W końcu kilka scrapów wg takich wytycznych już zrobiłam.
Zasadnicza wytyczna brzmi:
Nie wyrzucaj (nie sprzedawaj, nie oddawaj, nie pozbywaj się). Wykorzystaj twórczo to, co kupiłaś (dostałaś). Nawet, jeśli to było 5 lat temu. Nawet, jeśli przestało Ci się podobać. Zwłaszcza, jeśli przestało Ci się podobać.
Ostatnio mam wrażenie, że zaczynamy ocierać się o absurd.
Z jednej strony wciąż natykam się na pomysły twórczego wykorzystania - ścinków, śmieci, opakowań, metek, etykiet, szarej tektury.
Super. Ta idea bardzo do mnie przemawia.
Z drugiej - czytam porady, żeby kupione niegdyś przydasie wyrzucić, sprzedać lub oddać, jeśli przestały się podobać. Po to, by zrobić miejsce na nowe zakupy (przepraszam, jeśli użyłam czyjegoś sformułowania w sposób zbyt dosłowny). No i...
Zaraz.
Coś mi tu nie gra.
Uprawiać twórczy recykling, jednocześnie z filozofią kupowania-wyrzucania?
Czyli - nadajemy nowe życie śmieciom, ale kupione materiały profesjonalne traktujemy gorzej niż śmieć? One na nowe życie nie zasługują? Ups...
A jakby tak spojrzeć na te nielubiane przydasie tak, jak na inspirujący śmieć?
Wiem.
Niepopularny to pogląd.
Bardzo nie po drodze z interesami sklepów, producentów i dizajntimów.
A ja przekornie dizajntimową pracę zrobiłam wg powyższych wytycznych.
W każdej (no, prawie każdej) kolekcji znajdzie się papier, który nie podejdzie. Bo kolor nie taki, bo wzór za intensywny (albo za blady), bo w ogóle nie w moim stylu i zupełnie bez sensu. Dlatego ja osobiście niezwykle rzadko kupuję całe zestawy. Ale jeśli już trafią w moje ręce, to najczęściej te "nie moje" elementy staram się traktować jako wyzwanie.
Tak było tutaj. Intensywnie różowy papier w dość dużą kratkę.
Pierwsza myśl: o, jednostronny. Na białej stronie można potrenować jakieś C&S.
Ale to byłby walkower...
Wygarnęłam więc z pudełek prawdziwe śmieci i resztki po innych pracach. Załapały się nawet pobrudzone gesso siatki do suchych tynków, których używałam jako masek - i powstał taki eksperymentalny twór.
A o tym, co to był za papier i jakie były kolejne etapy powstawania scrapa, można poczytać na blogu Galerii RAE .
I na koniec jeszcze zaległość: od Erity dostałam dwa wyróżnienia (i ups, pierwsze przeoczyłam :* ).
Za oba bardzo dziękuję i przy obu mam ten sam problem - wysłanie wyróżnienia dalej (wybór - czyli jak ktoś mądrze określił: eliminacja) przekracza moje możliwości. Podobnie jak pisanie o sobie. No, nie lubię, nie potrafię, źle się z tym czuję - i już. Moje prace mówią za mnie, czasem coś tam z nich udaje się wyczytać.
Mogę odpowiadać na pytania typu: kawa czy herbata. To jest łatwe. Odpowiedź brzmi - yerba ;-)
Przepraszam :*
A oto oba banerki :
Pozdrawiam :)
PS. Czy ktoś ma pomysł jak zgrabnie zatytułować moje nowe autowyzwanie? Jakąś etykietkę powinnam mu chyba przypiąć, prawda?
PS2. A teraz będzie mniej przyjemnie.
Właśnie się dowiedziałam (od samej autorki), że drugi banerek jest grafiką autorstwa Rae, który "dziwnym" trafem zmienił właściciela. O, tu przykład jest oryginał: klik (z moim nickiem, bo wygrałam tam pierwsze wyzwanie) .
A wcześniej plik był stemplem, o takim:
A ponieważ nie wiadomo kto jest na początku łańcuszka wyróżnieniowego i nie wiadomo, kogo brać za łeb, więc tym bardziej zastopowanie rozpowszechniania jest uzasadnione. Jeśli chodzi o ten pierwszy, bo do drugiego nic nie mam. No chyba, że też zgłosi się twórca.
I oczywiście, żeby było zupełnie bez niejasności - nie mam żadnych uwag do Erity, której tak czy owak za wyróżnienie dziękuję :)