czwartek, 21 stycznia 2016

Czapka ambicjonalno-eksperymentalna ;-)

Czyli udzierg drugi w kolejności.
A tak naprawdę od niego zaczął się mój powrót do drutów.
A ściślej mówiąc, zaczął się od przerostu ambicji ;-)

Co, ja nie zrobię takiej czapki?! Ja?! Ja, co to te żakardy, to farbowanie w cebuli na żelazie, te swetry dłubane na wykładach pod ławką...
Nu, pagadi!

A jeszcze ściślej, to jest wariacja na temat ulubionej czapki T., zakupionej kilka lat temu w jakichś na wpół dzikich górach na lokalnym bazarze. Oryginał z byle jakiej plastikowej włóczki złachmanił się już niemiłosiernie, a panująca obecnie moda na czapki-worki i czapki-smerfy zupełnie nie sprzyja poszukiwaniu następczyni. Zwłaszcza, jeśli następczyni ma mieć daszek, opuszczane uszka i być co najmniej merynosem.

No i powstała taka melanżowa pomarańczka (włóczkę wybrał sam zleceniodawca, pod kolor ulubionych sportowo-turystycznych łaszków). Taki niby drobiazg, a nauczyłam się przy tej okazji całej fury nowych rzeczy: magic loopa, tymczasowego nabierania oczek z łańcuszka szydełkowego, ściegu patentowego na okrągło, rzędów skróconych i zamykania roboty trzema drutami. Moja główna modyfikacja w stosunku do oryginału to przede wszystkim robótka bezszwowa (oryginał był maszynowy i zszywany z tyłu).

I antenka na czubku ;-)




A tak prezentują się opuszczone uszka:



Włóczka:  Drops Fabel texmex i brąz, w dwie nitki, 1,5 motka (ok. 75 g)
Druty: 3,25 mm
Wzór własny na podstawie ulubionej czapki T. kupionej 'gdzieś-kiedyś' (wiem gdzie i wiem kiedy, ale merytorycznie to bez znaczenia).

A na drutach - się dzieje.
I nawet już widać koniec.  :)
Dzieje się dłuuuugaśny szalik z Malabrigo Sock na drutach 2,5.
Jeszcze tylko jakieś marne 30 cm, chowanie nitek i pranie. A zima jeszcze trochę potrwa... :)



Pozdrawiam :)

Edit, dla tych, co szukają informacji o włóczce:

W ostatni weekend czapka przeszła test ekstremalny.
Serio-serio.
Testerem ekstremalnym był pewien Duży_Chłopiec_z_Brodą, który, jak to chłopcy mają w zwyczaju, z ukochanym ubrankiem postanowił nie rozstawać się nawet na noc ;-)
Sęk w tym, że ta "noc", to był zimowy biwak w puchowym śpiworze, przy temp. -12 stopni, nie jakiś tam byle lajcik pod dachem. Szczerze mówiąc, jak zobaczyłam, co zostało z czapki po tym wyczynie, to miałam jak najgorsze przeczucia. W końcu to miała być czapka do chodzenia w dzień, a nie jakaś szlafmyca , wrrr...
Splaskacone, rozwleczone coś, w rozmiarze w sam raz na piłkę lekarską, a nie na męską głowę. Myślałam, że się popłaczę. Że co, pruć, czy wyrzucić?!
Ale po praniu i porządnym wysuszeniu czapencja całkowicie odzyskała formę, sprężystość i urodę. Powiem wręcz, że teraz wygląda nawet lepiej, niż po pierwszym praniu, bo oczka ładnie się wypełniły i wyrównały.
I przyznam, że jestem w ciężkim szoku nad odpornością włóczki, która w składzie ma, bądź co bądź, aż 75% wełny merino.


9 komentarzy:

  1. Nooo, czapki z głów kochana, no ja z Tobą nie pogadam, już widzę, że ja przy Tobie, to ja mogę Ci ewentualnie pracownię posprzątać:)) Super i świetnie wykonana czapka! Ma się ten talent w rękach, wow:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję - uznanie w oczach praktykującej dziewiarki to rzecz szczególnie cenna :)
      Z błędów i niedociągnięć prototypu zdaję sobie sprawę, więc drugi egzemplarz będzie nieunikniony, perfekcjonizm to ciężka i nieuleczalna przypadłość ;-)

      Usuń
  2. Rewelacyjna! Nie wyznaję się zupełnie na drutowej terminologii, ale podziwiam i tak - za własny wzór i piękne wykończenie.
    Pozdrawiam,
    Asia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Zawsze moje dzianinki robiłam "z głowy" - i w dodatku zupełnie spontanicznie, bez liczenia, którego nie cierpię: "oj, tam, oj, tam, najwyżej kawałek podpruję" ;-) .
      A wzór (w sensie jakiegoś w miarę rozpisanego schematu) pewnie jednak z tego powstanie, bo T. zażyczył już sobie drugiego egzemplarza. Co oznacza, że kiedyś pewnie powstanie i trzeci, a po co wyważać otwarte drzwi ;-)

      Usuń
  3. Świetna :) i taka Tomkowa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. No nie dziwę się Tomkowi, bo czapka niepowtarzalna , a daszek to już szkoła wyższa.
    Pozdrowienia dla modela :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, w imieniu własnym i modela :)
      A na daszku ćwiczyłam właśnie rzędy skrócone i zamykanie trzema drutami :)

      Usuń
  5. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wygląda to super. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń