czwartek, 30 czerwca 2011

Lift boskiej Finn

Nie mogłam przejść obojętnie wobec tego wyzwania, no nie mogłam.
Mimo braku czasu, mimo "ze wszystkim do tyłu", mimo przywiezionego z ogrodniczego spotkania zielska, które czekało na posadzenie.
Wywlokłam z pudełka wykopalisko fotograficzne z czasów analogowo-powiększalnikowych -  i zaryzykowałam zniszczenie zabytku. Fotki udało się wstawić prawie w ostatniej chwili - na szczęście blogger przestał głupieć i odzyskałam dostęp do pisania postów.

No i wyszło tak (czytaj: wyszło jak wyszło) :
























Papier "dedykowany do pracy z glimmer mistami" zrobiłam sobie... z innego papieru.
Stuningowałam za pomocą bezbarwnego embossingu i stempli:





























I reszta detali:

















Chyba za bardzo zasugerowałam się kolorami oryginału - jak się nie ma całej baterii glimmerów, to się używa tego, co jest. I jakieś takie bure mi wyszło.
Jak wyszło, tak wyszło, ale zabawa w liftowanie świetna  :)

Pozdrawiam :)



sobota, 18 czerwca 2011

A jak aneks

...do cyklu skrzydlatych tagów.
Czyli autoprezentacja.


















































I rewers:























Kot (wg Steinlena) wydłubany przeze mnie, jako jeden z pierwszych moich stempli.

Zaglądajcie na nowy blog scrapki-wyzwaniowo, ciekawe rzeczy się tam dzieją. I nie ma wymogu używania materiałów ze sklepu - przyznam, że lubię takie wyzwania, które nie ograniczają kreatywności, w pracach używam tego, co mi akurat pasuje, a jeśli już ograniczenia, to jedynie tematyczne. Tutaj trochę mediów ze sklepu jednak się wkradło  :)

Pozdrawiam :)

czwartek, 16 czerwca 2011

Znowu LO

Z owocami.
Dość nietypowymi, bo skrajnie twardymi i kwaśnymi.

Codziennie, od wczesnej wiosny,  patrzę przez okno kuchenne jak kwitną, a potem bardzo powoli dojrzewają. I nie mogę się doczekać, kiedy wreszcie, późną jesienią, zasypane cukrem, zastąpią cytrynę w herbacie. Uwielbiam :)
Pigwowiec, łac. Chaenomeles. Często niesłusznie nazywany pigwą.
Taki trochę nieporządny krzew, zależnie od gatunku i odmiany wysoki lub niski, o kwiatach czerwonych , ceglastych, pomarańczowych, białych, kremowych z różowym rumieńcem.
Rzadko wykorzystywany w kuchni, jeśli już, to najczęściej na nalewki. Całkiem zresztą niczego sobie zastosowanie ;-)

Najpierw portret głównego bohatera - tak się prezentował wiosną:



















A tu już LO, czyli moje uwielbienie dla tych twardych jak kamień jabłuszek:























I kilka detali:


















Zauważyłam, że najlepiej mi się scrapuje na papierach z bardzo starych kolekcji. Takich już mocno zapomnianych, które nie pojawiają się na wszystkich firmowych i sklepowych blogach. Może dlatego, że zdążyłam już dawno zapomnieć prace Design Teamów z tymi papierami i odzyskuję świeże spojrzenie.
A może po prostu lubię starocie i śmieci?

Pozdrawiam :)

środa, 15 czerwca 2011

Fujstwo

...czyli robal.
Tak nazwała (pięknego skądinąd) chrząszcza kozioroga córka naszych znajomych.
To było lata temu, a określenie weszło na stałe do naszego słownika.

Tak się złożyło, że zostałam zaproszona przez autorki bloga Craft Artwork do poprowadzenia wyzwania w roli gościnnej projektantki. Dumna i blada wymyśliłam sobie temat, oczywiście ateciakowy, jakżeby inaczej, nagłówkowałam się nad tym, jak i z czego wykonać, zrobiłam tę swoją pracę, wysłałam i... okazało się, że dokładnie takie samo wyzwanie pojawiło się na forum Scrapujących Polek.
Mają być owady, ale bez motyli.
Sacrrrr....!!!
No cóż, trzeba było zacisnąć zęby i zrobić drugie owadzie ATC. Tym razem na "Polki".

Polkowe wygląda więc tak:


































A to już ATC  craftartworkowe:



















I w tym miejscu powinna być kolejna pogadanka.
Ale nie będzie - idę do ogrodu.
A Was zapraszam na Craft Artwork.
Weźcie udział w wyzwaniu - i wymianie  :)
Dla odważnych, co to się nie boją konfrontacji ze światem sześcionogów przygotowałam malutki upominek - wykonany przeze mnie stempelek z motylem, tym moim ulubionym, który pojawia się bardzo często w moich pracach.

Robale są piękne  :)

czwartek, 9 czerwca 2011

Z rozpędu

...powstała jeszcze jedna wielka płachta:























Zaraz na początku zabawy w scrapowanie kupiłam ten papier, z myślą o ogrodowym albumie. Papierów z "zielskiem" było wtedy w polskich sklepach jak na lekarstwo, a niedługo później nastąpił wysyp różnych "graphiców" i "websterów", skutkiem czego ten przestał mi się podobać.
I tak leżał sobie w szufladzie, aż trafiłam na niego szukając bazy do poprzedniego scrapa.

Pomysł pojawił się błyskawicznie i niewiele brakowało, a ten pierwszy by nie powstał, bo nawet tamto zdjęcie bardziej mi tutaj pasowało. Ale się przemogłam i odłożyłam - na krótko, bo zmobilizowało mnie tekturowe wyzwanie Scrapujących Polek. Należało użyć tektury falistej, sznurka i co najmniej jednego ćwieka.
Kontur drzewa pociągnęłam białym żelopisem, pokryłam Matte Accent wymieszanym z drobinkami brokatu, na część listków dałam Crackle Accent, "doprawiłam" perłami w płynie. Brzeg rozbieliłam farbą akrylową, do tego sterta śmieci i "śmieciokwiatek", czyli koronka niedbale przewiązana sznurkiem.
I jak zwykle u mnie, dużo stempli.
Tym razem tylko jeden mój, ale za to ulubiony: mały motyl w prawym górnym rogu.

A to już szczegóły:

















Fotki mojej skromnej osoby na obu scrapach (tym i poprzednim), autorstwa Marty.  Dziękuję :)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Stało się.

Zrobiłam scrapa.
30x30.

A jeszcze tak niedawno zarzekałam się, że takich formatów robić nie zamierzam, nawet pozbyłam się dziurkacza, który był za duży do małych form.
A wszystko przez tamto pamiętne spotkanie z liftowaniem kartki.
Odkąd zajrzałam do działu liftów na forum scrappassion, wiedziałam, że muszę zliftować tę fantastyczną pracę -Reni- . I stało się.
Na forumowy termin się spóźniłam, ale lift jest  :)

Zamiast róż są motyle, journaling sprowadzony do absolutnego minimum, ale starałam się zachować układ i charakter oryginału. Czy mi się to udało, nie wiem. Ocenicie.






















































Chyba mi się spodobało.
Będzie więcej.

No i oczywiście zgłaszam pracę na wyzwanie motylowe u Rae.

Pozdrawiam :)

sobota, 4 czerwca 2011

Zielono mi :)

ATC na Wyzwanie SP,  tym razem temat - zwierzęta polne.

Żaby wypatrzyłam w katalogu ze smarami rowerowymi, który przyjechał ze stertą innych śmieci z mężowskiego wyścigu i natychmiast zagarnęłam pod siebie ;-)
Nie musiały czekać długo, bo akurat pojawiło się adekwatne wyzwanie.
Podkleiłam pianką 3D, dodałam embossowane i wytuszowane trawki, podkleiłam wszystkie elementy schodkowo, tak, żeby wystawały "zza kulis".
I dodałam trochę brokatu.
W końcu coś musi się odznaczać, skoro żaby się tak pięknie maskują.























































Przy okazji trudno mi się powstrzymać od pogadanki dydaktycznej.

Wiele z nas ma ogrody. To, czy w naszych ogrodach znajdzie się miejsce dla drobnych zwierząt, zależy w dużym stopniu od nas. Może czasem warto zostawić kopczyk zbutwiałych liści, stertę gałęzi, "rezerwat", choćby najmniejszy, perzu i pokrzyw, kupkę kamieni - nie sprzątać skrupulatnie wszystkiego, co nam nie pasuje do wizerunku "ślicznego ogródka".

Patrzę na ogrody moich sąsiadów..
Kostka brukowa, agrowłóknina, rabaty skrupulatnie wysypane korą lub żwirem, na rabatach iglaki i rododendrony (bo "nie śmiecą"), a właściciele tych "rajów na ziemi" co rusz biegają z opryskiwaczem.
Zabić, zniszczyć wszystko, co nie pasuje. Nie ma prawa rosnąć chwast, nie ma prawa żerować gąsienica. Co z tego, że z gąsienic wyrastają piękne motyle. Niech jedzą liście gdzie indziej, nie w MOIM ogródku....

A u mnie wieczorem latają świetliki.
Tupie jeż, czasem dwa jeże. Czasem małe jeżęta.
W suchej ziemi pod ścianą drążą gniazda pszczoły murarki.
W sierpniu zalatują zawisaki.
Zanim zrujnowano łąkę za naszym płotem, co roku na wiosnę przychodziła żaba wodna, pomieszkać w naszym wielkim  "stawie" (kaster budowlany z pompką obiegową).
Pod stertą kamieni mieszka ropucha, czasem w wielkie upały przychodzi pomoczyć się w wodzie, wtedy się cieszę, że jeszcze jest. Mam nadzieję, że będzie i w tym roku, że nie zatruła się insektycydami, którymi hojnie szafują wszyscy dookoła...

Pochwałę bałaganu w ujęciu Marty możecie przeczytać tutaj.

Pozdrawiam  :)

piątek, 3 czerwca 2011

Ja i... kartka. Różowa.

 .
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze motywujące do kontynuacji kartkowania.

Na pewno jeszcze kolejne kartki powstaną, a powód jest - wreszcie mam okazję wykorzystać stemple, które zrobiłam już bardzo dawno temu, a do żadnej pracy dotychczas mi nie pasowały.
Dzisiejsza leci do Galerii Rae na wyzwanie motylowe  i na wyzwanie SP .
Nie wiem, czy się załapie na to ostatnie, bo brak na niej czerwonego elementu, który, nie ukrywam, nigdzie mi nie pasował.
 








































Cudny duży dziurkaczowy motylek trafił do mnie dzięki Offcy (dziękuję raz jeszcze, przepiękny jest ten motyw!), a mały... he he, został wycięty przeze mnie nożykiem craftowym. Bardzo mi tu pasował, a że nie mam tego dziurkacza, więc musiałam sobie jakoś poradzić ;-)
Oba motylki i serduszko potraktowałam brokatem nabytym w pobliskim sklepie z artykułami do paznokci.
Pani dziwnie na mnie patrzyła, widząc moje "łapy ogrodnika", więc jej wyjaśniłam, do czego kupuję :)
Polubiłam zakupy w takich sklepach - mają brokaty w ogromnym wyborze i maleńkich opakowaniach, a mnie coś ostatnio wzięło na brokacenie  :)
Zawijasek oczywiście gizmowy.

A tu już stempel we własnej osobie:















I jeszcze wyszargany ateciaczek, który poleciał do mavee na wymianę "Róże" na Scrapujących Polkach:


































Bardzo się starałam, żeby nie było słodko i "kartkowo". Chyba się udało :)
Tym razem moje stemple są dwa - motyl, który już występował w niejednej pracy - i róże, pokolorowane ecoliną. Tak, tak, jeszcze mnie bierze na kolorowanie stempelków, coś będę musiała z tym zrobić  ;-)
Sęk w tym, że klasycznych stempli do kolorowania nie posiadam, za to ten różany niespodziewanie okazał się całkiem niezły do tego celu  :)


















A album, który zaczęłam jeszcze zimą, leży i kwiczy...

Pozdrawiam :)