Ano, nie było - dobrze, że skończyły się te koszmarne upały, wreszcie mogę poskrapować, wreszcie odżywam, oddycham chłodnym powietrzem, cieszę się ogrodem (czy raczej tym, co z niego po tych obrzydliwych tropikach zostało...).
Dzisiaj nadrabiam layoutowo, monochromatycznie.
Scrap powstał na podstawie mapki #11 ze ScrapMap. Chociaż raz udało mi się zdążyć. :)
Pomarańczowa kurteczka, pomarańczowe łodygi bambusa i...
scrap na nowych pomarańczowych kropkach od RAE.
Na zdjęciu efekt pewnej mini sesji foto (dzięki, Darku!) w bambusowych zaroślach
w ogrodzie RHS (Royal Horticultural Society) w Rosemoor.
Tak, tak, niby tam zimno i deszczowo, a wszelkie egzoty mają się świetnie.
No cóż - tamtejszy klimat jest bardziej przyjazny dla ludzi i dla roślin.
Nie tak, jak u nas: w zimie 40 stopni mrozu, w lecie tyle samo, ale upału;
co nie wymarznie w zimie, usycha w lecie.
Papier zmasakrowałam nieco gesso, maskowaniem, mgiełkami i tuszem,
ostemplowałam na brzegach, dodałam trochę dekoracyjnej taśmy i tekturowych
elementów. Plamy z glimmer mistów to kolejny niekorzystny skutek upałów -
zaschnięta końcówka nie pozwoliła na użycie zgodnie z przeznaczeniem,
musiałam więc otworzyć i pochlapać.
A pod zdjęciem kolejne warstwy: "Czekolada w kropeczki waniliowe"
(jak dobrze, że znowu jest na półkach sklepowych, stęskniłam się za tym
papierem), tiul, płótno i papierowe serwetki.
Zaglądajcie do Marty po kolejne etapy naszej wycieczki.
Opowieść w odcinkach o Rosemoor w toku.
Pozdrawiam :)
Ewa
Ile się pod tą fotką dzieje. Super!
OdpowiedzUsuńUjarzmiłaś"szalony" kolor :)
cudo! strasznie się cieszę, że zdążyłaś z pracą kochana! Uwielbiam ten mediowy chaos i bałagan, całość gra i buczy!
OdpowiedzUsuńCholewka ja bym tak chciała umiec "masakrowac" papier jak TY:) I jeszcze do tego w takim kolorze;) Super LO!!!:)
OdpowiedzUsuń