Takie jedno.
Wiecie.
Z daleka, peryferiami, polną drogą ;-)
Tak długo jeszcze żaden udzierg nie czekał na sesję.
Szybkościowy udzierg, dodajmy.
Skończyłam go... hm... wiosną.
Włóczka to moja farbowanka z odzysku, pokazywana w formie surowej tutaj i potem w trakcie, z dodatkiem moherowej nitki, tu.
Robił się błyskawicznie, mimo prucia rękawów i podkroju szyi (bez prucia się nie liczy, jak mawiają doświadczone dziewiarki).
Grube druty (ranyyy, pierwszy raz w życiu robiłam na 4,5! - wiem, wiem, że dla "normalnych" dziewiarek to normalna grubość, ja, z moim luźnym przerabianiem oczek preferuję "igiełki"),wielkie oczka, mega-prosty krój, prawie wszystko na okrągło od dołu, zero szycia.
Sweterek zblokowałam i odłożyłam do szafy, bo nawet tegoroczna zimna wiosna była za ciepła, żeby go zakładać. A potem przyszło lato i myśl o sesji w takim "wolnowarze" nawet mi do głowy nie przychodziła. Za to teraz solidnie zmarzłam, patrząc tęsknie na puchówkę wiszącą na gałęzi na czas pozowania do zdjęć. Nawet wełna+kaszmir+moher nie wystarczyły jako jedyne okrycie ;-)
W dodatku jesienne słoneczko było łaskawe zaświecić na moment, po czym schowało się definitywnie, skutkiem czego kolory na zdjęciach wyszły buro.
Taki mamy klimat ;-)
Drobne funkcjonalne udogodnienia to tył przedłużony za pomocą rzędów skróconych i dekolt, który nie jest taką całkiem prostą łódką, ale dostał lekki podkrój. A jedyną ozdobą jest sznureczek przekręconych oczek prawych, biegnący wzdłuż rękawa. Ściągacze zrobiłam również z oczek przekręconych, wolę takie niż zwykłe, moim zdaniem są schludniejsze i ładniej trzymają formę.
Okazało się przy tym, że takie rzędy skrócone, jakich nauczyłam się na użytek tej czapki, wyglądają dobrze na prawych oczkach, ale na lewym jerseyu już niekoniecznie. Ale są przecież inne metody. Teraz pewnie użyłabym metody german short rows, która na lewych oczka wygląda o niebo lepiej.
No tak, ale to było wiosną. A wtedy jeszcze każdy rząd skrócony powstawał z użyciem włóczki, drutów i jutuba ;-)
A poza tym ostatnio zaliczam same porażki. Wyszło mi, że więcej pruję, niż dziergam.
Za co się nie wezmę, to zmienia stan skupienia. Z motków fabrycznych na motki ręcznie zwijane ;-)
O, nawet EdiEs udokumentowała to na fotkach z ostatniego naszego spotkania.
Proszę, tutaj dowód - do przerwy 2:0 dla Nurmilintu.
I jeszcze dane techniczne.
Wzór: własny "od czapy" ;-)
Włóczka: jeden motek mojej farbowanki + ok. 2,5 motka kidmoheru Midara (w dwie nitki - czyli po ok. 650 m z każdego rodzaju)
Druty KP 4,5 Cubics
Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i ciepło.
Ewa
*) To nie ja wymyśliłam, to Raczkowski. Chyba rok temu.
Kto ciekawy, to sobie znajdzie.
Boski kolor! Krój też bardzo mi się podoba. Uwielbiam takie proste :)
OdpowiedzUsuńBo zwyklaki to najlepsze swetry są :) Można sobie dziergać różne dziwolągi, a potem one i tak zalegają w szafie, a my nosimy te najprostsze, bo do wszystkiego pasują i pod kurtkę się zmieszczą ;-).
UsuńO, widziałam na żywo i absolutnie uważam za cudny i jako farbowanaka i jako udzierg. A chusta w końcu podda się trwoim wymaganiom. Na pewno!
OdpowiedzUsuńEdyto, dzięki za podtrzymanie na duchu - jest dla mnie szczególnie cenne, jako słowo bardzo doświadczonej dziewiarki, która niejeden udzierg w życiu zrobiła i niejeden widziała :)
UsuńTo jest siła prostoty! Coolor a właściwie to coolorki przednie, styl brytyjski czyli spokojność bez śladu ekscesu. He, he, jak widzę my rozważałyśmy koncepcję wywinięcia orła a inni obchodzili świątko z daleka.;-)
OdpowiedzUsuńJakoś trzeba sobie radzić w tej dziwacznej rzeczywistości, żeby orła na dobre nie wywinąć. Kolory nieoczywiste założyć, polną drogą powędrować, różyczki późną jesienią w kuchni hodować. I takie tam różne... ;-)
UsuńPiękny sweter na pieknej modelce, rewelka po prostu:)
OdpowiedzUsuńA co do spotkania, to 3 grudnia kiermasz, ja miesiąc chorowałam, więc jestem w totalnej rozsypce i nie znalazłam terminu,zebyśmy mogły się spotkać...ja chyba za stara jestem na organzacje różne... ALe pamiętam i chętnie bym się spotkała. Ale to już chyba w styczniu:) Buziaki
Rany, już?! Ależ to zleciało :(
UsuńMnie w tym tygodniu zginął gdzieś jeden dzień. Gdzie? Nie mam pojęcia, nawet nie wszczynam poszukiwań ;-)
W każdym razie dziękuję - i mam nadzieję, że może w styczniu się uda razem pociąć jakieś papierki dla wprawy, bo na razie podchodzę do nich jak pies do jeża.
A przykład grupy zawsze działa motywująco ;-)
Witaj wirtualnie ;)Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś spotkamy się w realu.
OdpowiedzUsuńSweterek absolutnie piękny, a Ty wyglądasz w nim rewelacyjnie. Widziałam go w fazie produkcyjnej i już wtedy zachwyciły mnie kolory. Lubię proste projekty, ponieważ cenię sobie luz i wygodę.Uwielbiam niewielkie akcenty ozdobne, ponieważ dodają odrobinę uroku i smaku.
Pozdrawiam serdecznie :)
Dziękuję :)
UsuńJak już skończyłam, to zaczęłam żałować, że zamiast sznureczka nie zrobiłam cieniutkiego warkoczyka, bo okazało się, że na tej włóczce strukturalne wzory nie gubią się w farbowaniu. Ale może dzięki temu powstanie następna wersja, bo tej włoczki z odzysku zostało mi 2/3. A dodatek moheru wydatnie poprawia wydajność :)
I myślę, że na którymś spotkaniu się zobaczymy. Ostatnio nie udawało mi się dotrzeć do 'dziewiarki', ale zimą powinno być łatwiej z wolnym czasem w soboty.
Dziś widziałam sweterek na żywo, jest super :-) Dobrze, że mamy klimat pozwalający sie cieszyć takimi ubiorami :-) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń:-)))
UsuńW tym kontekście "taki klimat" to bardzo pozytywne określenie :-)
Ale to najprawdziwsza prawda - dodatkowy bonus dziewiarstwa: jak kończy się lato, to cieszymy się z tych swetrów, które czekają w szafie na swój "pierwszy raz", jak wieje i w uszy zimno, to zamiast marudzić na pogodę, planujemy nową czapkę :)
A ja po spotkaniu zaczęłam znowu myśleć o skarpetkach, wiedziona Twoim przykładem. A już myślałam, że skarpetek, to ja nie..., już nie..., po co mi dziergane skarpetki, to było dobre w latach 90-tych.
Dziękuję za odwiedziny u mnie :)
śliczny
OdpowiedzUsuńDziękuję - za odwiedziny u mnie również :)
Usuń