I końca nie widać.
Nie, wróć, widać - ponoć zapowiadają upały. No to będzie głównie podlewanie.
Bardzo twórcze i inspirujące, czyż nie? ;-)
A ponieważ chwilowo pada, więc wykorzystałam okazję, by zaprezentować efekty pewnego knitologicznego wyzwania, jeszcze z ubiegłego roku. Bo latem 2017 Dorota Knitolog (w podróży, a jakże!) zaprosiła dziewiarki na wyprawę jedwabnym szlakiem. I tak późnym latem zaczął powstawać mój sweterek z jedwabnej burety, konkretnie - z jednego 200-gramowego motka bourette Campolmi.
Powstawał z przerwami (przy drutach 1,75 to chyba nic dziwnego?) do początków stycznia. Potem długo czekał na zdjęcia, a w końcu zdjęcia na publikację.
I wreszcie jest - szara, zimowa, minimalistyczna sesja mojego Jedwabnego Szlaku:
Sweterek równie minimalistyczny jak sesja zdjęciowa, chociaż nie szary ;-)
Najprostszy w świecie raglan z korpusem lekko poszerzanym ku dołowi, ozdobiony tylko delikatnym rzędem dziurek. Niesamowicie wygodny, ciepły wtedy, kiedy ma grzać i chłodny, kiedy ma być ubraniem na upał - ostatnio posłużył mi nawet jako bluza w góry, zamiast obowiązujących 'nowoczesnych' plastików. A dla niewprawnego oka łudząco podobny do niepozornego bawełniaka. Uwielbiany od pierwszego założenia.
Myślę, że to nie będzie moje ostatnie spotkanie z buretą na jedwabnym szlaku :)
Bransoletka malowana ręcznie na skórze, to moje jeszcze bardziej zamierzchłe dokonanie, z czasów studenckich. Przetrwała próbę czasu - lubię i noszę do tej pory.
A skoro jesteśmy przy starociach i ich fotografowaniu...
Na sesję sweterkową na krzywy ryj załapał się "szaliczek-podróżniczek" (to też określenie Doroty), który objechał (i obleciał) ze mną kawałek świata i jest namacalnym dowodem na to, że drewniane druty przechodzą przez kontrole na lotniskach. Wyjazdowo-spotkaniowo-drutozlotowa robótka, 600m/100 g Lace Dream z Zagrody, zaczęty we wrześniu 2016, skończony dokładnie rok później, w drodze powrotnej z Torunia.
Taki zwykły, prosty ukośnik, z niewielkim ażurem na szerszym końcu. O jego urodzie stanowi włóczka - przemiły w dotyku merynosowy singiel, w pięknym zagrodowym farbowaniu.
I to by było, chwilowo, na tyle.
Nic już nie obiecuję, kiedy będzie cd., to będzie ;-)
Pozdrawiam serdecznie :)
Ewa, jestem zachwycona :) Piękny sweterek zrobiłaś, taki , jakie lubię. Nie przeładowany ozdobnikami, minimalistyczny , tylko ten malutki ażurek jako ozdoba . Śliczny :) Tylko tymi drutami mnie załamałaś ;) nie wyobrażam sobie dziergania na 1,75 mm . Najmniejsze jakie miałam w użyciu to 2,5 mm a i tak myślałam, że umrę :) Szacun Kochana :)
OdpowiedzUsuńSzaliczek-podróżniczek też mnie zachwycił, też bez zbędnych udziwnień, piękna włóczka sama w sobie jest ozdobą :) A bransoletka to już w ogóle wymiata :)
Cieszę się, że mogłyśmy się ostatnio spotkać, co prawda 320 m pod ziemią , ale zawsze :)))
Dziękuję, dziękuję :)
UsuńTe moje 1,75 to tak, jak dla normalnej dziewiarki 3,0. Ja po prostu skrajnie luźno dziergam i przy cieńszych drutach nie muszę się tak bardzo pilnować, to cała tajemnica :)
Spotkanie podziemne było super, szkoda tylko że tak krótko. trzeba to kiedyś nadrobić :)
Świetny ten sweterek, a szal z podobnym motywem jest doskonałym uzupełnieniem. Taka szlachetna prostota zawsze się wybroni i zawsze jest pożądana. Przód pięknie się układa, ciekawa jestem jak dodawane były oczka, że tak ładne to modelowanie.
OdpowiedzUsuńA malowidło na bransoletce zachwyca!
Dziękuję :)
UsuńOczka dodawałam najpierw klasycznie, jak w każdym raglanie, w co drugim rzędzie, a poniżej pachy to tak trochę na wariata - musiałabym policzyć, bo dokładnie nie pamiętam. Wiem, że z początku zaczęłam dość szybko poszerzać, a potem się zmitygowałam, że jednak aż takiego 'klosza' to chyba nie chcę i dodawałam rzadziej. No i dodawałam wzdłuż linii boku, teraz bym dodawała z większym odstępem, tak po kilku oczkach z każdej strony - mam wrażenie, że tak by się lepiej układało :)
Właśnie to poniżej pachy mnie ciekawiło, a skoro na wariata to tym bardziej podziwiam, wyszło świetnie.
UsuńProstota górą - więcej słow jest zbędnych. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńPrzesliczny sweterek, piekny kolor, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Kolory tym razem to nie moja zasługa, ale fakt, są piękne :)
UsuńObie rzeczy bardzo mi się podobają i to nie tylko dlatego, że mniej lub bardziej niebieskie ;) Sweterek jest idealny, leży pięknie (luzy w sam raz, każda dziewiarka chciałaby tak w punkt trafiać...), a szlachetną nitkę pewnie nie tylko wprawne oko doceni, choć niewprawne niekoniecznie świadome będzie, dlaczego. Dziękuję, że poświęciłaś czas na uwiecznienie i publikację, bo dzięki temu możemy napaść oczy eleganckim rękodziełem. Bransoletka też świetna!
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci bardzo :)
UsuńFakt, że czasami utrafienie w rozmiar to największa trudność w procesie dziewiarskim. I dotyczy to w równym stopniu sweterków "z głowy", jak z gotowych projektów. a jeśli do tego dochodzi ograniczona ilość włóczki, to jest dodatkowa pokusa, żeby zmniejszyć rozmiar. Tutaj się udało :)
Ale śliczny! Mam już kilka lat ten jedwab i jakoś nie mogę przełamać się żeby zacząć robić z tego sznurka 🙂
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że w trakcie roboty klęłam na tę nitkę, nie tyle z powodu sznurkowatości, ile mnóstwa śmieci w nią wprzędzionych - były jakiś źdźbła, ostre włókna a nawet pasemka folii z worków magazynowych - nie dziergało się najprzyjemniej, bo co chwilę coś musiałam wyciągać z nitki. Ale po praniu udzierg nabrał szlachetności - i mam nadzieję, że po każdym następnym będzie jeszcze lepiej. Ostatnio zachciało mi się jeszcze chusty z tej nitki - widać uzależnia :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń