Zeszło mi trochę.
Trochę ;-)
Ale to nie znaczy, że nic nie robiłam.
Jakoś przez ostatnich kilka miesięcy nie miałam fazy na siedzenie nad zdjęciami, bardziej po drodze mi było z działaniami w realnym świecie, niż w wirtualnym. Powstało przez ten czas trochę udziergów, uprzędów i ufarbków.
Udziergów na razie nie mogę pokazać, bo - uwaga, uwaga! - zadebiutowałam jako testerka wzorów, a wzory, jak to wzory, muszą swoje odczekać, zanim autorka rzuci hasło: publikujemy!
Ale żeby nie było - coś tam własnego też udziergałam. Zaczynam więc od końca.
Udzierg z własnego ufarbku i uprzędu. Taki nieduży udzierg.
Bo co można zrobić z 90 metrów?
O tej porze roku? ;-)
Czapkę :)
No przecież nie mogla zostać taka samotna i zapomniana. I biała ;-)
To ufarbowałam.
50 g - czyli ilość "na nic". Czyli na czapkę :)
Poniżej etapy pośrednie (zdjęcia zupełnie robocze, na szybko, z telefonu):
Zdjęć singla nie ma, pogoda i moja niecierpliwość nie pozwoliły.
Zima idzie, a ja w kaszkieciku ;-)
Potroiłam metodą navajo - wyszedł mikromoteczek - miękki, puszysty grubas, 90 m:
I na koniec jeszcze jeden mikromoteczek - wygrzebane z szuflady 47 g gotlanda. Z niewielkim dodatkiem kolorowych plamek z jedwabiu tussah. Chyba nie zostanę wielbicielką tej owieczki.
Taki se mało wydajny sznurek, było zostawić na brodę dla dziada w jasełkach ;-)
W sesji udział wzięły ponadto:
bransoletka z koralików autorstwa Basi, naszej krakowskiej dziewiarki, uzdolnionej nie tylko dziewiarsko,
miniaturka wody toaletowej Timbuktu, L'Artisan Parfumeur
i sznurek kryształów górskich, który ma kiedyś doczekać się przetworzenia w jakąś inną postać.
Dobrnęliście do końca? To wielcy jesteście.
Ja też, z tego samego powodu ;-)
Pozdrawiam :)
Dżizuu, co to jest metoda navajo? Znaczy potrajanie wełny. :-o
OdpowiedzUsuńNajpierw przędzie się singla - nitkę pojedynczą, a potem się ją (też na kołowrotku) skręca w trzy nitki, tworząc coś w rodzaju łańcuszka, jak na szydełku, tylko o dłuuuuugich oczkach. Jak chcesz zobaczyć na filmie jak to działa, to wpisz sobie w gugla 'navajo plying' :)
UsuńMożna troić z trzech osobnych nitek, a można w taki sposób - w każdej z tych metod inaczej układają się kolory. I to w zasadzie tyle :)
Skręt w navajo spowodowała, że zzieleniałam :-) Może się uda spotkać, to poproszę, byś mi wyjaśniła, jak się takie robi :-) Wszystko pierwyj sort :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńChętnie, chętnie - a ja z kolei Cię poproszę o pozwolenie pokręcenia na double drive, dla ogólnego wykształcenia :)
ale ja nawet nie wiem, co to jest double drive :-)
UsuńTyp napędu w Twoim kołowrotku (a przynajmniej jestem przekonana, bo staruszki taki mają)
UsuńU Ciebie mi się wszystkie kolory podobają. Zielenie też. Czapka pięknie wyszła i moteczek gotlandowo-jedwabny cieszy oko. Może nada się na jakieś drobne elementy np. mankiety rękawiczek? Ładny jest, nie skreślaj go ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńZ zieleniami to jakoś tak mam, że jakiego koloru bym nie zaplanowała, to i tak mi wyjdzie zielony. Podświadomość ;-)
A gotlanda nie skreślam, kiedyś pewnie wymyślę zastosowanie. Niestety jest go za mało nawet na mitenki, bardzo mało wydajna ta wełenka. Pewnie skończy w roli jakichś pasków, dodatku do większego udziergu :)
No ten gotland wygląda bosko! Jakoś tak najbardziej przykuł mą uwagę. Sznurkowatości na zdjęciach zupełnie nie widać, a kolory super. Czapka też oczywiscie bardzo ładna, zupełnie zniknęła w niej pstrokatość czesanki. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWiesz, charakteru to gotlandowi nie można odmówić. A nawet charakterku, bo nitka dla wrażliwców to nie jest ;-)
UsuńAle trochę mnie zszokowało, kiedy z takiej samej ilości falklanda wyszła duża, gruba czapka (a nie zużyłam całych 50 g!) a z gotlanda mam 50 m niezbyt grubego dubla. I ta sznurkowatość to charakter runa, nie przekręcona nitka - przędłam toto całkiem luźno, ze świadomością, że to nie merynos ;-)
Wiem, gotland powala urodą, ale z daleka ;) Do takiego gobelinu na przykład super. A falkland to jednak puchacz, leciutki i wydajny, bardzo go zresztą lubię.
UsuńJak za zieleniami nie przepadam, to w tych się zakochałam :). Zazdraszczam umiejętności farbowania, że o przędzeniu nie wspomnę! Czapeczka przecudnej urody!
OdpowiedzUsuńDziękuję - wyrazy uznania od osoby, która nie przepada za zielenią, to podwójne wyrazy uznania: na tym blogu inne kolory pojawiają się od święta ;-)
UsuńA ja właśnie odkrywam Twoje B&W i jestem zachwycona :)
Jak fajnie znowu tu coś zobaczyć i przeczytać,ale mi mało,proszę o więcej :)
OdpowiedzUsuńudziergi super ale te sploty i skręty to dopiero magia :)
Dziękuję :)
UsuńCoś się znowu pojawi, niebawem. Zdjęcia już czekają :)
Ale cudowne kolory
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
Usuńale piękna!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Nosi się też świetnie. I nie gryzie :)
Usuń