Olilia, bo o niej mowa, to był pierwszy wzór, jaki wydrukowałam z zamiarem zmierzenia się z angielskimi skrótami i opisami.
Lat temu... - aaaaa, zajrzyjcie sobie w archiwum, kiedy pojawiły się u mnie pierwsze udziergi. Niby nie tak dawno, ale odleżały się te wydrukowane kartki cokolwiek. Chyba w międzyczasie pojawiło się polskie tłumaczenie, ale nawet nie przyszłoby mi do głowy tego sprawdzać - po kilku latach kontaktu z "dziewiarskim angielskim" zwyczajnie wolę dziergać wg angielskich wersji, gdzie skróty są jednoznaczne i nie muszę się zastanawiać, co poeta miał na myśli ;-)
Oczywiście zapierałam się, że nic nie kupię, no, może jeden motek na pamiątkę. I (oczywiście) zaraz na początku na stoisku Włóczek Warmii zawołały do mnie dwa moteczki Mirelli z jednego farbowania, ale z dużą różnicą koloru (i nawet nie wiem, jak się ten kolor nazywa!).
No, nie mogłam się oprzeć pokusie, chociaż kolory bardzo odległe od "moich' zieleni.
Długo nie mogłam się zdecydować, co z mich powstanie.
W planach była "jakaś chusta z borderem". A plany są po to, żeby było co zmieniać ;-)
Do nitki bazowej dobrałam z czeluści kosza z włóczkami jeden z najstarszych nabytków -niewypałów: dropsową Brushed Alpaca Silk. Czarną (tu ikonka przewracająca wymownie oczami). Miała być dodatkiem do kardiganu, który nigdy nie powstał. Kupiłam tego... hmm... badziewia całe 7 motków i na całe szczęście nie zrobiłam z niej sweterka, który pewnie już dawno zasiliłby wysypisko. Dla niewtajemniczonych - włóczka jest milusia i puchata, wygląda ślicznie do pierwszego prania (za to obłazi jak wściekła), a po praniu przestaje obłazić, za to przypomina zmechaconą szmatę. Podziękować.
Za to w połączeniu z gładką Perlata d`Australia firmy Lana Gatto (również czarną) dała świetny materiał na paseczki. Grube, miłe, puchate - i co najważniejsze: nie tracą na wyglądzie. Chusta powstała w maju i od tej pory jest w intensywnym użyciu - chyba pisałam już o użyteczności ciepłych chust w środku lata?
Wyszła, jak to zwykle u mnie, gigantyczna - można się nią owinąć trzy razy. W lecie nie ma to aż takiego znaczenia, za to w zimie będzie cudowna.
I jeszcze dane techniczne ;-)
Wzór Olilia Hani Maciejewskiej, dostępny za darmo.
Zużycie 700 m Mirelli (Włóczki Warmii) i 233 m Perlaty + 'kudłacza' (powiększyłam o kilka rzędów, wg opisu wystarczy na niego 600 m nitki bazowej).
i na koniec..
Pozdrowienia od Przyjemniaczka.
Stęskniliście się za nim trochę, prawda? Obiecał, że się tu jeszcze pojawi ;-)
;-)
Kiedyś, kiedyś testowałam dla Hani tę chustę. Bardzo mi się podobała i nadal podoba. Choć z lekką zazdrością, ale taka pozytywna powiem, że twoja ma ładniejsze kolory. Twoja chusta wyszła cudna!!! Bardzo, bardzo!!!
OdpowiedzUsuńA Przyjemniaczek jest całkiem, całkiem przyjemny:))) Tylko taki samotny.
Pozdrawiam :)))
Nie dość, że pamiętam doskonale, to jeszcze przed rozpoczęciem dziergania oglądałam tę Twoją testową wersję, nadal bardzo mi się podoba :) Kolory to głównie zasługa farbowania, które mnie tak zauroczyło, ale i tak bardzo dziękuję :)
UsuńAbsolutnie piękna!!! Urzekła mnie niesamowicie, a wszystko przez kolory :) Są nie tylko śliczne, ale takie 'moje' ;)CUDOWNA :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) A kolory okazały się nadspodziewanie praktyczne - świetnie pasują do moich niebieskich letnich sweterków, których mi się ostatnio trochę urodziło (opublikowany na razie tylko jeden, może pozostałe kiedyś się doczekają, ale to nie do końca ode mnie zależy).
UsuńPięknie zestawiłaś kolory i sprytnie pozbyłaś się gada przy okazji :) To faktycznie wzór z tysiącem możliwości i Twoje wybory bardzo mi się podobają :)
OdpowiedzUsuńNiestety, reszta gada ma całkiem duże cielsko i nadal zalega ;-)
UsuńAle mam już na niego kolejny pomysł, tylko do realizacji jak to zwykle u mnie droga długa i wyboista :)
Pięknie wyszła:) Czasami mam ochotę wrzucić na druty oczka na tę chustę ale ... mam w swojej szafie chustę Color Affection i jakoś nie do końca się lubimy z tym kształtem. Jednak kiedy widzę takie kolory... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJeśli chodzi o kształty, to jestem na etapie testowania różnych w praktyce i pewnie nabiorę zdania dopiero po zimie. Tak było z 'Angularem', który do narzucenia na ramiona nadaje się średnio (nawet zamierzałam spruć!), ale do owinięcia szyi jest rewelacyjny i po zimie go uwielbiam :)
Pięknie wyszło, pozdrowienia dla przyjemniaczka :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :-)
UsuńPozdrowienia przekażę, jak pojadp następnym razem na "plener fotograficzny" ;-)
Może nawet zwierzątko da się pogłaskać? ;-)
Taa, jak Ci coolorki nie paszą i wełenka się mechaci to ja ją przygarnę.;-) Bedzie opinała obłe "meciało". :-) Mamelon zauważyła że Przyjemniaczek jakby szczerbaty ( ona przez zawód skrzywiona zębowo ), może cóś złotego mu w szczenę wstawić i do drutozłotej będzie pasił jak ulał. :-)
OdpowiedzUsuńTo czarne paskudztwo masz na myśli? Czyżbyś zamierzała coś drutnąć własnoręcznie? Serio-serio? Jeśli tak, to wesprę duchowo (znaczy, na złą drogę będę sprowadzać ;-) )
UsuńMam tego jeszcze jakieś pięć motków a 130 m, nówka sztuka z banderolką; chętnie sceduję - daj znać, jakby co.
Kochana, ja tu na tzw. krzywy ryj w sprawie chusty która nie wygląda jak drutozlot tylko drutozłot, a nie wełenki. ;-) Obecnie to nie wiem jak sobie poradzić z nawałem fizycznej roboty i zaprawdę tylko drutowania mła brakuje żeby dopełnić ciężkiej doli przodownika pracy, he, he, he. Po prostu to stwierdzenie że jednak to nie są ulubione zielenie spowodowało wypełznięcie z mła ohydnego, ódzkiego cwaniactwa w najwyższym gatunku. Chusta jesienna jak się patrzy a pazerność ludzka nie zna granic. :-) A tak nawiązując do pazerności to powinnam w tym tygodniu przywieźć języczniki. Obiecuję że będą obficie obfacane.
Usuń