niedziela, 8 grudnia 2013

Nikt nie mowił, że będzie łatwo...

...odmieść bloga z kurzu i pajęczyn ;-)

Dla nabrania wprawy odskrobałam więc najpierw z kurzu i pajęczyn to:



"To" - czyli kufer podróżny, nabyty kilkanaście lat temu za jakieś śmieszne grosze. Atrakcyjna cena wynikała najprawdopodobniej z faktu, że ktoś radośnie kufer "odnowił" - zalepiając całość z zewnątrz grubą warstwą farby olejnej w kolorze... hm... użyję eufemizmu:  nieapetycznym musztardowym ;-)

Oczywiście od razu zabrałam się za odnawianie i - zabrakło mi czegoś-tam.
Weny, czasu, koncepcji, a może preparatu do usuwania farby - nie pamiętam.
Dość, że stało sobie takie paskudztwo lat kilkanaście, zapełnione w środku innymi paskudztwami, a mnie otrząsało na samą myśl, co (i jak) trzeba z tym zrobić, żeby zaczęło się do czegokolwiek nadawać.

Kolejne podejście nastąpiło równo rok temu - i ograniczyło się do wyrzucenia/rozdania/przeprowadzki zawartości. I znowu zawisło. Za to koncepcja zdążyła się w międzyczasie ukształtować, a w ciągu kolejnych miesięcy stopniowo nabrać realnych kształtów.

Zdjęć z etapów pośrednich nie będzie, mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
I tak nie miały szans oddać kłębów kurzu unoszących się z odrywanej wyściółki ani trujących oparów "zjadacza powłok lakierniczych". Ani specyficznego zapachu staroci, stęchlizny i strychu-piwnicy, który długo nie dawał się niczym usunąć.

Za to efekt końcowy całkiem mi się podoba i wygląda tak:





Niestety, blogspot robi mi z powyższych zdjęć jakąś kompletną porażkę, zupełnie nie widać faktury płótna, którą to mozolnie odskrobałam spod grubej warstwy farby.  Mam nadzieję, że na zbliżeniach będzie to lepiej widoczne.



Naoglądałam się w sieci fotek podobnych kufrów pomalowanych (a właściwie zalepionych) na biało po całości, wraz z okuciami - i wiedziałam, że tego stanowczo nie chcę. Nie chciałam też mocnego kontrastu płótna i okuć, co w moim odczuciu wygląda jak kiepska replika. Dlatego okucia i elementy skórzane zostały tylko lekko przetarte na jaśniejszy odcień. No i nie mogłam sobie odmówić kolejnej edycji numerków (klik), do których dołączył motyw korony zaczerpnięty stąd (klik).


Motywy malowałam ręcznie, lekko tylko posiłkując się ołówkową odbitką. Lekko, bo na grubym płótnie za nic nie chciała się odbić  :)))



Środek wykleiłam tapetą - uwaga - 'Hello Kitty' :)))
Wymarzyły mi się pastelowe niebieskie paseczki i taka akurat była dostępna w markecie budowlanym w całkiem przystępnej cenie. Nie, nie ma na niej tych słodkich rysuneczków, mam całą rolkę neutralnych pasków do wykorzystania w kolejnych pracach :)


W środku pozują pokazywane już kiedyś bobinki i piękny lniany woreczek na lawendę, prezent od edyty350 :)



A w kolejce czeka jeszcze jeden, tym razem znacznie większy, kufer podróżny. W stanie równie zachęcającym, co jego mniejszy braciszek.
Może kiedyś, za kolejnych kilkanaście lat... ;-)

Pozdrawiam :)

27 komentarzy:

  1. oj, faktycznie dawno Cię nie było!

    Kufer jest cudny - efekt bardzo mi się podoba :) tapeta świetna, chyba też takiej poszukam :)
    pozdraiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Tapetę namierzyłam w LM, ale nie w każdym sklepie była niebieska - w krakowskim była tylko różowa, zresztą też ładna, delikatny, pastelowy odcień. Mam nadzieję, że będzie w miarę trwała, bo to tylko papier, ale nie chciałam starego sprzętu oklejać winylową, jakoś mi nie pasowało :)

      Usuń
  2. Gienio! Kocham takie klimaty. Szczególnie wnętrze w paseczki mnie kręci.
    Buniole.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, wnętrze w paseczki to była jedyna słuszna opcja :)))

      Usuń
    2. Bajeczny, mówiłam już dawno że się marnuje takie talent. Pomalowania po całości nigdy bym Ci nie wybaczyła, detale są świetne (rączka szczególnie). Nie mogę się dopatrzeć na zdjęciu, on miał taką fakturę z zewnątrz czy coś robiłaś? I ciekawe ile waży:) Mam wizję jak w nim wieziesz cuda nabyte w Kornwalii;) Miny obsługi na lotnisku - bezcenne... Mniej więcej jak uporczywe wmawianie mi że mam w podręcznym "spade', który to okazał się być badziewnym chińskim termometrem z Chelsea:)

      Usuń
    3. Marto, kufer miał fakturę olejnej lamperii na ścianie ;-) - oryginalne płótno (prawdopodobnie brezent) było praktycznie niewidoczne pod farbą, chociaż wiedziałam, że jest, bo takie kufry były zawsze tak wykonane (mój jest z tektury wzmocnionej listwami bukowymi, większe są robione z desek obitych płótnem). Ujawniło się po zdjęciu farby. Na pierwszych dwóch zdjęciach widać stan już po częściowym usunięciu farby - odczyszczone jest drewno i mosiężne okucia. Kufer z racji materiału jest stosunkowo lekki, normalnie da się go nosić jak walizkę. Ale do bagażu lotniczego raczej się nie nadaje :)))

      Usuń
    4. Szacun za zdjęcie tej paskudnej farby, jakoś wcześniej nie doczytałam.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  3. genialna jest ten kufer! przeszedł świetną metamorfozę!
    teraz jest bardzo elegancki :) po prostu cudo !

    OdpowiedzUsuń
  4. piękny kufer. niecierpliwie czekam na zdjecia drugiego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, z drugim to nie będzie tak prosto - po pierwsze ma drewnianą konstrukcję, która wymaga uzupełnienia, po drugie - wyprowadzka zawartości będzie pewnym problemem logistycznym (większe gabaryty rupieci, dla których trzeba znaleźć inne miejsce), po trzecie - od jakiegoś czasu służy za ukochany azyl jednej takiej uszatej-plamistej :)))

      Usuń
  5. Piękny jest. Klimatyczny, w Twoim stylu :) wiedziałam, że jak w końcu coś wrzucisz na bloga to będzie to wielkie wow :)
    Koniecznie musimy się spotkać na wspólne motywowanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Może wreszcie czas pozwoli na jakieś spotkanie twórcze, ale pewnie realnie to już po świętach :)

      Usuń
  6. rewelacyjny!
    świetna robota!
    a efekt jest naprawdę powalający.

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie wyszło :)
    Chociaż ja normalnie Cię nie poznaję, biel, pastele i perły? U Ewy? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. E tam, chyba trochę przesadzasz, biało bywało u mnie jeszcze w epoce intensywnego dekupażowania, czyli na długo zanim się poznałyśmy. Tylko takich tapet wtedy nie było w sklepach za przyzwoite pieniądze :)

      Usuń
  8. Piekny kufer!
    Kto by pomyslal, ze wewnatrz est Hello Kity ;)
    My mamy w domu stara walizke (mniejsza) po babci. Trzymamy w niej ozdoby na choinke :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Nooo ja wiedziałam, że Ty wyjątkowa jesteś, bo i takie wyjątkowe rzeczy nie każdy potrafi przywrócic do świetnosci i to jak przywrócic!!!! Ewa szacun WIELKI!!! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ależ dałaś czadu! Mogę tylko wyobrazić sobie ile to czasu i pracy - ale efekt jest boski!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Znakomita metamorfoza! Ukłony za zdarcie tej musztardy- dla mnie to zawsze najgorsza robota. Efekt końcowy naprawde powala

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniały... Ja też mam kufer do odnowienia, ale czekam na lato. Twój jest przepiękny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Ja część prac przy kufrze też robiłam latem. Ostre słońce w przypadku takich zapyziałych sprzętów bardzo się przydaje. Pomagają nawet upały, których zasadniczo nie cierpię :)

      Usuń
  13. Coś pięknego !!! Zmiana jest niesamowita. Bardzo, bardzo podoba mi się ten kufer.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. wspaniale go zrobiłaś.nowe zycie dostał!

    OdpowiedzUsuń