I to już ostatni etap mojego LO`sowania w gościnnych progach Galerii Rae.
Na koniec zostawiłam sobie najbardziej klasyczne podejście - rozbielony świat na tiulowych papierach.
Długie opisy nie są tu chyba potrzebne, bo wszystko jest doskonale widoczne.
No, może poza tym "zadrukowanym" papierem pod zdjęciem.
To, w całej okazałości, znany już we fragmentach z poprzednich prac, "tiulowy" papier ze ślubnymi napisami. Coś z nim przecież musiałam zrobić, skoro ślubnych prac nie planuję w najbliższej pięciolatce ;-)
Biało - ale i tak nieco piwnicą trąci ;-)
Tym razem dużo dodatków, kwiatków, piórek, perełek.
I wycinanek - scrapińcowych, maszynkowych i dziurkaczowych.
I na koniec muszę się do czegoś przyznać.
Trochę się obawiałam tego zadania.
Bo takie "nie moje" wzory i kolory, przynajmniej w dużej części.
"Sztywne" takie - dobre do eleganckich kartek, zaproszeń, na uroczyste okazje - ale do takiego normalnego, zwykłego skrapowania?
Eee...
O, z każdej kolekcji wybrałabym po jednym wzorze... ;-)
Zanim dostałam papiery, myślałam, że będę bazować głównie na tiulach, a reszta papierów pozostanie tylko dodatkami.
Takie zresztą jest założenie właścicielki / projektantki, że "Kropki" mają być głównie dodatkiem do innych papierów. Tymczasem wszystkie wzory okazały się nadspodziewanie inspirujące - właśnie dlatego, że nie narzucają żadnego stylu. Można z nimi (i z nich) robić wszystko - a ich charakter będzie zależał od użytych mediów i dodatków.
Niespodziewanie dla samej siebie mam ochotę zrobić jeszcze co najmniej kilka skrapów na "Kropkach", a kiedyś może nawet i na "Kratkach". A papiery "w moim stylu", kupione z absolutnym przekonaniem, że są dla mnie stworzone... leżą w szufladzie, niektóre od samego początku mojego skrapowania.
Gdzie tu sens? ;-)
Pozdrawiam :)
wtorek, 29 listopada 2011
środa, 23 listopada 2011
Strukturalna hybryda z kieszonką
czyli naciąganie na wyzwanie ;-)
Nie brałam udziału, nie brałam udziału, nie brałam udziału...
I jak już wzięłam, to w trzech naraz. Znaczy się, naciągnęłam jedno małe ATC do trzech wyzwań.
Zetti - czyli niesamowite wyzwanie bloga Craft Artwork.
Od razu wiedziałam, że muszę natychmiast co takiego zrobić, choćby nie wiem co się działo, muszę.
I rzeczywiście, zrobiłam natychmiast - jeszcze tego samego dnia (nocy, znaczy się).
Kieszonka zrobiła się sama - no, przecież gdzieś ten tytuł trzeba było upchnąć! Nie wypadało go (jak to zwykle czynię) napisać na maszynie do pisania.
A strukturalne są chyba wszystkie moje prace, więc się załapało.
No i powstała hybryda.
Monster ;-)
Chyba go nawet lubię.
Biedactwo nie ma imienia.
Może Jacuś?
No i co z tego, że na szpilkach?
;-]
Na mocno przetworzonych papierkach Galerii Rae, o tych.
I jeszcze taki apel, który znalazłam na blogu Oli_83:
Zdecydujmy się na kupno prezentów Bożonarodzeniowych od drobnych przedsiębiorców, ze sklepu z rękodziełem, od sąsiada, który robi wszystko, aby utrzymać swój sklepik, od przyjaciółki, która wytwarza niepowtarzalne rzeczy, od tego, który oparł się globalizacji w naszych okolicach... Zróbmy tak, aby nasze pieniądze dotarły do zwykłych ludzi, którzy ich potrzebują, nie do firm międzynarodowych i wielkich przedsiębiorców, którzy płacą zbyt mało swoim pracownikom i przemieszczają firmy w inny koniec świata... robiąc tak więcej osób będzie mogło przeżyć szczęśliwe Boże Narodzenie. Jeśli się zgadzasz, skopiuj to i wklej na swojej tablicy.
Na zbuku mnie nie ma (podobno to świadczy o nieistnieniu? - w sumie ciekawiej jest nieistnieć niż istnieć wszędzie, gdzie nakazują stadne trendy), wklejam więc tu.
Co prawda handmejdoholiczek nie trzeba namawiać do "niekorporacyjnego" pozyskiwania prezentów, ale może warto to rozciągnąć na inne rejony życia? Zamiast w hipermarkecie, kupić mąkę i suszone śliwki na lokalnym targu?
Zwłaszcza teraz, kiedy weszło w życie nowe prawo przeciwko "babciom z pietruszką"... :/
Wiem, wiem, świata nie zbawimy...
A może jednak?
Pozdrawiam :-)
Nie brałam udziału, nie brałam udziału, nie brałam udziału...
I jak już wzięłam, to w trzech naraz. Znaczy się, naciągnęłam jedno małe ATC do trzech wyzwań.
Zetti - czyli niesamowite wyzwanie bloga Craft Artwork.
Od razu wiedziałam, że muszę natychmiast co takiego zrobić, choćby nie wiem co się działo, muszę.
I rzeczywiście, zrobiłam natychmiast - jeszcze tego samego dnia (nocy, znaczy się).
Kieszonka zrobiła się sama - no, przecież gdzieś ten tytuł trzeba było upchnąć! Nie wypadało go (jak to zwykle czynię) napisać na maszynie do pisania.
A strukturalne są chyba wszystkie moje prace, więc się załapało.
No i powstała hybryda.
Monster ;-)
Chyba go nawet lubię.
Biedactwo nie ma imienia.
Może Jacuś?
No i co z tego, że na szpilkach?
;-]
Na mocno przetworzonych papierkach Galerii Rae, o tych.
I jeszcze taki apel, który znalazłam na blogu Oli_83:
Zdecydujmy się na kupno prezentów Bożonarodzeniowych od drobnych przedsiębiorców, ze sklepu z rękodziełem, od sąsiada, który robi wszystko, aby utrzymać swój sklepik, od przyjaciółki, która wytwarza niepowtarzalne rzeczy, od tego, który oparł się globalizacji w naszych okolicach... Zróbmy tak, aby nasze pieniądze dotarły do zwykłych ludzi, którzy ich potrzebują, nie do firm międzynarodowych i wielkich przedsiębiorców, którzy płacą zbyt mało swoim pracownikom i przemieszczają firmy w inny koniec świata... robiąc tak więcej osób będzie mogło przeżyć szczęśliwe Boże Narodzenie. Jeśli się zgadzasz, skopiuj to i wklej na swojej tablicy.
Na zbuku mnie nie ma (podobno to świadczy o nieistnieniu? - w sumie ciekawiej jest nieistnieć niż istnieć wszędzie, gdzie nakazują stadne trendy), wklejam więc tu.
Co prawda handmejdoholiczek nie trzeba namawiać do "niekorporacyjnego" pozyskiwania prezentów, ale może warto to rozciągnąć na inne rejony życia? Zamiast w hipermarkecie, kupić mąkę i suszone śliwki na lokalnym targu?
Zwłaszcza teraz, kiedy weszło w życie nowe prawo przeciwko "babciom z pietruszką"... :/
Wiem, wiem, świata nie zbawimy...
A może jednak?
Pozdrawiam :-)
...aż będę niebieska...
Dawno nie brałam udziału w wyzwaniach bloga scrapki-wyzwaniowo.
I pewnie nadal bym miała przerwę, gdyby nie Arte, która zaproponowała jako temat do roboty na spotkanie - właśnie scrapkową zawieszkę ( i to bynajmniej nie zawieszkę "chwilowo nieczynne" ;-) ).
Oczywiście, na zaproponowaniu i zaplanowaniu się skończyło, spotkanie upłynęło nam pod znakiem gadania, oglądania, podziwiania, jedzenia (ach, to tiramisu...) i picia (kawy, rzecz jasna).
Ale skoro już sobie tę zawieszkę wymyśliłam, zaplanowałam, wyciągnęłam różne niebieskie przydasie, to nie dawała mi spokoju i zrobiłam.
Nadal pozostaję w klimatach piwniczno-oblazłych.
Udało mi się chyba ten klimat utrzymać, pomimo wytycznych, które nakazywały użycie brokatu.
No, jest - chociaż trochę sczerniał w tej piwnicy przez lata ;-)
Zawieszka jest dwustronna, z prześwitem, w który, na niechlujnie zamotanym drucie, wmontowałam szklany kamyk.
Oto strona druga:
A tak wygląda z bliska (mam nadzieję, że widać brokat?) :
Jeszcze tu dzisiaj wrócę. Chyba :)
I pewnie nadal bym miała przerwę, gdyby nie Arte, która zaproponowała jako temat do roboty na spotkanie - właśnie scrapkową zawieszkę ( i to bynajmniej nie zawieszkę "chwilowo nieczynne" ;-) ).
Oczywiście, na zaproponowaniu i zaplanowaniu się skończyło, spotkanie upłynęło nam pod znakiem gadania, oglądania, podziwiania, jedzenia (ach, to tiramisu...) i picia (kawy, rzecz jasna).
Ale skoro już sobie tę zawieszkę wymyśliłam, zaplanowałam, wyciągnęłam różne niebieskie przydasie, to nie dawała mi spokoju i zrobiłam.
Nadal pozostaję w klimatach piwniczno-oblazłych.
Udało mi się chyba ten klimat utrzymać, pomimo wytycznych, które nakazywały użycie brokatu.
No, jest - chociaż trochę sczerniał w tej piwnicy przez lata ;-)
Zawieszka jest dwustronna, z prześwitem, w który, na niechlujnie zamotanym drucie, wmontowałam szklany kamyk.
Oto strona druga:
A tak wygląda z bliska (mam nadzieję, że widać brokat?) :
Jeszcze tu dzisiaj wrócę. Chyba :)
wtorek, 22 listopada 2011
Nieślubnie ;-)
Na ślubnych papierach :)
Ciężkie klimaty, czyli finnspiracja druga, a zarazem trzeci layout w ramach mojego gościnnego projektowania dla Galerii Rae.
Jako tło wzięłam papier ze ślubnej kolekcji "W tiulu i w koronkach"
Wyciągnęłam z pudełka kolejne archiwalne zdjęcie - z czasów, kiedy telefon nie był dobrem powszechnym, za to rozmowy były tanie, więc jak się już człowiek dorwał... ;-)
Poszalałam z psikaniem.
Najpierw było delikatnie, potem coraz mocniej... i -
... z papieru typowo ślubnego zrobiłam całkiem inny papier.
Ciężki, grunge`owy, z metalicznym połyskiem.
Po szczegóły wykonania zapraszam oczywiście na bloga Galerii Rae.
Podobny zabieg wykorzystałam kiedyś w tym skrapie - to jest zresztą bardzo skuteczny sposób na wykorzystanie różnych papierów, które się znudziły albo nie do końca pasują kolorystycznie.
Co nie znaczy bynajmniej, że tiulowa kolekcja Rae mi nie pasuje.
Przeciwnie - jest wspaniale neutralna i jeszcze nie raz pojawi się w moich pracach :)
Tutaj pierwotnego tła prawie nie widać, ale za to widać, jakie fantastyczne daje możliwości ;-)
Na dowód, że pod tym wszystkim faktycznie JEST koronkowy papier, zbliżenie:
I jeszcze kilka zbliżeń różnorodnego "śmiecia":
Pozdrawiam :)
Ciężkie klimaty, czyli finnspiracja druga, a zarazem trzeci layout w ramach mojego gościnnego projektowania dla Galerii Rae.
Jako tło wzięłam papier ze ślubnej kolekcji "W tiulu i w koronkach"
Wyciągnęłam z pudełka kolejne archiwalne zdjęcie - z czasów, kiedy telefon nie był dobrem powszechnym, za to rozmowy były tanie, więc jak się już człowiek dorwał... ;-)
Poszalałam z psikaniem.
Najpierw było delikatnie, potem coraz mocniej... i -
... z papieru typowo ślubnego zrobiłam całkiem inny papier.
Ciężki, grunge`owy, z metalicznym połyskiem.
Po szczegóły wykonania zapraszam oczywiście na bloga Galerii Rae.
Podobny zabieg wykorzystałam kiedyś w tym skrapie - to jest zresztą bardzo skuteczny sposób na wykorzystanie różnych papierów, które się znudziły albo nie do końca pasują kolorystycznie.
Co nie znaczy bynajmniej, że tiulowa kolekcja Rae mi nie pasuje.
Przeciwnie - jest wspaniale neutralna i jeszcze nie raz pojawi się w moich pracach :)
Tutaj pierwotnego tła prawie nie widać, ale za to widać, jakie fantastyczne daje możliwości ;-)
Na dowód, że pod tym wszystkim faktycznie JEST koronkowy papier, zbliżenie:
I jeszcze kilka zbliżeń różnorodnego "śmiecia":
Pozdrawiam :)
poniedziałek, 21 listopada 2011
:)
Na oko.
Bez przepisów, już od dawna.
Z mąki z małego młyna.
Taki mój mały, osobisty protest przeciwko bylejakości tego, co nas otacza...
środa, 16 listopada 2011
Stemplomania
Nie, tym razem to nie będzie wpis o moich stemplach, będzie o ATC ;-)
Jednym z pierwszych wyzwań na odrodzonym portalu Scrapujących Polek było ATC "Noc".
W tym wyzwaniu z braku czasu (tak, tak - to, że czasami dłubię stemple nie oznacza bynajmniej, że mam go w nadmiarze, jak to sądzą niektórzy) nie wzięłam udziału. Postanowiłam sobie to więc odbić w pierwszej wymiance ATC, gdzie nie było tematu, natomiast wytyczne nakazywały użycie wyłącznie stempli.
Powstały więc aż trzy podobne do siebie, nocne ATC (żeby nie zanudzać, pokazuję tylko dwa, najbardziej różniące się od siebie):
Na tło zrobione za pomocą tuszu i glimmer mistów nastemplowałam moje ukochane ornamenty Pink Paislee.
Motyw - to mieszanka stempli Lost Coast Designs od Ady i absolutnie fantastycznych księżycowych stempli, których odbitki miałam okazję zrobić sobie dzięki Arte .
Do Arte zresztą powędrował jeden z ateciaków - taki obieg materii w przyrodzie ;-)
Drugi trafił w ręce Aniki, od której wraz z ateciaczkiem przyleciała m.in. ta "straszna" karteczka , a ATC Aniki pewnie też niedługo zostanie ujawnione :)
I jeszcze zbliżenie na detale:
Pozdrawiam :)
Jednym z pierwszych wyzwań na odrodzonym portalu Scrapujących Polek było ATC "Noc".
W tym wyzwaniu z braku czasu (tak, tak - to, że czasami dłubię stemple nie oznacza bynajmniej, że mam go w nadmiarze, jak to sądzą niektórzy) nie wzięłam udziału. Postanowiłam sobie to więc odbić w pierwszej wymiance ATC, gdzie nie było tematu, natomiast wytyczne nakazywały użycie wyłącznie stempli.
Powstały więc aż trzy podobne do siebie, nocne ATC (żeby nie zanudzać, pokazuję tylko dwa, najbardziej różniące się od siebie):
Na tło zrobione za pomocą tuszu i glimmer mistów nastemplowałam moje ukochane ornamenty Pink Paislee.
Motyw - to mieszanka stempli Lost Coast Designs od Ady i absolutnie fantastycznych księżycowych stempli, których odbitki miałam okazję zrobić sobie dzięki Arte .
Do Arte zresztą powędrował jeden z ateciaków - taki obieg materii w przyrodzie ;-)
Drugi trafił w ręce Aniki, od której wraz z ateciaczkiem przyleciała m.in. ta "straszna" karteczka , a ATC Aniki pewnie też niedługo zostanie ujawnione :)
I jeszcze zbliżenie na detale:
Pozdrawiam :)
wtorek, 15 listopada 2011
Piwniczne kropy
Czyli kolejny skrap na papierach Galerii Rae.
Tym razem do oskrapowania wybrałam zdjęcie mniej egocentryczne ;-)
W dodatku "motyw główny" ubrany jest w czerwoną koszulkę, do której koniecznie trzeba było coś dopasować. Najlepiej czerwonego :)
Na warsztat poszły więc kropki.
Trudne, bo wściekle czerwone - pierwsze zetknięcie na żywo z tym papierem nosiło wręcz znamiona urazu gałki ocznej. W pierwszej chwili myślałam nawet, że akurat ten arkusz odłożę "do wiecznego nieprzerobienia", inne kropki (zwłaszcza brązowe i booooskie czarne) wydawały mi się bardziej przyjazne.
Ale papier właził w ręce i zmusił mnie do zastosowania go zupełnie odmiennie, niż sugerowały blogowe inspiracje z jego użyciem. Żadne tam czerwono-zielone klimaty świąteczne, żadne tam zabawczano-dziecięce kolorki, żadne chlapane białą farbą "szybkie" skrapy nasuwające się z racji intensywności koloru.
Idźcie precz nachalne skojarzenia, a kysz, a kysz!
Zmasakrowałam.
Piwnica.
Śmieci, kurz, rupiecie, zardzewiałe żelastwo, pył węglowy.
Te klimaty ;-)
Schyłkowa jesień w Beskidach dobrze się w "te klimaty" wpisuje.
I muszę przyznać, że papiery Rae, z pozoru takie grzeczne i "kartkowe", coraz bardziej mnie inspirują do kolejnych brudnych i śmieciarskich layoutów z ich użyciem.
A po szczegóły techniczne oczywiście zapraszam na bloga Galerii Rae :)
Detale prezentują się tak (wprawne oko wyłowi stareńkie scrapińcowe kształtki):
Dla ciekawych kontekstu tematycznego - nie, nie, ja na Kudłacze nie wyjechałam, zdjęcie pochodzi z męskiej wycieczki bez mojego udziału. Lubię chodzić po górach, ale, póki co, bez roweru pod pachą ;-)
Pozdrawiam :)
Tym razem do oskrapowania wybrałam zdjęcie mniej egocentryczne ;-)
W dodatku "motyw główny" ubrany jest w czerwoną koszulkę, do której koniecznie trzeba było coś dopasować. Najlepiej czerwonego :)
Na warsztat poszły więc kropki.
Trudne, bo wściekle czerwone - pierwsze zetknięcie na żywo z tym papierem nosiło wręcz znamiona urazu gałki ocznej. W pierwszej chwili myślałam nawet, że akurat ten arkusz odłożę "do wiecznego nieprzerobienia", inne kropki (zwłaszcza brązowe i booooskie czarne) wydawały mi się bardziej przyjazne.
Ale papier właził w ręce i zmusił mnie do zastosowania go zupełnie odmiennie, niż sugerowały blogowe inspiracje z jego użyciem. Żadne tam czerwono-zielone klimaty świąteczne, żadne tam zabawczano-dziecięce kolorki, żadne chlapane białą farbą "szybkie" skrapy nasuwające się z racji intensywności koloru.
Idźcie precz nachalne skojarzenia, a kysz, a kysz!
Zmasakrowałam.
Piwnica.
Śmieci, kurz, rupiecie, zardzewiałe żelastwo, pył węglowy.
Te klimaty ;-)
Schyłkowa jesień w Beskidach dobrze się w "te klimaty" wpisuje.
I muszę przyznać, że papiery Rae, z pozoru takie grzeczne i "kartkowe", coraz bardziej mnie inspirują do kolejnych brudnych i śmieciarskich layoutów z ich użyciem.
A po szczegóły techniczne oczywiście zapraszam na bloga Galerii Rae :)
Detale prezentują się tak (wprawne oko wyłowi stareńkie scrapińcowe kształtki):
Dla ciekawych kontekstu tematycznego - nie, nie, ja na Kudłacze nie wyjechałam, zdjęcie pochodzi z męskiej wycieczki bez mojego udziału. Lubię chodzić po górach, ale, póki co, bez roweru pod pachą ;-)
Pozdrawiam :)
środa, 9 listopada 2011
Portrety
Inchies (czyli cal na cal, jakby ktoś nie wiedział), które powstały na wymianę z anai na nowych Scrapujących Polkach.
Temat: "Portrety".
Wykorzystałam cztery jednakowej wielkości zdjęcia z reklamy kosmetyków.
Znalazłam takie cztery małe foteczki w jakiejś gazecie sprzed kilku lat, zostawionej z jakiegoś_tam_ bardzo_ważnego_powodu. Fotki przetransferowałam na karton uprzednio oklejony gazetą, a potem dodatkowo zmaltretowałam różnymi mediami (tusze, glimmer misty i lakiery). Sama już nie pamiętam, czego użyłam. :)
Od anai dostałam sześć przepięknych, misternych portrecików. Zdjęcia nie oddają ich uroku i głębi. Są naprawdę urokliwe :)
Dziękuję raz jeszcze! :)
Temat: "Portrety".
Wykorzystałam cztery jednakowej wielkości zdjęcia z reklamy kosmetyków.
Znalazłam takie cztery małe foteczki w jakiejś gazecie sprzed kilku lat, zostawionej z jakiegoś_tam_ bardzo_ważnego_powodu. Fotki przetransferowałam na karton uprzednio oklejony gazetą, a potem dodatkowo zmaltretowałam różnymi mediami (tusze, glimmer misty i lakiery). Sama już nie pamiętam, czego użyłam. :)
Od anai dostałam sześć przepięknych, misternych portrecików. Zdjęcia nie oddają ich uroku i głębi. Są naprawdę urokliwe :)
Dziękuję raz jeszcze! :)
wtorek, 8 listopada 2011
Jesień na wiośnie
Chwalę się :)
Jakiś czas temu Rae zaprosiła mnie jako gościnną projektantkę na bloga swojego sklepu.
Ucieszyłam się bardzo z tego wyróżnienia, tym bardziej, że moim zadaniem miało być wykonanie layoutów - takich "prawdziwych", skraperskich, 30x30.
Dzisiaj zatem pierwszy z nich.
Wbrew papierom z kolekcji "Przyszła wiosna", zdjęcie (dzięki uprzejmości Danusi, która jest jego autorką) jest jesienne - pochodzi z naszej ubiegłorocznej wrześniowej wyprawy po angielskich ogrodach, a dokładnie z ogrodu w Kiftsgate. Ogród, który widziałyśmy kilka miesięcy wcześniej w odsłonie wiosennej, tym razem zaskoczył nas różnorodnością gatunków i odmian hortensji, oczywiście kwitnących. Jedna z pełnych odmian, Hydrangea involucrata "Hortensis" , dołączyła nawet do mojej (krótkiej, ze względu na brak miejsca w ogrodzie) listy "chciejstw" - niestety, jak dotychczas nie udało mi się jej dopaść w sprzedaży. Poza tym jej mrozoodporność w naszych warunkach może być dyskusyjna, ale i tak ją posadzę, na próbę, jeśli tylko uda mi się gdzieś ją kupić.
Więcej o samym ogrodzie - jak zwykle - na blogu Marty.
Po szczegóły techniczne i materiałowe dotyczące wykonania skrapa zapraszam na bloga Galerii Rae.
A tak prezentują się podklejone przestrzennie detale:
Dziękuję za wszystkie wyrazy uznania dla moich stempli.
Na konkretne pytania starałam się odpowiedzieć w komentarzach pod poprzednim postem. Bardzo się cieszę zwłaszcza z sygnałów, że moje dłubanie zainspirowało kogoś do własnoręcznych prób.
Pamiętajcie - ćwiczenie czyni mistrza :)
Pozdrawiam
Jakiś czas temu Rae zaprosiła mnie jako gościnną projektantkę na bloga swojego sklepu.
Ucieszyłam się bardzo z tego wyróżnienia, tym bardziej, że moim zadaniem miało być wykonanie layoutów - takich "prawdziwych", skraperskich, 30x30.
Dzisiaj zatem pierwszy z nich.
Wbrew papierom z kolekcji "Przyszła wiosna", zdjęcie (dzięki uprzejmości Danusi, która jest jego autorką) jest jesienne - pochodzi z naszej ubiegłorocznej wrześniowej wyprawy po angielskich ogrodach, a dokładnie z ogrodu w Kiftsgate. Ogród, który widziałyśmy kilka miesięcy wcześniej w odsłonie wiosennej, tym razem zaskoczył nas różnorodnością gatunków i odmian hortensji, oczywiście kwitnących. Jedna z pełnych odmian, Hydrangea involucrata "Hortensis" , dołączyła nawet do mojej (krótkiej, ze względu na brak miejsca w ogrodzie) listy "chciejstw" - niestety, jak dotychczas nie udało mi się jej dopaść w sprzedaży. Poza tym jej mrozoodporność w naszych warunkach może być dyskusyjna, ale i tak ją posadzę, na próbę, jeśli tylko uda mi się gdzieś ją kupić.
Więcej o samym ogrodzie - jak zwykle - na blogu Marty.
Po szczegóły techniczne i materiałowe dotyczące wykonania skrapa zapraszam na bloga Galerii Rae.
A tak prezentują się podklejone przestrzennie detale:
Dziękuję za wszystkie wyrazy uznania dla moich stempli.
Na konkretne pytania starałam się odpowiedzieć w komentarzach pod poprzednim postem. Bardzo się cieszę zwłaszcza z sygnałów, że moje dłubanie zainspirowało kogoś do własnoręcznych prób.
Pamiętajcie - ćwiczenie czyni mistrza :)
Pozdrawiam