czwartek, 31 stycznia 2019

A guzik!


czyli historia (długa) o pewnym Ufoku.
A guzik drutozlotowy :)

Kto był na Drutozlocie, ten wie. Te emocje, to oczekiwanie, zanim otworzą się bramy raju.
A może to czeluście piekielne ;-)
Pokłady włóczek, kuszenie świętej .... (w miejsce kropek wstawcie swoje imię). Jeśli dziergacie, oczywiście. Niedziergający są odporni.

I oto moim oczom ukazał się guzik. GUZIK! Objawienie. Wybawienie.
Dlaczego?
Przeczytacie niżej.


Kiedy wracałam po latach do dziewiarstwa, zarzekałam się, że teraz już nie będzie żadnych ufoków. Jest pomysł, jest włóczka, jest udzierg - i dopiero na takim etapie przechodzę do następnego.

A guzik! - drugi z zaczętych swetrów "zufoczał" w trybie urągającym wszelkiej przyzwoitości.
Już się śmiejcie. Każde "a guzik!" w poniższej opowieści oznacza minimum kilka miesięcy przestoju.

Leżał sobie w szafie kolejny mało używany fabryczny sweter, tym razem z tweedu. Z tweedu! Wełna z jedwabiem! Przecież nie można było takiego szlachetnego surowca ot, tak, bezceremonialnie, do wora z używaną odzieżą! Toż to grzych i marnotrawstwo!
Sprułam.
Bohatersko, bo robiony był specyficznie: prawa strona -jeden motek, lewa - drugi. I plisa dekoltu pięknie obszyta i wykończona taśmą. Ale dałam radę. Wyszło ok. 900 m odzysku, reszta poszła w kosz, bo wszystko co obszyte musiałam wyciąć.

Grube i sznurkowate, z charakterkiem. Szorstkie, ale fajnie szorstkie, jak to prawdziwa wełna ma w zwyczaju. Wymyśliłam sobie z tego ciepły kardigan. Bezszwowo od dołu, z okrągłym karczkiem.
Ale intuicja mi podpowiadała, że z dodatkiem jakieś puchatej niteczki będzie cieplejszy i bardziej przyjazny. I jeszcze jakiś jasny dodatek by pasował.

Przekopawszy internet i opinie dziewiarek (oj, naiwna!) wybrałam sobie wspomnianą post wcześniej  'alpakę w mechy czesaną'. W kolorze najbardziej absurdalnym z możliwych. Czarną, bo najbezpieczniejsza do zakupu przez sieć.
I to w ilości, która miała być równa metrażowi włóczki bazowej. No bo przecież kardigan ma być - i to duży, bo ciasnych nie lubię.

Dodałam wzorek z nabytej w tym celu 'Sunrise' Lane Mondial. Wszystko było super, dopóki  robiłam rękawy i rzędy były krótkie. Kolory pięknie przechodziły z zieleni w turkus, aż nagle...
W wyrafinowane połączenia kolorów wskoczyła paskudna limonka, która upodobniła sweterek do radiowozu straży miejskiej.
A guzik! Pruję.

Wywaliłam limonkę, robię dalej. Teraz będzie lepiej. Zrobiłam karczek, wyszedł gruby, czarniawy namiot. Mamut z 'Epoki lodowcowej' by się ucieszył.
A guzik!


Sprułam, rozdzieliłam włóczki i wywaliłam tę nieszczęsną alpakę w jasną cholerę (do ciemnej szuflady). Wymyśliłam jako zamiennik brązowego Kid Silka i efekt tej ulotnej myśli natychmiast wprowadziłam w czyn. No, teraz faktycznie było lepiej ;-)

Wzór Maine Reginy Moessmer ukazał się w styczniu 2017 i od razu przyciągnął moją uwagę. W kwietniu 2017 nabyłam projekt, a że włóczka gruba, to miał powstać w dwa tygodnie.
I powstawał. Dwa lata.

Cały czas coś przeszkadzało - a to inne pomysły, a to przędzenie, a to testy pewnych sweterków, terminowe rzecz jasna. Dwa razy prułam jeden rękaw - raz wyszedł za wąski, drugi raz pomyliłam się w ujmowaniu oczek.  Ale w końcu dokończyłam, zblokowałam, zmierzyłam.
A GUZIK!!!
Wielki wór z rękawami jak dla orangutana. Ciemny, cały brązowy i ponury. Nieeeee..... to-nie-dla-mnie!
I - przystąpiłam do ostatecznego prucia. Z zamiarem wetknięcia sprutej włóczki w najgłębszy kąt i nieoglądania póki mole nie zjedzą. A Maine zrobię sobie z innej, a co!

Ale jakaś dziewiarska Siła Wyższa złapała mnie za rękę i kazała to niedoprute nieszczęście odłożyć i zahibernować. Ale nie tak zupełnie. Co parę miesięcy wyciągałam z kosza i wędrowałam z nim przed lustro. Aż w końcu podprułam rękawy, sprułam spory kawał korpusu, dołączyłam zieloną frakcję Sunrise, wycinając turkusy i limonki (o, tu je wykorzystałam!) i wreszcie sweter uzyskał właściwy wygląd.
Do ostatecznego efektu brakowało mi tylko guzika.

Resztę już znacie, a sweter uwielbiam :)


Prawda, że guzik stworzony do tego swetra?






O, leci...


Spadło...
;-)



I na koniec zdjęcie do dowodu  ;-)



Guzik (i kilka innych, bo na tym jednym się nie skończyło) zawdzięczam ekipie sklepu "Ręce do Dzieła", która na swoim stoisku zaprezentowała przepiękną ceramikę dla dziewiarek. Zajrzyjcie na ich profil, trochę przykładów tam się przewija :)
Kiedyś pewnie powstaną kolejne swetry "do guzika".

A na razie pozdrawiam wytrwałych ;-)



* Dla niezorientowanych w dziewiarskim slangu: UFO, ufo, ufok - od UnFinished Object - niedokończony udzierg, który zyskuje zaszczytny status trupa w szafie. Nasza dziewiarska korespondentka z Wyspy, Pimposhka, donosi, że pojęcie trafiło już do najnowszej wersji Oksfordzkiego Słownika Języka Angielskiego.

22 komentarze:

  1. Gadasz z włóczką i nie opierasz się jej sugestiom - znaczy się, swój człowiek :) Sweter wyszedł znakomicie i bardzo do siebie pasujecie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, lubimy się z włóczką, osobliwie z tą bardziej charakterną niż przemysłowy merynos (chociaż tym ostatnim też nie pogardzę, jak pięknie farbowany) ;-) Ale i tak ciągle mnie zaskakuje - w tym swetrze np. lepiej wygląda lewa strona i gdybym pruła jeszcze raz, to byłby lewy jersey :)

      Usuń
  2. To nie Ufok tylko Odleżyna, znaczy taki co odleżeć musi. Ufok to jest taki na zawsze, unfinishedowany. Guzikowy jest swojska Odleżyna. A w ogóle to guzik "robi" ten sweterek. ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kupuję tę nazwę!!!
      Definicje ufoków są różne, niedawno tworzyłyśmy je przy okazji pewnej zabawy na Raverly - mnie najbardziej się spodobała "utrata mentalnej więzi z udziergiem". W myśl tej definicji mój Maine to rzeczywiście nie Ufok, tylko Odleżyna :)))

      Usuń
  3. Fantastycznie opisujesz swoje wełniste przygody. Jestem fanką. Guzik, ufok? Cudeńko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)
      Muszę przyznać, że ten sweter (a w zasadzie włoczka, bo to nie tylko ten sweter) wyjątkowo obfitował w przygody. Na szczęście nie ma tego złego..., jak widać :)

      Usuń
  4. Kilka lat temu kupiłam na straganie w czasie jakiegoś jarmarku regionalnego dwa drewniane guziki o nietypowym kształcie (lekko owalny kwadrat) i tak sobie czekają na swój czas. Jest nadzieja, że kiedyś on nadejdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadejdzie! Któregoś dnia po prostu spojrzysz na projekt, zobaczysz w myślach materiał i będziesz wiedziała :)

      Usuń
  5. 'pokazałaś kto tu rządzi ;) prawdziwie dziewiarska krew w Twoich żyłach płynie :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :)))
      Cóż dodać więcej - w moim przypadku dziewiarstwo okazało się nieuleczalne, mimo kilkunastoletniej remisji ;-)

      Usuń
  6. i takie przygody są piekne! Ten impuls, to cos... I takie cudo na koniec.... z niczego... z odzysku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda - takie impulsy zdarzają się co jakiś czas, często niespodziewanie, jak z chustą 'Secession'. I przynoszą zadziwiająco dobre efekty :)
      Ale z niczego to jednak nie było - 6 czy 7 motków Brushed Alpaca Silk (kupionej nie wiadomo po co), 4 motki Kid Silka i 2 motki Sunrise. Ale był punkt wyjścia - i kropka nad 'I' ;-)

      Usuń
  7. Sweter po przejściach, rzec można. Ale efekt jest genialny, no i oczywiście guzik jest ukoronowaniem genialności :).
    Mam taki sweter niedokończony, któremu do dokończenia brakuje tylko jednego, TEGO WŁAŚCIWEGO, guzika!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję - i życzę Ci, żebyś znalazła TEN WŁAŚCIWY - wtedy dokończenie idzie piorunem! :)

      Usuń
  8. Mimo,że powstawał w bólach,to wyszedł fantastyczny!!!! Dobrze,że go skończyłaś.I kolor i fason jest fantastyczny! A guzik, to taka wisienka na torcie, to zwieńczenie całego projektu.
    Pozdrawiam ciepło:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję!
      Fason od razu wydał mi się trafiony, chociaż jak przez te dwa lata przeglądałam swetry wykonane wg tego projektu to nie były zbyt zachęcające. I jeszcze te komentarze użytkowniczek, że wyszedł za duży i że trzeba było robić mniejszy rozmiar itp. A ja w dodatku miałam grubszą włóczkę i wg rozmiarówki nawet XS powinien być na mnie za wielki!
      Ten wzór wymaga włóczki 'z zębem' - żadne budynie i moherki się nie sprawdzą. I wymaga odwagi zrobienia prawdziwego oversize, pamiętam moje wątpliwości po oddzieleniu rękawów - wydawał się ogromny, bezkształtny i bułowaty. A to taki bardzo specyficzny raglan, który musi mieć luz. Dużo luzu :)

      Usuń
  9. jej,jak piękny jest ten sweterek :) obłędny,dawno nie widziałam czegoś tak pięknego !!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Powiem tak -jak ten sweter zobaczyłam u projektantki to w ogóle nie zwrócilam na niego uwagi.Na Tobie wygląda fantastycznie i bardzo mi się podobacie !!!!Klasyka !!!
    Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podoba. Mnie akurat spodobała się wersja projektantki - taka trochę "szorstka", ale tylko z pozoru. I dobór kolorów też mi się u niej spodobał. Zdecydowanie ten wzór dobrze wygląda z cięższej włóczki. I koniecznie w wersji dwukolorowej :)

      Usuń
  11. Też bym uwielbiała taki sweter <3 Tyle pracy, tyle walki, ale efekt wart tego wszystkiego :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :)
      Takie udane udziergi okupione wysiłkiem i problemami ceni się jeszcze bardziej.

      Usuń