poniedziałek, 14 listopada 2016

Obchodziliśmy...

...święto.   *)

Takie jedno. 
Wiecie.

Z daleka, peryferiami, polną drogą ;-)



Tak długo jeszcze żaden udzierg nie czekał na sesję.
Szybkościowy udzierg, dodajmy.

Skończyłam go... hm... wiosną.
Włóczka to moja farbowanka z odzysku, pokazywana w formie surowej  tutaj i potem w trakcie, z dodatkiem moherowej nitki, tu.
Robił się błyskawicznie, mimo prucia rękawów i podkroju szyi (bez prucia się nie liczy, jak mawiają doświadczone dziewiarki).
Grube druty (ranyyy, pierwszy raz w życiu robiłam na 4,5! - wiem, wiem, że dla "normalnych" dziewiarek to normalna grubość, ja, z moim luźnym przerabianiem oczek preferuję "igiełki"),wielkie oczka, mega-prosty krój, prawie wszystko na okrągło od dołu, zero szycia.

Sweterek zblokowałam i odłożyłam do szafy, bo nawet tegoroczna zimna wiosna była za ciepła, żeby go zakładać. A potem przyszło lato i myśl o sesji w takim "wolnowarze" nawet mi do głowy nie przychodziła. Za to teraz solidnie zmarzłam, patrząc tęsknie na puchówkę wiszącą na gałęzi na czas pozowania do zdjęć. Nawet wełna+kaszmir+moher nie wystarczyły jako jedyne okrycie ;-)
W dodatku jesienne słoneczko było łaskawe zaświecić na moment, po czym schowało się definitywnie, skutkiem czego kolory na zdjęciach wyszły buro.

Taki mamy klimat ;-)










Drobne funkcjonalne udogodnienia to tył przedłużony za pomocą rzędów skróconych i dekolt, który nie jest taką całkiem prostą łódką, ale dostał lekki podkrój. A jedyną ozdobą jest sznureczek przekręconych oczek prawych, biegnący wzdłuż rękawa. Ściągacze zrobiłam również z oczek przekręconych, wolę takie niż zwykłe, moim zdaniem są schludniejsze i ładniej trzymają formę.








Okazało się przy tym, że takie rzędy skrócone, jakich nauczyłam się na użytek tej czapki, wyglądają dobrze na prawych oczkach, ale na lewym jerseyu już niekoniecznie. Ale są przecież inne metody. Teraz pewnie użyłabym metody german short rows, która na lewych oczka wygląda o niebo lepiej.
No tak, ale to było wiosną. A wtedy jeszcze każdy rząd skrócony powstawał z użyciem włóczki, drutów i jutuba ;-)

A poza tym ostatnio zaliczam same porażki. Wyszło mi, że więcej pruję, niż dziergam.
Za co się nie wezmę, to zmienia stan skupienia. Z motków fabrycznych na motki ręcznie zwijane ;-)
O, nawet EdiEs udokumentowała to na fotkach z ostatniego naszego spotkania.
Proszę, tutaj dowód -  do przerwy 2:0 dla Nurmilintu.





I jeszcze dane techniczne.
Wzór: własny "od czapy" ;-)
Włóczka: jeden motek mojej  farbowanki  + ok. 2,5 motka kidmoheru Midara  (w dwie nitki - czyli po ok. 650 m z każdego rodzaju)
Druty KP 4,5 Cubics

Pozdrawiam wszystkich bardzo serdecznie i ciepło.

Ewa



*) To nie ja wymyśliłam, to Raczkowski. Chyba rok temu.
    Kto ciekawy, to sobie znajdzie.