środa, 4 stycznia 2017

Złapałam niemca za rogi ;-)

Jak się powiedziało A, to trzeba powiedzieć F.
A jak się powie F, to... trzeba powiedzieć drugie F.

Już wyjaśniam.
Odgrażałam się w komentarzach,  że ufarbuję tę czesankę (pierwsze F).
Raz kozie śmierć, ufarbowałam.
'Kozę' można zamienić na owcę, 'śmierć' na filc, znaczenie się nie zmieni ;-)
Ale spoko, ani kozie, ani owcy nic się nie stało.
Poza zmianą koloru tej ostatniej ;-)

A to drugie F?
Fotografia :)
Zdjęcia bure i nie oddają kolorów, ale dzisiaj lepszych nie będzie, a do najbliższego jaśniejszego dnia czesanka zapewne zmieni stan skupienia ;-)

Otóż, albowiem, gdyż.
Mam za sobą moją pierwszą próbę farbowania czesanki - i jednocześnie moje pierwsze farbowanie w mikrofalówce. Na próbę poszła resztka owcy południowoniemieckiej, z poprzedniego posta.
Nie chciało mi się specjalnie grzać piekarnika dla 60 g, wywlokłam więc nieużywanego dziada (mikrofalę, znaczy) z ciemnego kąta i wpakowałam do niej czesankę przygotowaną pi razy oko wg tutorialu Finextry.

Mimo moich obaw, to, co wyciągnęłam nadal jest czesanką, nie filcem ;-)
Metoda działa :)


Nad kolorami nie doktoryzowałam się specjalnie - pod pędzel poszło trochę "moich" burych zieleni i jeansu z rudawymi dodatkami. I już widzę, że nadmiar doktoratów w przypadku czesanki jest niewskazany - kolory rozłożyły się zupełnie inaczej, niż byłoby to w fabrycznej nitce.

Poniżej fotka zrobiona w zewnętrznym świetle, w zestawie z inspiracją kolorystyczną:



Moje pierwsze odczucia - za krótkie odcinki poszczególnych kolorów i za dużo wszystkiego.
Brakuje mi też jakiegoś zdecydowanie ciemnego akcentu. Pewnie dofarbuję jeszcze jakiś skrawek na ciemny brąz albo granat, albo wręcz przeciwnie - na gręplach dołożę jasnej czesanki (najpierw trzeba mieć gręple, he he - póki co, mam zoologiczny pod nosem, psie czesaczki leżą na półce, sprawdzałam).
W nitce i tak będzie wielka niewiadoma.

Zresztą na razie nie oczekuję cudów, po prostu ma być trochę koloru na szpulce, żeby nudno nie było :)

Pozdrawiam hermetycznie ;-)
Ewa

10 komentarzy:

  1. Och Twórcza Kobieto, ciągle się coś nowego u Ciebie dzieję. Piękne kolorki uzyskałaś:) Pozdrawiam Cię bardzo ciepło i życzę samych dobroci w Nowym Roku:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, kochana! :)
      Kolorki są zmienne zależnie od światła i sąsiedztwa, a w nitce będą zupełnie inne, nawet bez mieszania. I to jest najbardziej fascynujące w tej zabawie :)

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. No, póki co, to było raczej bardzo ostrożnie. Ambitnie to będzie, jak się złapię za jakiegoś cienkiego merynosa, taki to dopiero lubi się sfilcować. Ale co tam, najwyżej będę miała materiały na ambitne filcowane domki dla kotecków, mam na pintereście kilka takich inspiracji, fajne są :)

      Usuń
  3. Ale całkiem przyjemne kolorystycznie toto. Aż jestem ciekawa jak w robóce się ułoży?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też jestem ciekawa, co z tego wyjdzie. Na etapie przemiany w nitkę kolor potrafi zaskoczyć, co widzi się często na blogach u prządek, a w udziergu to już zupełnie. Ale to jeszcze daleka droga, o ile nitka będzie się nadawała do dziergania solo.
      Na razie widzę, że czesanka po tych wszystkich zabiegach jest dość przesuszona, następna partia na koniec chyba pójdzie w eucalan, muszę nabyć w tym celu. Jeszcze lepsza byłaby jakaś mocniejsza lanolina, ale nie mam pomysłu, co to mogłoby być.

      Usuń
  4. Uwielbiam czytać Twoje notki - może to moja nieznajomość tematu, ale wszystko to brzmi tak pięknie magicznie, tajemniczo i kreatywnie :) Czuć pasję i zaangażowanie i to jest piękne.
    A kolorystyka piękna - zupełnie "nie moja", a patrzę z zachwytem. z niecierpliwością czekam co będzie dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo to jest magia :)
      Nie wiem na czym to polega, ale dla mnie jest to zupełnie coś innego, niż te wszystkie techniki i 'krafty', których próbowałam w międzyczasie.
      Może dlatego, że to jest w gruncie rzeczy tak pierwotne, jak pieczenie chleba? Z zupełnie niepozornego surowca tworzy się coś pięknego i użytecznego zarazem - dla mnie absolutną magią jest przekształcanie brudnych kudłów w piękne, kolorowe nitki, cały ten proces od strzyży po udzierg. A to, co robię, to przecież tylko maleńki wycinek i raczej tylko tym wycinkiem pozostanie :)

      Usuń
  5. Kolor wygląda bardzo fajnie, choć ja jestem nieprzędząca to i nie mam pojęcia jak się ułoży w gotowej włóczce. Zawsze mamy jakieś ale co do kolorów czy gotowego udziergu ale ważne żeby próbować i próbować :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mam pojęcia, o ile wiem mniej więcej, jakie efekty daje farbowanie gotowej nitki, to tu będzie wielki eksperyment (będzie, bo jednak na razie musi poczekać, inne tematy są priorytetowe).
      Za to mam przekonanie, że kluczowym czynnikiem w tym wypadku jest doświadczenie prządki. Będę więc go nabierać :)

      Usuń