czwartek, 14 stycznia 2021

Na dnie

 ...stosiku z poprzedniego wpisu, oczywiście.

Efekt miłości od pierwszego wejrzenia, która rzuciła się na mnie z półki w e-dziewiarce i wygryzła z kolejki dwie pary innych skarpetek, które właśnie miałam na drutach. 

No ale jak jej nie pokochać, tej niteczki, no jak?! Spójrzcie na te kolory! Całkiem nie moje. :)

Jawoll Twins, bo to o niej mowa, to bardzo ciekawa linia włóczek skarpetkowych Lang Yarns. Sprzedawana w małych, 50 gramowych motkach, więc dzierganie dwóch naraz jest bardzo komfortowe. Kolory w każdym motku ułożone są dokładnie tak samo. I tak też się układają w skarpetkach. Nie byłabym sobą, gdybym nie zechciała tego sprawdzić. No i rzeczywiście tak jest. Idealnie.


Wszelkie podobieństwa do znanych w kulturze gestów i symboli są przypadkowe, a skojarzenia nieuprawnione. No.
;-)


Tym razem wszystko nietypowe, nie tylko kolory. Skarpetki są krótkie, do lżejszych, jesiennych butów. Nietypowe dla mnie zużycie włóczki, bo zostało mi ponad 25 g z każdego motka -  wyjdzie jeszcze jedna para. Kolor stopniowo przechodzi w blade żółcie, co widać przy palcach, więc następne będą z przewagą odcieni słomkowych. A to już dla mnie zupełny kosmos. Ale co tam, tygrys będzie bardziej adekwatnie z nich wystawał, nie to, co z różowych ;-)





"Możesz przesyłać wiele plików na raz". Ale spróbuj to zrobić, to pożałujesz  :P
 

Skarpetki, ciągle te skarpetki...
Mam jeszcze kilka par w zanadrzu, ale chyba się Wam, drodzy czytelnicy, należy chwila oddechu. Swobodnego ;-)
Znajdę jakiś przerywnik, żeby nie było ;-)

I pozdrawiam Was, jak zwykle, bardzo ciepło :)

niedziela, 10 stycznia 2021

Co dwa dni prorok ;-)

Obiecywałam ten hurt, obiecywałam - no i w zasadzie (prawie) jest. 

Dzisiaj minimum twórczości literackiej, bo zdjęć będzie bardzo dużo.

Cieńsze, z klasycznej nitki skarpetkowej, 400-420 m/100 g. Wszystkie do bólu pragmatyczne, proste, gładkie, bez strukturalnych ściegów, dziergane tą samą metodą od palców ("Mgliste" wg IK). Mają mieścić się w butach. I tyle. Robotę robi kolor.

Taki stosik mi oto urósł, a to jeszcze nie wszystko ;-)

Idąc od góry:

Najnowsze "cieniasy", z turkusowego Austermanna z biferno.pl. Bardzo fajna włóczka, przyjemna w robocie, ciepła w noszeniu. Jeszcze do niej wrócę. 



Tygrysie blokery od Wiedźmy z Młyna
Zamierzałam kupić inne, ale jak zobaczyłam na wieszaku tego tygrysa, to przepadłam :)
Blokery od Ani to w ostatnim czasie hicior w dziewiarskim światku - cieszą się zasłużoną popularnością. U mnie nie służą do suszenia skarpet, zaprzęgam je tylko do pracy twórczej. Rozwiązują większość aranżacyjnych problemów ;-)


Blokery blokerami, ale te galopujące reniferki też robią robotę. A to tylko "skutki uboczne".
Szkoda, że do Młyna mam 100 km, bo bym częściej zbierała śmieci spod lasera ;-)



Kilka osób pytało mnie ostatnio, jak zamykam oczka w ściągaczu, że jest elastyczny i nierozwleczony. Trafiłam kiedyś na youtube na metodę "Grandma`s stretchy bind off". Sprawdza mi się znacznie lepiej od włoskiego zakończenia, które, choć piękne, w skarpetkach było jednak zbyt ścisłe. 
Dla zainteresowanych link do filmiku: https://youtu.be/cSXptYiddmk 
Pani ma też instrukcję dla podwójnego ściągacza innym filmie.

A tak wygląda samo zakończenie:



Skarpetki drugie od góry to też włóczka z biferno, Fortissima Schoeller+Stahl, z wyczerpanej już serii kolorów "Fruits". Zakochałam się w tej nitce, ciepła i puszysta, w dzierganiu sama przyjemność. Chcę więcej :)




I już ostatnie na dzisiaj, "Kobalt" to moja farbowanka na Trekkingu Zitrona. Tu muszę wyznać, że nie zachwyca mnie ta nitka. Mam z niej już dwie wcześniejsze pary skarpetek, owszem - są bardzo trwałe i odporne, ale to ich chyba jedyna zaleta. W robocie sznurek, a w noszeniu zimne. Robiłam je bez większego przekonania, bardziej z ciekawości, jak wyjdzie kolor w robótce. I raczej do tej włóczki wracać nie będę, sprawdza się dobrze w roli pięty i niedużych akcentów koloru, ale do tego wystarczą te resztki, które mi zostały.





Już w połowie stopy żałowałam, że nie zdobyłam się na jakiś ażur albo warkocz. Przynajmniej nie byłoby nudno, a skarpetki będą i tak do noszenia podwójnie z innymi, ciepłymi, do luźnych butów, nomen omen, trekkingowych. Albo po domu.

Najniższy poziom w stosiku pokażę w osobnym wpisie, żeby nie zamęczyć Was i siebie. Bo na dziś wystarczy. Przepychanki z nowym bloggerem są jednak dość wyczerpujące ;-)

Pozdrawiam Was serdecznie
A maniaczki skarpetkowe i początkujące adeptki pozdrawiam podwójnie :)

piątek, 8 stycznia 2021

Best before... ;-)

Wrzucam, zanim się przeterminuje.

Na temat czasu świątecznego, do kiedy go liczyć znaczy się, zdania są co mocno podzielone. Do Nowego Roku, do Trzech Kró... ekhm... Bogiń, do Małanki, do Gromnicznej... No i pewnie jeszcze kilka dat granicznych by się znalazło. Ale jak nie teraz, to kiedy? No to nie czekając na hurt (hurt się obrabia powoli, sesja po sesji), wrzucam kolejne skarpetki. 

Też grubasy, tym razem z 150 gramowego motka Irish Rainbow Colours Austermana, zdjętego z półki w Biferno, dokąd wyciągnęła mnie któregoś listopadowego dnia niezawodna Aga. 




Włóczka jest z tych, co same układają się w paski. I pewnie można się postarać, żeby obie skarpetki były takie same, ale... po co? Tak jest ciekawiej :)
I dzierganie dwóch naraz z obu stron motka eliminuje ryzyko "syndromu jednej skarpetki" ;-)



A tu "dwóch takich, co kradli choinki", fotografia do kartoteki.
Kilku takich delikwentów udało się wygarnąć z piwnicy teścia i zagonić do uczciwej pracy ;-)



Pozdrawiam Was ciepło
i wracam do porządków w pracowni. 
Dokopałam się już do pokładu z ery wczesnego koralika. Znaleziska bezcenne ;-)



środa, 6 stycznia 2021

Grubo

Trudno się wraca do publikowania. 

Zwłaszcza po roku, który niemal w całości polegał na slalomie między absurdami, na których Mrożek, Bareja i Monty Python mogliby nabić sobie guza. Albo nawet porozbijać główki.

No więc nie pokazywałam. Niczego. Nawet tego, co udało mi się zrobić i nie zjeść ;-)

No, ale trzeba podjąć tę próbę, mimo wszystko. Na początek takie jedne skarpetki. Miał być post hurtowy, ale siedzenie przed ekranem mnie przerosło. Tak, mam ciężki ekranowstręt. Onlinowstręt. Sieciowstręt. Mediowstręt. To tytułem wyjaśnienia, dlaczego nie pokazuję i nie komentuję. Przepraszam bez poczucia winy ;-)

A teraz rzeczone skarpetki. Grubasy. Barterowe. Dla Z. Powstały w ramach filozofii "zero waste" - w całości z włóczek wyszperanych przez Z. w norweskich grzebokach (Marto, uwielbiam Cię za to określenie!).  Szkoła kombinowania - połączenie nie tylko kolorów, ale i różnej grubości włóczek.






No dobra. Chyba się udało.
Trzymajcie kciuki, żeby mi motywacja nie siadła. 
Pozdrawiam Was ciepło, adekwatnie do tematu posta ;-)

PS. Za pierniczki użyte do sesji dziękuję Marcie F.  Są świetne, nie tylko do zdjęć ;-) 
Dawkujemy sobie oszczędnie, jeszcze kilka zostało.