzucił do cmentarnego śmietnika w foliowym worku. jest bardziej rasowa od tych z rodowodem - bo ma więcej ras w sobie:) Iris nie miała szczeniąt, jest teraz 16letnią staruszką, niedługo 17 stuknie. Nie odbiło jej, nie zrobiła się agresywna - więc teoria o przymusie szczenienia kiepska.

    Mamy 21 wiek. Kiedy ludzie w końcu porzucą zabobony i stare, niefajne nawyki.

    OdpowiedzUsuń
  14. popieram zgadzam się całkowicie!

    na naszym ogrodzie 4 lata temu okociła się bezdomna kotka, młodziutka. my zaopiekowaliśmy się najsłabszą pociechą, która oczywiście została wysterylizowana - tak jak piszesz - przed pierwszą rują, mamusię przygarnęli sąsiedzi, też została szybko wysterylizowana, a dwa pozostałe kociaki znalazły również przyjazne domy. ale w okolicy (osiedle podmiejskie) jest sporo kocurów, tak jak nasza - wychodzących, które nie są niestety kastrowane. no bo kocur w ciążę nie zajdzie, więc po co sobie zawracać głowę, prawda? :(

    OdpowiedzUsuń
  15. Trafiłam do Ciebie przez blog Senti.... i również podpisuję się oburącz pod tym co napisałaś Ty i dziewczyny w komentarzach.
    Ciemnota ludzi i brak wyobraźni dobija mnie po prostu.
    Mam już jednego kocura, a miałam dwa oba wysterylizowane, choć typowo domowe. I jak będę miała kiedyś kolejne koty (koniecznie ze schroniska) to też je wysterylizuję. Po prostu nie wyobrażam sobie inaczej.

    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  16. oby zrozumiał ktoś, kto powinien...

    OdpowiedzUsuń
  17. opieram w całej rozciągłości. My mamy 2 koty. Kotka uraowana przed utopienie jak jeszcze była kociątkiem, a kocurek uratowany przed zamarznięciem na działkach. Oba trochę oczywiście od razu wysterylizowane i wykastrowane jak tylko do nas trafiły. Z kicią czekaliśmy trochę aż podrośnie (miała 6 tygodni jak ją wzięliśmy). I też nie rozumiem skąd się wziął mit, ze kotki powinny choć raz urodzić. Moja nigdy nie miała małych, ma już 10 lat i ma się świetnie... Żal mi tych wszystkich bezdomnych kotów. A właśnie najbardziej żal tych dorosłych, które odratowane przesiadują teraz w schroniskach, nikt ich nie chce, bo ludzie wolą małe koteczki od domowej kici... Smutne to bardzo...

    OdpowiedzUsuń
  18. Popieram!!!!!
    To mówiłam ja, maj., od trzech kotów,wziętych z ulicy i wykastrowanych.

    OdpowiedzUsuń
  19. Niestety, dużo jeszcze czasu upłynie zanim ludzie zrozumieją w naszym kraju to wszystko...

    Podobnie wygląda świadomość dotycząca pseudo hodowli, nie wspominając już o trzymaniu psa na łańcuchu. Trzeba o tym mówić głośno, powtarzać, uświadamiać. I mimo tego, że sterylizacja czy kastracja jest ingerencją w naturę to jest to po prostu mniejsze zło... Sama niedługo będę oddawać moją psinkę pod nóż i choć skóra mi cierpnie na samą myśl o tym, że ktoś będzie ją kroił to większego stracha mam o ropomacicze, które przeszłam z moją poprzednią suczką i w wieku 12 lat musiałam poddać ją temu zabiegowi. U kotek podobnież choroba ta występuje o wiele częściej i to jest również jeden z powodów dla których powinno się brać pod uwagę taki zabieg.

    OdpowiedzUsuń
  20. Pospisuję się pod każdym jednym słowem z każdego komentarza tutaj! I wierzę, że jest sporo ludzi o podobnych przekonaniach ale to nie wystarczy - choćby były nas setki, tysiące! Tu potrzebna jest edukacja od podstaw, czyli uświadamianie już przedszkolaków, i dzieciaków w szkołach.. dopiero za następne pokolenie to ma szanse się zmienić. Nadal w świadomości większości Polaków zwierzę to rzecz, "tylko" zwierzyna i nawet nieco zaostrzone prawo nie jest w stanie zmienić prymitywnej mentalności ludzkiej. To jest takie wkurzające! Wiem, że do jednego wora wrzucam "okrucieństwo" wobec zwierząt i brak sterylizacji zwierzaków - ale to wszystko wynika z bezgranicznej głupoty i bezmyślności ludzi. Trzeba nasze dzieciaki tego wszystkiego nauczyć i pokazać, że nie wystarczy wziąć zwierzątko do domu - trzeba jeszcze o nie dbać i za nie odpowiadać! To tyle... :D
    ps. aktualnie mamy dwa koty (z azylu i uratowany) i psa z azylu (tak jak i wszystkie wcześniejsze)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...